OPERACJA „DUNAJ”
- Mało jest pomysłów, które otwierałyby tyle możliwości: mamy tu kawałek tragicznej historii XX wieku, mamy marzenie o wolności, rozjechane gąsienicami czołgów na Placu Wacława w Pradze, mamy pacyfistyczną satyrę na wojnę w stylu Szwejka, mamy wreszcie pastisz przygodowego kina wojennego w stylu „Czterech pancernych…” A wszystko to w realiach z Haszka i Hrabala. Czy może być lepszy pomysł na polsko-czeską komedię? - tak o swoim pomyśle na film fabularny mówi jego reżyser Jacek Głomb.
Gwiazdy na ekranie
Jak na polskie warunki „Operacja Dunaj” będzie niemal superprodukcją z budżetem grubo przekraczającym 2 mln euro. Pozwoliło to na zaangażowanie do filmu tak znanych aktorów jak Zbigniew Zamachowski, Maciej Stuhr, Tomasz Kot oraz czołówki aktorów czeskich (m.in. Eva Holubova i Jaroslav Dusek). Jednak największą sensację w obsadzie budzi nazwisko wybitnego czeskiego reżysera Jiríego Menzla, która zagra dróżnika Oskara (nomen-omen czeski reżyser jest laureatem amerykańskiego Oskara, którego otrzymał za słynny film „Pociągi pod specjalnym nadzorem”).
W filmie zobaczymy też wielu legnickich aktorów: Przemysława Bluszcza, Janusza Chabiora, Joanne Gonschorek, Bogdana Grzeszczaka, Rafała Cielucha, Pawła Wolaka, Tadeusza Ratuszniaka i Magdę Biegańską.
Oskarowy patron
Jak się jednak udało dotrzeć do tak wybitnego twórcy, jak Jirí Menzel, który nie tylko zagra, ale obejmie film swoją opieką artystyczną? - Wysłaliśmy mu scenariusz i długo przekonywaliśmy - wyjaśnia Włodzimierz Niderhaus, szef Wytwórni Filmów Fabularnych i Dokumentalnych w Warszawie i główny producent filmu.
- Na opiekę artystyczną zgodził się od razu, ale miał się zastanowić, czy zagra, bo w najbliższym czasie urodzi mu się pierwsze dziecko (Menzel ma… 70 lat, ale ma żonę o 40 lat młodszą!) i twórca obawiał się czy termin filmu nie będzie z tym wydarzeniem zbieżny. Po czterech dniach zgodził się jednak zagrać w naszym filmie. To wielce prestiżowy sukces – zauważa Niderhaus..
Czesi zazdroszczą
- To, że zaprosiliśmy do tej produkcji Czechów, jest oczywiste. Nie chcieliśmy wynająć tylko kilku czeskich aktorów - mówi Jacek Głomb. - Chcieliśmy, aby go współtworzyli, bo przecież jest to opowieść o naszych wspólnych losach. Poza tym realizujemy go z dbałością o szczegóły, i czeska pomoc jest nieodzowna, żeby ten film nie przypominał amerykańskich filmów o Rosji, na których wszyscy pękamy ze śmiechu z powodu głupich wpadek wynikających z nieznajomości realiów - dodaje.
- Nawiasem mówiąc, Czesi trochę nam nawet pozazdrościli pomysłu na film. Gdy czytali scenariusz zastanawiali się, dlaczego to oni nie wpadli na taki trop - dodaje Włodzimierz Niderhaus.
Producentem "Operacji Dunaj" ze strony naszych sąsiadów jest Rudolf Biermann, od czasu słynnych „Postrzyżyn” często współpracujący z Menzlem, ostatnio przy produkcji "Obsługiwałem angielskiego króla".
Nowy „Rudy”
Zdjęcia do "Operacji Dunaj" nakręci Jacek Petrycki, ulubiony operator Agnieszki Holland i autor zdjęć do pierwszych filmów Krzysztofa Kieślowskiego. Montażem zajmie się Jirí Brozek, od lat współpracujący z Jirím Menzlem, a muzykę skomponuje Bartosz Straburzyński, autor oprawy do wielu spektakli legnickiej sceny.
Pierwszy klaps padnie 1 sierpnia, a zdjęcia do filmu realizowane będą do połowy września. Plan będzie usytuowany głównie w Karpnikach koło Jeleniej Góry, twierdzy Modlin, Gryfowie Śląskim i w jednym z czeskich miast. Zdjęcia we wnętrzu czołgu zostaną nakręcone w warszawskiej wytwórni przy ulicy Chełmskiej.
