Widzę afisz naszego teatru legnickiego - „Palę Rosję! Opowieść syberyjska”. Tytuł intryguje, ale jego pierwsza część nie wywołuje na razie skojarzeń. Przyciąga uwagę drugi człon, gdyż dla wielu z nas – Polaków, Rosjan i przedstawicieli wielu innych narodów, Sybir to miejsce zesłania naszych przodków, miejsce z którym związana jest rozpacz i ból. Zimna, daleka, bezgraniczna, „nieludzka'” ziemia, więzienie bez zamków i krat, z którego nie można uciec. Pisze Olga Krasecka.

Bez wątpienia niezbędne są nam dobrosąsiedzkie stosunki. Odpowiadają one żywotnym interesom naszych narodów. Nie możemy we współczesnej Europie istnieć oddzielnie. Dlatego konieczne jest wykluczenie wszelkich wątpliwych akcentów z naszych relacji. Osłabiają one wzajemne zaufanie Rosjan i Polaków. Tu ważną rolę w obu krajach ma do odegrania inteligencja – uczeni, artyści, pisarze, ludzie teatru. Trafnie wypowiedział się na ten temat Siergiej Fiłatow, pisarz i przewodniczący rosyjskiej Fundacji Programów Społeczno – Ekonomicznych i Intelektualnych: „Politycy skłócają narody, kultura je jednoczy”. Właśnie z takim nastawieniem szłam na spektakl teatru legnickiego „Palę Rosję. Opowieść syberyjska”.

Premiera spektaklu odbyła się 17 września w Teatrze im. H. Modrzejewskiej w Legnicy w  ramach II Międzynarodowego Festiwalu Teatralnego „Miasto”, którego organizatorem jest właśnie teatr legnicki zaś ideowym ojcem – dyrektor teatru, Jacek Głomb. Scenariusz napisał Krzysztof Kopka, absolwent warszawskiej PWST, autor licznych spektakli w teatrach Wrocławia, Legnicy, Łodzi, Gdańska, Wałbrzycha i Moskwy, tłumacz literatury rosyjskiej.

„Powieść sybirska” (to wariant tytułu przyjęty na wyjazd do Rosji – przyp. autorki) jest częścią bardzo ciekawego rosyjsko – polskiego projektu „Polacy w Rosji”. Projekt ma na celu wzajemne 'nowe poznanie się'. Jest to projekt tranzytowy. Startuje 26 września w Warszawie a potem przenosi się do Rosji. Teatr odwiedzi Moskwę, Tiumeń, Szadrinsk, Tobolsk, Nowosybirsk, Tomsk – to znaczy te miejsca, gdzie najczęściej zsyłano niepokornych Polaków zaś w konsekwencji właśnie w tych miastach najszerzej reprezentowana jest obecnie sybirska Polonia. W drodze powrotnej artyści wystąpią w Moskwie i Włodzimierzu. Tournee trwać będzie do połowy października.

Tę największą w historii teatru legnickiego podróż w całości finansuje polskie Ministerstwo Kultury i dziedzictwa Narodowego. Oczywiście tournee nie mogłoby być zrealizowane bez wsparcia rosyjskich przyjaciół teatru, dyrektora Tiumenskiego Teatru dramatycznego Władimira Korewickiego, Linasa Zaiskauskasa, kierownika artystycznego Nowosybirskiego Teatru „Stary Dom”, krytyka teatralnego i szefa artystycznego Centrum Meyerholda, Pawła Rudniewa.

Ponieważ nie wszyscy nasi czytelnicy zdołają zobaczyć ten spektakl, pozwolę sobie krótko opowiedzieć o czym jest. Jego akcja rozgrywa się równolegle w roku 1849 i 2009. Pierwsza fabuła – historyczna – mówi o próbie zbrojnego powstania polskich zesłańców w sybirskiej wiosce Chandra Ułyńska (nazwa wymyślona przez autora). Druga – współczesna – opowiada o próbie zrekonstruowania wydarzeń historycznych. Autorzy spektaklu skoncentrowali się na rozmyślaniach o wzajemnych podświadomych uprzedzeniach, stereotypach, ksenofobii, a więc tym wszystkim, co przeszkadza w swobodnym rozwoju stosunków polsko – rosyjskich. A równocześnie jest to nieoczekiwanie wesoły spektakl: z humorem, uśmiechem, tańcami i muzyką. Sami twórcy jego gatunek określili jako tragifarsę. I jeszcze  - co dla mnie było wyjątkowo przyjemne – aktorzy mówią po polsku i po rosyjsku.

