Po miesiącach wirtualnego oglądania i wymuszonych zmianach planów sezon teatralny zaczął się wcześniej i z ogromną dynamiką. Włóczykij to za mało – potrzebny będzie pędziwiatr. W planach m.in.:  „Król Lear” w Legnicy reżyserowany przez Annę Augustynowicz i „Jak grzebaliśmy Stalina" reżyserowany dla Teatru Współczesnego w Warszawie przez Jacka Głomba. Pisze Dariusz Kosiński.


Pandemia przerwała poprzedni sezon w połowie, pozostawiając jedynie w sferze zapowiedzi tak oczekiwane spektakle jak „Odyseja” Krzysztofa Warlikowskiego czy „Burza” Weroniki Murek i Grzegorza Jarzyny. Jesień przynosi nadzieję na odrobienie strat. Najważniejsze, żeby się nie bać iść do teatru. Ja już byłem i zapewniam: jest bezpieczniej niż na wyborach prezydenckich, ponadto nikt nie zasłania. Prawdziwy luksus pozwalający w spokoju zająć się spełnianiem obowiązków widza.

Zaraza i apokalipsa

Od lat żyjemy w świecie zapowiedzianego końca. A jednak pandemia jako potencjalna apokalipsa zaskoczyła. Nie hukiem, nawet nie skomleniem, tylko jakoś tak – blaknąc stopniowo i po cichu być może kończy nam się świat. Ludzie teatru już na przymusowej kwarantannie starali się zmierzyć z tym tematem, a jesienią będą te wysiłki kontynuować.

Reagujący błyskawicznie Teatr im. Szaniawskiego w Wałbrzychu już 4 września pokaże autorską ­inscenizację „Pani moru” Seba Majewskiego – próbę przemyślenia tego, co się nam wszystkim od marca tego roku przydarzyło. Wałbrzyska scena na pandemiczne ograniczenia reaguje też w inny sposób: tworząc całosezonowy program przedstawień w formie monodramów. Będą to zarówno adaptacje tekstów klasycznych („Cyrano de Bergerac” Rostanda, „Iwanow” Czechowa, „Pani Bovary” Flauberta), jak i projekty odwołujące się do okoliczności jak najbardziej współczesnych (teorie spiskowe w spektaklu Beniamina Bukowskiego czy figura „pacjenta zero” w projekcie Wojtka Ziemilskiego).

Z plagą przy pomocy literackiego filtra zmierzy się Jan Klata, który w poznańskim Teatrze Nowym ma reżyserować „Czerwone nosy” Petera Barnesa. Ta osadzona w czasach czarnej śmierci opowieść o zakonnikach, którzy na zagładę próbują odpowiedzieć śmiechem, niemal 30 lat temu cieszyła się już na tej samej scenie popularnością – reżyserował wtedy Eugeniusz Korin. Literacko to może trochę już anachroniczne, ale w rękach Klaty ma szansę odzyskać dotkliwość.

Pandemia przesłoniła na chwilę inne wiszące nad nami zagrożenia, na czele z ekologicznymi, którymi teatr od kilku lat zajmuje się bardzo intensywnie. W gronie artystek konsekwentnie podejmujących tę tematykę czołowe miejsce zajmuje laureatka tegorocznego Paszportu „Polityki”, Weronika Szczawińska. Tej jesieni reżyserka wraz z Wrocławskim Teatrem Współczesnym zaprosi widzów do świata „Miejskiego ptasiarza”, wykorzystując teatr jako narzędzie uwrażliwienia na życie dosłownie przelatujące tuż obok. Lekcję praktycznej ekologii przeprowadzają też twórcy projektu „Grupa Warszawska” realizowanego od lutego w Nowym Teatrze w Warszawie pod kierunkiem litewskiej reżyserki Eglė Švedkauskaitė. Jego tematem jest młodzieżowy aktywizm ekologiczny.