Głównym czołgiem, który zobaczymy na ekranie będzie T-34, który Czesi mają niedaleko miejsca, w których będą kręcone zdjęcia. Zresztą wszystkie sceny, w których pojawią się czołgi z tamtej epoki, będą realizowane u sąsiadów. Jak się okazuje, Czechom po interwencji i obecności Rosjan pozostało ich sporo. W odróżnieniu od polskich maszyn z tego okresu, ich pojazdy są świetnie utrzymane i… jeżdżą.
Kino dla wszystkich
- Nie będzie to film niszowy, dla krytyków i koneserów. Zależy mi na filmie popularnym, który dotrze do masowej widowni. Myślę bowiem o widzu, który uwielbia „C. K. Dezerterów”, albo wciąż na nowo ogląda „Jak rozpętałem II wojnę światową”, wesołą historię o pechowym szeregowcu Franku Dolasie. To ma być film ludowy, do którego ludzie będą chcieli wracać. Ale też zrobiony z potrzeby serca i wstydu z polskiego udziału w inwazji na Czechosłowację - wyjaśnia Jacek Głomb.
- Chcemy zrobić film „i do śmiechu” i „do płaczu”. Zabawny, ale szlachetny w sposobie opowiadania. Nasi bohaterowie - załoga „Biedroneczki”, która zgubi się podczas inwazji wjeżdżając… do czeskiej knajpy (!) - nie są bojownikami o wolność i demokrację. Nie kierują nimi „szlachetne intencje”. Dopiero to, co spotyka ich podczas interwencji w Czechosłowacji, powoduje, że na swój sposób się zmieniają… - dodaje reżyser.
Prawda i fikcja
Film Głomba będzie wymyśloną fabułą, która czerpie ze zdarzeń prawdziwych. W czasie inwazji wojsk Układu Warszawskiego na Czechosłowację w sierpniu 1968 roku rzeczywiście pod Złotoryją zaginął polski czołg. Scenariusz Jacka Kondrackiego i Roberta Urbańskiego wychodzi od tego wydarzenia, ale dalej opowiada już fikcyjną – aczkolwiek zabawną i przewrotną – historię o tym, co działo się potem.
"Operacja Dunaj" będzie kręcona w dwóch językach. Na ekranie zobaczymy napisy przy czeskich dialogach, nasi sąsiedzi przy polskich. Premiera planowana jest na 21 sierpnia 2009 roku, równocześnie w Warszawie i w Pradze, dokładnie w kolejną rocznicę haniebnej inwazji.
MADE IN POLAND
Historia tej opowieści zatoczy koło, bowiem „Made in Poland” było pierwotnie scenariuszem filmowym, który zaadaptowany został na scenę. Premiera sztuki zrealizowanej w legnickim Teatrze Modrzejewskiej jesienią 2004 roku była ogromnym i spektakularnym sukcesem. Przedstawienie wygrywało praktycznie wszystkie konkursy, w których startowało, stając się teatralnym wydarzeniem nr 1 w Polsce lat 2004-2005.
Na żywo z Piekar
Telewizyjna wersja przedstawienia, którą zrealizowano „na żywo” podczas transmisji z legnickiej Sceny na Piekarach dla TVP Kultura we wrześniu 2005 roku została laureatem I Międzynarodowego Przeglądu Twórczości Telewizyjnej „Prix Visionica” we Wrocławiu (2007).
- Film nie będzie ani realizacją pierwotnego scenariusza, ani filmową wersją dramatu. To będzie miks tego, co najciekawsze w obu wersjach, a także sytuacje i postaci, które dopisałem później – zwierza się autor scenariusza i reżyser Przemysław Wojcieszek.
Nagroda i drzwi
Ciekawostką jest to, że kariera filmowego scenariusza „Made in Poland” zaczęła się od… nagrody, którą jego autor otrzymał na amerykańskim festiwalu Sundance. Jednak zanim historia młodego zbuntowanego blokersa nie powaliła na kolana krajowych krytyków teatralnych i publiczność, nikt nie chciał zaryzykować i wyłożyć pieniędzy na produkcję filmu. Wielu z dyrektorów krajowych scen, którzy także pokazali wrocławskiemu twórcy drzwi, poniewczasie bardzo tego żałowało…
- Jestem ciekaw wyniku i cieszę się, że do tej realizacji w ogóle doszło. Jest u nas trochę dziwnie, że filmowców nie uznaje się za artystów, a jeśli już, to nieprędko. Wystarczyło natomiast zrobić spektakl w teatrze, by tekst został doceniony i uznany za ważny – zauważa Wojcieszek.
