Dwuczęściowa i dwudniowa (9 i 10 maja) premiera online multimedialnego widowiska zrealizowanego przez legnickich artystów wg "Dekameronu" Giovanniego Boccaccia była pierwszą polską produkcją teatralną w okresie izolacji epidemicznej. Już tylko z tego powodu zainteresowanie "Nowym Dekameronem" było spore, reakcje emocjonalne, recenzje życzliwe. Wszystko było tu nietypowe dla teatru, głównie za sprawą sposobu, w jaki zrealizowano ów filmowy w istocie produkt.


Obejrzeliśmy wielobarwny patchwork sklejony pod reżyserskim okiem Jacka Głomba z 22 elementów, w których skorzystano (czasami dość luźno) z 14 (z setki) nowel Boccaccia, 4 pieśni, a także z Prologu i w pewnej mierze z Posłowia. Legniccy aktorzy, wsparci innymi współtwórcami tej kompozycji, sami dokonali wyboru motywów, a także formy, w jakiej swoje fragmenty całości samodzielnie zrealizowali.

W efekcie oglądaliśmy elementy teatru telewizji, filmu, stylizacji na kino nieme i to z gatunku noir, teatru cieni oraz - nie mniej różnorodne formalnie i muzycznie - teledyski. Największym zaskoczeniem było jednak to, jak często i z jak znakomitym skutkiem, aktorzy-realizatorzy sięgnęli po komputerowo wspomagane, bardzo plastyczne i różnorodne formy profesjonalnej animacji filmowej, często pozostając w konsekwencji poza kadrem swoich kompozycji.

W całości było trochę jak w "Lokomotywie" Tuwima. Najpierw powoli jak żółw ociężale, by później nabrać pędu, wigoru, koloru i pieprzu. Co więcej część druga widowiska (a zatem emitowana następnego dnia), była zdecydowanie ciekawsza i efektowniejsza od pierwszej. Czy taka kompozycja to właściwy wybór dla widza przed komputerem, który szybko się nuży i gotów zrezygnować z oglądania całości? Mam wątpliwości. Nie mam ich natomiast, że taki patchwork można montować w niemal dowolnej sekwencji fragmentów.

Pewnym utrudnieniem w oglądaniu całości był zamieszczony w sieci w dniu premiery program "Nowego Dekameronu". Zawierał on wszystkie elementy kompozycji, jednak w innej niż montażowa kolejności. Zaskakujące było także ulokowanie Posłowia w finale pierwszego dnia emisji. To fragment, w którym Paweł Palcat - wystylizowany na Jokera z ubiegłorocznego amerykańskiego filmu Todda Phillipsa - podążając tropem Boccaccia podsumowuje wszak całość, tłumacząc powody pewnej obyczajowej frywolności, wesołkowatości, antyklerykalizmu, a ogólnie rzecz biorąc "nieprzystojności" opowiadanych historii wobec smętnego czasu zarazy.

Jak się wydaje rzecz w tym, że w legnickiej kompozycji postawiono na uwspółcześnienie całości odnosząc ją do izolacji, której doświadczamy. Rolę tę powierzono Rafałowi Cieluchowi, kreującemu artystę objętego kwarantanną z jej psychicznymi skutkami, który - począwszy od Prologu - spina całą kompozycję. W finałowej sekwencji, która jest klamrą widowiska i optymistycznym postulatem powrotu do normalności, opuszcza on bowiem swoje mieszkanie-izolatkę, by w pełnym słońcu, bez maseczki na twarzy, ruszyć w miasto. Formalna klamra zatem jest, ale sens Posłowia Boccaccia wyparował.

Dwudniowa premiera była równie ekstraordynaryjna, jak cała legnicka realizacja. Bo tylko w filmie lub w teatrze telewizji aktor może być częścią premierowej publiczności. Premierowa emisja była wyjątkowa także dlatego, że w trybie online można było ją na żywo komentować. Z czego spragnieni teatru widzowie chętnie i bardzo emocjonalnie korzystali.

Kompozycja legnickiego "Nowego Dekameronu" daje też szansę na recenzencką zabawę, by wytypować "the best of" zaprezentowanego widowiska. Oto zatem moje subiektywne HOT TOP 5 (w kolejności pojawiania się na ekranie):

* Bartosz Bulanda "Noc w Mugnone"
* Aleksandra Listwan "Brat Cipolla"
* Gabriela Fabian "Kury"
* Robert Gulaczyk "Gdyby nie ogon"
* Joanna Gonschorek "Diabeł i piekło"

Dlaczego jednak HOT TOP 5 plus 1? Owo "plus jeden" rezerwuję bowiem dla czterech teledysków zrealizowanych i wykonywanych przez Ewę Galusińską, których równoprawnymi twórcami byli Łukasz Matuszyk (muzyka) oraz Robert Urbański (słowa inspirowane pieśniami Boccaccia). Zachwycająca była ich stylistyczna różnorodność, zarówno muzyczna, jak i filmowa: "Nie zakocham się" (barwne, z dominantą bieli, czerni i czerwieni, multiplikacja obrazu, efekty stroboskopowe i solaryzacje), "Jestem kwiatem" (czarno-białe jednym ujęciem-zbliżeniem), "Amor" (w stylu pop-art i komiksu), "Ciągle to samo" (energetyczne połączenie funky i folku).

Zachęcam do podobnej zabawy każdego, kto ma własne typy na "the best of" legnickiego "Nowego Dekameronu". W maju będzie dwukrotna okazja, by obejrzeć tę niezwykłą realizację. Emisje w teatralnym serwisie YouTube oraz na profilu facebookowym teatru w środę i czwartek (20 i 21 maja) oraz w sobotę i niedzielę (30 i 31 maja) o godz. 20.00. Dowiecie się m.in. jak się diabła do piekła zapędza, ale też w jakim kraju kury rodzą się bez koguta.

Grzegorz Żurawiński