Nowy Teatr mierzyć się będzie z problemami współczesnego świata także poprzez gościnne spektakle głośnych reżyserów pokazywane w ramach Festiwalu Nowa Europa. Zbliżenia. Otworzy go znany już publiczności polskiej Markus Öhrn, który pokaże sześciogodzinny spektakl „Trzy epizody z życia” odwołujący się do ruchu #MeToo i badający przypadki nadużyć w środowisku pracy. W kolejnych miesiącach w ramach festiwalu będzie można zobaczyć nowe przedstawienia Olivera Frljicia, Driesa Verhoe­vena i Philippe’a Quesne’a. Polskie warianty swoich projektów stworzą też Markus Öhrn oraz Gob Squad. W Warszawie i Krakowie będzie można obejrzeć współprodukowany przez TR i Stary Teatr spektakl innej gwiazdy europejskich scen Luka Percevala – oparte na dramacie Czechowa „3SIOSTRY”.

O końcu świata można też opowiadać z ironicznie-popkulturową przewrotnością. Tak ma zamiar uczynić Marcin Liber w przedstawieniu na podstawie scenariusza Michała Kmiecika. „Król potworów” Teatru Współczesnego w Szczecinie dziać się będzie w świecie po katastrofie klimatycznej i przegranej przez Polskę wojnie z USA. Scenografem tego przedstawienia jest Mirek Kaczmarek, który od kilku już lat tworzy też swój autorski teatr. Jego kolejnym dziełem jest „Ameri Cane” – spektakl odwołujący się do twórczości Freda Buscaglionego i Charlesa Bukowskiego, napisany, wyreżyserowany i oczywiście skomponowany przestrzennie i plastycznie przez Kaczmarka będzie można zobaczyć w Domu Machin krakowskiego Teatru im. Słowackiego. Monodram będący połączeniem teatru i koncertu to zarazem analiza figury męskiego bohatera. Co ciekawe, w tym samym kierunku krytycznej analizy męskości podąży w tym samym teatrze Szymon Kaczmarek w „Agamemnonie” Rodriga Garcíi.

Męski idol, popkultura i jej muzyka, krytyczne spojrzenie na współczesną ludzkość, a nawet scenografia Mirka Kaczmarka pojawią się na scenie także w największym potencjalnym hicie teatralnym początku jesieni – „Lazarusie” Davida Bowiego i Endy Walsha, który we wrocławskim Capitolu reżyseruje specjalista od takich mieszanek, Jan Klata.

Staje się jutro

Jesień będzie też czasem ataku nowych artystek i artystów, którzy nie tyle przekraczają tradycyjne granice teatru i innych sztuk, co po prostu ich nie uznają. Od dawna matecznikiem tego ruchu, który Tomasz Plata nazwał „post­teatrem”, jest Komuna Warszawa. Zmuszona do przeprowadzki z Pragi do dawnej szkoły przy ulicy Emilii Plater, prezentować będzie jesienią efekty cyklu rezydencji „Teren wspólny”.

Na początek sensacja: „Musical o musicalu Metro” – zrealizowany przez Roberta Wasiewicza i Marcina Miętusa „queerowy remiks” kultowej produkcji, dekonstruowanej z pozycji nieheteronormatywnych. Kolejne premiery „Terenu” odbywać się będą właściwie co weekend od połowy października do początku listopada (wśród twórczyń Marta Jalowska, Natasza Gerlach i Zorka Wollny oraz Piotr Urbaniec), a całość zwieńczy w grudniu premiera nowego przedstawienia Grzegorza Laszuka „Utopia. Kryminał kartograficzny”.

Młode twórczynie i twórców proponuje też od lat TR Warszawa. Na jego scenie zobaczymy w tym sezonie kolejne ich przedstawienia: „Stream” Katarzyny Minkowskiej, laureatki nagrody Debiut TR 2018, łączący mit o Demeter i Korze ze współczesnością internetu, oraz inspirowane „Jądrem ciemności” Josepha Conrada „Serce” Wiktora Bagińskiego, zdobywcy tej samej nagrody w roku 2019. Swoje ­zapowiadane już na poprzedni sezon, a bardzo oczekiwane projekty autorskie zrealizują też w końcu dwie reżyserki cieszące się już znacznym uznaniem, a wciąż wytrwale eksperymentujące: Katarzyna Kalwat i Weronika Szczawińska.

