Podtytuł bajki legnickiego duetu aktorów, dramatopisarzy i reżyserów Paweł Wolak - Katarzyna Dworak-Wolak (PiK) "Taka bajka... że ten tego... możesz być kim chcesz kolego!" zdradza jej główne moralne i dydaktyczne przesłanie. Premierowej odsłonie (16 stycznia), choć fizycznie odbyła się na głównej scenie legnickiego teatru, nie towarzyszyły jednak dzieci na pandemicznie zamkniętej widowni. Nie było szans, by obserwować reakcje tych, do których adresowano przedstawienie. Ekran komputera jest zimny jak lód.


Legnicki PiK, który wyspecjalizował się w opowieściach penetrujących mroczną stronę ludzkiej duszy i - czasami ociekające wręcz krwią - konflikty w relacjach jednostki ze zbiorowością,  zaskoczył wierszowaną melodyjnie bajką. Można nawet rzec śpiewogrą, bo z piosenkami, które w wykonaniu duetu Katarzyna Dworak - Małgorzata Pauka pełniły w przedstawieniu także funkcję narracyjną. Zatem bajka dla dzieci? Bezspornie! Z tym jednak, że z rozlicznymi wstawkami, których prawdziwym adresatem są dorośli. Także wtrętami o zacięciu publicystycznym, a co więcej nawiązującymi wprost do polsko-polskich sporów o wolność, demokrację, kreowanie, a nawet zakłamywanie historii ("Co to komu szkodzi, jeśli prawda nas zawodzi?").

Bajkowy "Golec" w autorskiej reżyserii PiK ma rysy dydaktyczne, nawet moralizujące, jak u polskiego klasyka gatunku Ignacego Krasickiego, a przy tym alegoryczne, czasami z zacięciem satyrycznym, jak u Jana Brzechwy. Cytaty z Fredry i Boya-Żeleńskiego, które przeszły do historii i potocznego języka, również tu znajdziecie. Przy okazji dostrzeżecie także superkrawca pod postacią Szopa Pracza, w którego na chwilę wcieli się Robert Gulaczyk w fantastycznej stylizacji na zmarłego niedawno dyktatora haute couture Karla Lagerfelda ("Wielka moda, to nie zawsze jest wygoda" - zauważy jednak tytułowy bohater opowieści).

Jak to w bajkach bywa bohaterami opowiadanej historiii są zwierzęta (muchy, mrówki, pszczoły, myszy, nietoperka), choć problemy z którymi przyjdzie im się mierzyć są już z naszego, ludzkiego świata. Głównymi bohaterami opowieści są dwaj przyjaciele: Golec (golec piaskowy, pozbawiony owłosienia i niemal ślepy gryzoń żyjący stadnie w podziemnych norach; w tej roli Paweł Wolak) oraz Misza (mucha rodzaju męskiego grana przez Pawła Palcata). Dziwna to i niedobrana para. Golce znane są ze swej długowieczności i z zagadkowego dla nauki braku oznak starzenia się. Muchy zaś mają przed sobą żywot krótki, liczony ledwie w dniach. Jak takiej parze wybierać się we wspólną podróż do bajkowej krainy przygód, by odmienić swoje dotychczasowe życie?

Efektem jest opowieść nie tylko o przyjaźni, poszukiwaniu odmiany i celu w życiu, pierwszych zawodach miłosnych, ale też o stadnej zawiści, nietolerancji dla odmienności, wymuszaniu posłuszeństwa ("Gdzie jest większość, tam jest racja"), w tym także o przemocy. Kluczowym dla opowieści miejscem, do którego trafią obaj przyjaciele będzie szkoła (Wyższa Szkoła Mysia, na frontonie której wypisano hasło znane z pozabajkowych realiów: "Wolność. Równość. Demokracja"). Szkoła, czyli środowisko znane doskonale wszystkim dzieciom, głównym adresatom bajki, choć nie zawsze z tej najlepszej strony. Jednak, jak to w bajkach bywa, mimo przeszkód i wypadków, wszystko skończy się szczęśliwie. Misza w Pchełce (Katarzyna Dworak) znajdzie żonę, będzie wesele i radosna, roztańczona feta. Będzie też zbiorowo wyśpiewany postulatywny morał: "Świat pięknieje, świat się zmieni! Niech panuje u nas zgoda! Wolność, równość i swoboda! Żeby wola wolną była! A w różnorodności siła!". Dla dzieci? Także.

Zrealizowany premierowo w formule dramatyzowanego czytania spektakl (przygotowany ponoć w zaledwie cztery dni prób) transmitowany na żywo ze Sceny Gadzickiego do sieci to niemal gotowe przedstawienie. Gotowe, bo w kostiumie i z muzyką na żywo wykonywaną przez duet skrzypków (Krzysztof Figurski, Andrzej Olejnik), z elementami scenografii, w której główną rolę ogrywały wyświetlane w tle barwne i nakreślone w bajkowej poetyce rysunki Aleksandry Listwan. Niemal gotowe, bo w kilku przypadkach aktorzy wspierali się jednak egzemplarzami scenariusza, z którego odczytywali swoje kwestie, zwijając się przy tym jak w ukropie zmieniając kostiumy i odgrywane postacie. Tak, czy inaczej. Czapki z głów! Z nadzieją na przedstawienie grane przy wypełnionej dziećmi widowni. Tylko kiedy?

Grzegorz Żurawiński