Krzysztof Kopka zadedykował swój utwór Lwu Kuleszowowi, wybitnemu radzieckiemu reżyserowi filmowemu, aktorowi, teoretykowi kina, pedagogowi, scenarzyście, twórcy filmu „Mister West w kraju bolszewików”, jak też „innym – złamanym, wypędzonym, zamęczonym – przedstawicielom radzieckiej awangardy lat 20 – tych.

Filmowa historia Amerykanina mister Westa, który w 1924 roku znalazł się w Rosji radzieckiej stała się punktem wyjścia scenariusza. W polskiej, teatralnej wersji tej historii Polacy współcześnie przyjeżdżają na Syberię na safari i spotykają tam grupkę miejscowych, którzy inscenizują rozmaite wydarzenia wykorzystując przy tej okazji wszystkie stereotypy na temat dzisiejszej Rosji, gdyż, jak mówi jedna z bohaterek, Jakutka – szamanka: „ o Rosji można powiedzieć każdą bzdurę i wszyscy uwierzą.” Podstawową bronią w ustach miejscowych jest oczywiście straszenie wszechmocnymi służbami FSB i ich długimi rękoma.

W finale sytuacja się wyjaśnia: ponieważ okazuje się, że Polacy nie mają pieniędzy, przestępcy odstępują od swoich planów ograbienia ich i wyjaśniają swoją tajemnicę.  „Szajka przestępcza” okazuje się grupą wykładowców uniwersyteckich i miejscowych aktorów, którzy organizują 'spółdzielnię' mającą grabić zagranicznych turystów.

Spektakl kończy się sceną pojednania Polaków i Rosjan, i ogólnym brataniem się a nawet wzajemną miłością. Jest w przedstawieniu zarówno intryga, jak i sceny komicznie, i brawurowo wykonane gagi, i ucieczki, strzelanina, pełne pokus bujne bankiety. W dialogach prowadzonych przez postaci sceniczne pełno jest mowy o polskich stereotypach na temat Rosjan  i rosyjskich na temat Polaków. Autor nie stara się ukrywać, że jego sztuka to 'słowników frazesów i stereotypów na temat relacji polsko – rosyjskich”. A wtóruje mu ze sceny jeden z bohaterów o przezwisku Behemot: „Przecież ten spektakl, który przed wami odegraliśmy to jedynie postmodernistyczna zabawa. Same klisze, schematy, stereotypy – nawet się dziwię, że wy Polacy na to  się nabraliście".

Teraz staje się dla mnie jasny polski tytuł sztuki - „Palę Rosję” - czyli oddaję Rosję i związane z nią stare stereotypy, palę Rosję – jako historyczne więzienie i miejsce cierpienia narodów. Zaś nad tym popieliskiem z nadzieją i miłością kierujemy nasz wzrok w przyszłość. Ogólnie biorąc: idea i przesłanie tego spektaklu spodobały mi się. Stworzone obrazy sceniczne to bez wątpienia sukces twórczej pracy zespołu teatralnego. Samo nauczenie się tekstów po rosyjsku było dla niektórych ciężkim wysiłkiem, gdyż niektórzy po raz pierwszy zetknęli się z tym językiem na próbach. Zaś scenariusz był od początku pisany częściowo po rosyjsku aby 'nawiązać podstawowy kontakt' z widzem syberyjskim.

Wielką wdzięczność i uznanie za wielką cierpliwość należy wyrazić pani Raisie Slep, urodzonej w Leningradzie nauczycielce języka rosyjskiego, która nauczyła aktorów mówić po rosyjsku. To już drugi po filmie „Mała Moskwa” utwór artystów legnickich, którego bohaterowie rozmawiają ze sobą po rosyjsku. A więc naprawdę: odeszły czołgi – została kultura.

(Olga Krasecka, „O Rosji można powiedzieć każdą bzdurę i wszyscy uwierzą”, Evropa.ru nr 55/2009 )