W tyle nie pozostaje Nowy Teatr. We wrześniu będzie w nim gościć nominowany w tym roku do Paszportów „Polityki” w kategorii „sztuki wizualne” (sic!) choreograf i tancerz Alex Jenkins-Baczyński, a jeden z najważniejszych polskich artystów „postteatralnych”, Wojtek Ziemilski, pokaże przedstawienie online zatytułowane „Enter full screen”. W kolejnych miesiącach na scenie przy Madalińskiego Małgorzata Wdowik zajmie się „Wstydem”, a Katarzyna Kalwat z Jackiem Poniedziałkiem poszuka w biografii aktora sytuacji analogicznych do opisanych w głośnej książce Didiera Eribona „Powrót do Reims”.

Gwiazdy w literaturze

Spieszę uspokoić tych, którzy mają alergię na wszelkie „post­teatry”: teatr wystawiający „sztuki” w możliwie najlepszej interpretacji reżyserskiej i aktorskiej wciąż ma swoim ­miłośnikom do zaoferowania wiele potencjalnie niezwykłych wieczorów.

Na początek wielki kaliber: „Król Lear”. Tragedię Szekspira już 12 września będzie można obejrzeć w Teatrze im. Modrzejewskiej w Legnicy w reżyserii Anny Augustynowicz. W przedstawieniu współprodukowanym przez opolski Teatr im. Kochanowskiego tytułową rolę zagra gościnnie Michał Zbrojewicz. Później ten sam tekst w warszawskim Teatrze Dramatycznym wyreżyseruje Wawrzyniec Kostrzewski, a w premierze planowanej na styczeń rolę tytułową zagra... Halina Łabonarska.

Do tej legnicko-warszawskiej refleksji nad upadkiem władzy dołącza Teatr Współczesny, który zaprosił Jacka Głomba do wyreżyserowania światowej prapremiery sztuki rosyjskiego pisarza Artura Sołomonowa „Jak grzebaliśmy Stalina”. W roli Chruszczowa zobaczymy Marcina Trońskiego, Berię zagra Leon Charewicz, a Lenina – Damian Damięcki.

Teatry warszawskie proponują na ten sezon wiele przedstawień tworzonych według recepty: „atrakcyjny tekst, znani aktorzy, sprawny reżyser”. Teatr Dramatyczny przygotowuje takie klasyki współczesności, jak „Kariera Artura Ui” Bertolta Brechta (reż. Artur Tyszkiewicz) i „Pani Dalloway” Virginii Woolf (reż. Magdalena Miklasz), oraz aspirujące dopiero do tej kategorii nowe teksty, na czele z „Aby ci o tym donieść” Caryl Churchill (reż. Agnieszka Glińska). ­Teatr Polski zapowiada premierę znakomitej sztuki Edwarda Albeego „Trzy wysokie kobiety” z Grażyną Barszczewską, Hanną Skargą i Joanną Trzepiecińską. Ateneum zaprasza na typowo gwiazdorską produkcję: znany z kin „Kwartet” Ronalda Harwooda z Magdaleną Zawadzką, Marzeną Trybałą, Krzysztofem Gosztyłą i Krzysztofem Tyńcem. Zapewne ambitniejsze cele stawia sobie Wojciech Faruga ­przygotowując w Teatrze Narodowym inscenizację „Matki Joanny od Aniołów” Jarosława Iwaszkiewicza, ale i tak dla wielu widzów tej sceny najważniejsze będzie to, że tytułową rolę gra Małgorzata Kożuchowska.

Także poza Warszawą miłośnicy teatru dramatycznego nie powinni narzekać. W łódzkim Teatrze Nowym będzie trwać festiwal mistrza inteligentnych i inteligenckich gier scenicznych, Macieja Wojtyszki, który wyreżyseruje dwie idealne na warunki dystansu społecznego sztuki kameralne („Kto odkrył Amerykę?” Chrisy Spilioti i „Obietnicę poranka” Romaina Gary’ego) oraz własną „Żelazną konstrukcję”, wariację na temat „Wesela” Wyspiańskiego.

Reżyserzy wciąż mają pomysły

Wiele teatrów zapowiada przedstawienia, w których ze znanymi tekstami mierzyć się będą twórczynie i twórcy o wyraziście własnym charakterze scenicznego pisma. Po okresie pewnego uśpienia i przesuwanych premier pełen takich propozycji sezon zapowiada Narodowy Stary Teatr w Krakowie. Rozpocznie go przedstawienie Tadeusza Nyczka i Mikołaja Grabowskiego według korespondencji Wisławy Szymborskiej i Zbigniewa Herberta, a potem... napięcie wzrośnie. Do Starego wrócą Monika Strzępka i Paweł Demirski z przedstawieniem o seksualności, Michał Borczuch i Tomasz Śpiewak z własną wersją „Aktorów prowincjonalnych”, których sednem będzie spotkanie teatrów Starego i... Polskiego w Podziemiu oraz Agnieszka Glińska z inscenizacją „Wiśniowego sadu” Czechowa.

