W czwartek 25 listopada w Art Cafe Modjeska odbyło się kolejne spotkanie w ramach cyklu kawiarenki obywatelskiej. Organizatorzy wydarzenia postawili przed zaproszonymi gośćmi pytanie: „Czy Mała Moskwa to historia wstydliwa czy element tożsamości miasta?”. W rozmowie udział wzięli: Zuzanna Grębecka, Franciszek Grzywacz, Wojciech Morawiec oraz Grzegorz Żurawiński.


Czwartkowe wydarzenie zostało zainicjowane pokazem zdjęć z lat 1992-1993, autorstwa Franciszka Grzywacza, zaczerpniętych z albumu „Legnica za radzieckim murem”. Gość listopadowej kawiarenki opowiedział o przestrzeni i stacjonowaniu żołnierzy radzieckich skoszarowanych na terenie Legnicy. Tak zwany „Kwadrat”, a więc zamknięta, odgrodzona murem sowiecka dzielnica stanowiła swoiste „miasto w mieście” - funkcjonowała tam straż pożarna, drukarnia, piekarnia, biblioteka, przedszkole czy szpital. Jak podkreślił jednak Franciszek Grzywacz, wielu cywilów (najczęściej rodziny żołnierzy) mieszkało poza obszarem wojskowym.

- Jedna kamienica w mieście była rosyjska, a druga polska. Zwykli ludzie żyli obok siebie. Życie codzienne żołnierzy nie różniło się od naszego. Kiedy ściągali mundury, spotykali się z nami po przyjacielsku. Mieli zwyczajne problemy - opowiadał autor zdjęć „zza muru”.

W prowadzonej przez Katarzynę Odrowską rozmowie nie brakowało odniesień do współczesnych dziejów Legnicy oraz stosunku mieszkańców miasta do zagadnienia „Małej Moskwy”.  Wojciech Morawiec opowiadał między innymi o inicjatywie stworzenia w Legnicy muzeum zimnej wojny. „W mieście bardzo poharatanym żyje dziś równie poharatany naród. Dlaczego mamy się wstydzić naszej historii?” - pytał gość listopadowej kawiarenki. Grzegorz Żurawiński zwracając uwagę na poszczególne paradoksy współczesnej interpretacji historii miasta oraz regionu, podkreślił, że kluczowe w rozmowie o minionych dziejach są zawsze wiedza, prawda oraz zrozumienie. „Historię trzeba znać, niczego w niej nie zamazywać i rozumieć element po elemencie”.

Zuzanna Grębecka zwróciła z kolei uwagę na podstawowy problem dyskursu o „Małej Moskwie”. Jak twierdzi antropolożka - w wielu innych miastach, opierających się marketingowo o tak zwaną turystykę sentymentalną, ocena historycznych wydarzeń jest zdecydowanie bardziej jednoznaczna. W Legnicy spotykamy się natomiast ze sprzecznymi opiniami, w ramach których jedni mówią o „handlu i przyjaźni” a drudzy o „okupacji”. Badaczka zwróciła również uwagę na kwestię języka używanego w dyskusji na ten temat. Czy obecność wojsk sowieckich była rzeczywistą okupacją, a może stacjonowaniem czy koegzystencją? Czy niezbyt dużym i krzywdzącym uproszczeniem jest mówienie o pobycie w Legnicy „żołnierzy rosyjskich” skoro w skład wojsk radzieckich wchodzili również Ukraińcy, Białorusini czy Uzbecy?

- Samo wyrażenie „Mała Moskwa” bywa dla niektórych bolesne i krzywdzące. Było to przecież określenie kolonizatorskie - podkreśliła Zuzanna Grębecka. - To jest problem, w jaki sposób mamy w ogóle na ten temat rozmawiać.

Spoglądając z pewnej perspektywy na czwartkowe wydarzenie zorganizowane w gmachu Teatru Modrzejewskiej należy wspomnieć, że temat zaproponowany przez organizatorów kawiarenki obywatelskiej jest niewątpliwie ważki oraz wciąż niewyczerpany. Otwartym niech pozostanie pytanie o to, czy i w jakim wymiarze odmienne sposoby interpretacji historii można ze sobą pogodzić.

Konrad Pruszyński