Dobrze znane twarze
W filmie zobaczymy m.in. Przemysława Bluszcza (w roli księdza), Janusza Chabiora (jedynego aktora, który wcieli się w tę samą i rewelacyjną rolę Wiktora, którą grał w spektaklu teatralnym), a także Eryka Lubosa w nowej roli oraz Wiesława Cichego, który zagra sentymentalnego, ale brutalnego szefa gangu egzekutorów długów.
W głównej roli blokersa Bogusia zobaczymy jednak debiutanta, 23-letniego Piotra Wawera, aktora z Warszawy, którego Wojcieszek wypatrzył podczas jego gościnnych występów w wałbrzyskim teatrze. - Będą też inni debiutanci, bo bardzo zależy mi na tym, by aktorzy w tym filmie nie kojarzyli się widzom z serialami, ani telewizyjną reklamą – tłumaczy reżyser.
Najpierw „na sucho”
Zdjęcia do filmu, które zaczną się już w lipcu, realizowane będą jednak nie na legnickich Piekarach, ale na blokowiskach i innych plenerach we Wrocławiu. Absolutnie nietypowo poprzedzą je jednak… próby „na sucho”, bez udziału kamery, za którą stanie Jolanta Dylewska. – Chcę dać czas debiutantom na wejście w role – objaśnia Wojcieszek.
Tak czy inaczej film powstanie szybko, realizatorzy planują zakończenie zdjęć już na początku sierpnia. W porównaniu do filmu Głomba „Made in Poland” będzie tanią produkcją, którą producent Paweł Rakowski ze Skorpion ART. (ten sam, który produkuje „Małą Moskwę” Waldemara Krzystka) rozpoczyna z budżetem 1,5 mln zł. – Liczę jednak, że Telewizja Polska, albo inna, dorzuci drugie tyle – mówi reżyser.
Premiera w… Berlinie?
- Na tegoroczny, wrześniowy festiwal polskich filmów w Gdyni nie zdążę. Nie ma na to szans. Chciałbym zatem, by zdążyć na pierwszą dużą imprezę filmową, jaką będzie Międzynarodowy Festiwal Filmowy w Berlinie w lutym 2009 roku – zapowiada Przemysław Wojcieszek.
Reżyser musi się spieszyć, bo we wrześniu planuje kolejną premierę w legnickim teatrze, gdzie przystąpił do prób nad pierwszą częścią swojego tryptyku wolimierskiego. Spektakl o niezwykle długim tytule „Była już taka miłość, ale nie ma pewności, że to była nasza” (wiersz Ewy Lipskiej śpiewany przez Marka Grechutę) otworzy bowiem legnicki sezon teatralny 2008/2009. Sztuka wystawiana będzie w ewangelickim Kościele Mariackim.
Jacek Głomb (1964). Dziennikarz, historyk, reżyser teatralny, menadżer. Od 13 lat dyrektor naczelny i artystyczny Teatru im. Heleny Modrzejewskiej w Legnicy. Twórca teatru niepokornego, silnie zaangażowanego politycznie i społecznie, który realizuje wiele przedstawień w niekonwencjonalnych obiektach pozateatralnych: w starych halach fabrycznych, nieczynnych i zrujnowanych placówkach kultury, opuszczonych halach sklepowych. Reżyser adaptacji telewizyjnych spektakli: „Pasja, czyli rzecz o cudownym Zmartwychwstaniu Pana Naszego Jezusa Chrystusa” (1997), „Kwiaty Polskie” (2005), „Wschody i Zachody Miasta” (2005). Film „Operacja DUNAJ” będzie jego debiutem w roli reżysera filmu pełnometrażowego.
Przemysław Wojcieszek (1974), wrocławski reżyser filmowy i teatralny, scenarzysta, dramatopisarz. Karierę zaczynał od filmu. Zrealizował m.in. "Głośniej od bomb" (2001), "W dół kolorowym wzgórzem" (2004), za który odebrał w Gdyni Złote Lwy za reżyserię i "Doskonałe popołudnie" (2005), któremu zawdzięcza Paszport Polityki.
W teatrze wyreżyserował już osiem spektakli. Najgłośniejszym nadal jest legnicki „Made in Poland (2004), który był jego debiutem dramaturgicznym. Także drugi z legnickich spektakli „Osobisty Jezus” był jego wielkim sukcesem. Reżyserował także w teatrach w Warszawie, Wałbrzychu i na koniec (!) w rodzinnym Wrocławiu.
(Grzegorz Żurawiński, „Filmowe wakacje”, Konkrety.pl, 25.06.2008)