Nie zabraknie też propozycji młodszych twórczyń (Agnieszka Jakimiak i Magda Szpecht z adaptacją „Fiaska” Stanisława Lema) i twórców (Karol Klugowski reżyserujący własny poetycki scenariusz „Tonąca dziewczyna”, Beniamin Bukowski jako autor i reżyser „Braci polskich”). Wiosną Anna Smolar zmierzy się w autorskim spektaklu z postacią Halki, a Paweł Miśkiewicz z „Biesami” Dostojewskiego.

W wielu miastach część premier została przeniesiona z wiosny, część to propozycje nowe. Do tych pierwszych należą: „Nana” Emila Zoli w reżyserii Moniki Pęcikiewicz w Teatrze Polskim w Poznaniu, adaptacja „Końca z Eddym” Édouarda Louisa w reżyserii Anny Smolar (warszawskie Studio) i „Cud mniemany, czyli Krakowiacy i Górale” Wojciecha Bogusławskiego w wersji Cezarego Tomaszewskiego w Teatrze im. Słowackiego w Krakowie. Na czoło tych drugich wysuwa się zapowiadana przez warszawski Powszechny adaptacja „Biegunów” Olgi Tokarczuk w reżyserii Michała Zadary. Uwagę przykuwa także „Matka” Witkacego, którą w poznańskim Teatrze Nowym przygotowuje Radosław Stępień.

Dawne i nowe łączy inny znany reżyser, Radosław Rychcik, który najpierw pokaże w Sosnowcu przełożony z marca „Ślub” Gombrowicza, a potem w Gdańsku nową „Norę” Henryka Ibsena. Formalnie w sezonie poprzednim odbyła się w lubelskim Teatrze im. Osterwy premiera adaptacji „Nad Niemnem” Elizy Orzeszkowej przygotowana przez dramaturgiczno-reżyserski duet Hubert Sulima – Jędrzej Piaskowski. W lipcu jednak pewnie jeszcze mało kto ją widział, warto się spieszyć.

Sezon poprzedni i kolejny niejako zlały się w jedno także w Olsztynie, gdzie pod koniec sierpnia odbyła się premiera „Opętanych” Witolda Gombrowicza w inscenizacji Igora Gorzkowskiego. Do Teatru im. Jaracza wypadnie jesienią wrócić, choćby ze względu na podwójny jubileusz: 95 lat sceny miejskiej i 75 lat polskiej. Z tej okazji zapowiadane są dwa przedstawienia o skomplikowanej i niejednoznacznej historii Europy Środkowej: „Kamień” Mariusa von Mayenburga w reżyserii Adama Nalepy oraz adaptacja reportaży Melchiora Wańkowicza „Na tropach Smętka” w reżyserii Rudolfa Zioły.

Jesienią przypada też jubileusz Teatru im. Horzycy w Toruniu, jednak główne obchody jego stulecia przesunięte zostały na wiosnę 2021 r. Ale i tak dla widzów świętem będzie 7 listopada – dzień premiery opartego na księgach biblijnych przedstawienia Jerneja Lorenciego, który kilka lat temu zachwycił publiczność Festiwalu Kontakt swoją „Iliadą”. Z pewnością wiele dyskusji o historii i współczesności wzbudzi „Cholernie mocna miłość” Lutza van Dijka w reżyserii Aleksandry Jakubczak – historia miłości Polaka i żołnierza Wehrmachtu, która w czasie wojny wybuchła właśnie w Toruniu.

W minionych miesiącach wszyscy poznaliśmy trafność przysłowia „chcesz rozśmieszyć Pana Boga – opowiedz mu o swoich planach”. Zastrzec więc na koniec trzeba, że wszystko, co zapowiedziano wyżej, może ulec zmianie.

(Dariusz Kosiński, "W świecie zapowiedzianego końca", https://www.tygodnikpowszechny.pl, 31.08.2020)