Sobota, czyli drugi dzień maratonu w ramach programu "Modrzejewska - Dom Otwarty", upłynął pod znakiem młodej reżyserii. Najpierw widzowie legnickiej sceny mieli okazję obejrzeć „Ojców”, czyli studencką realizację krakowskiej AST, by potem wziąć udział w dyskusji panelowej pn. „Etat w teatrze – marzenie czy zmora?”.

Gościnny spektakl w wykonaniu czwórki młodych aktorów: Mateusza Grodeckiego, Macieja Karczewskiego, Filipa Lipieckiego oraz Marcina Piotrowiaka, to opowieść o ojcostwie i paradygmacie męskości. Jaki powinien być ojciec? Czuły czy wymagający? Czy do pełnienia tej roli można się przygotować? Ile czasu powinien poświęcać dziecku? A w końcu czy mężczyźnie wypada okazywać publicznie swoją radość z posiadania potomstwa? Między innymi na te pytania odpowiedzi poszukują artyści, kierowani przez pochodzącego z Bolesławca reżysera Błażeja Biegasiewicza.

Zarówno przestrzeń, jak i forma spektaklu są surowe. Czarne ściany sceny, cztery krzesła i maski – to w zasadzie wszystko. Główny nacisk tej realizacji położony jest na słowa i emocje. Część scen rozgrywa się w formie dialogu, inne są monologowane, jeszcze inne przybierają formę bliższą stand-upowi. Całość bynajmniej nie jest pozbawiona humoru. Szczególnie zaskakująca sekwencja improwizowanych pytań publiczności, skierowanych do Tatusiów nr 1, 2, 3 i 4, kreowanych przez studentów krakowskiej AST. We wspomnianej scenie swój skromny udział zaznaczył z resztą sam reżyser, który był również uczestnikiem kawiarenkowej dyskusji panelowej prowadzonej przez Łukasza Drewniaka.

Poza Błażejem Biegasiewiczem udział w niej wzięli: Weronika Maria Kuśmider – znana w Legnicy z realizacji „Pustego miasta” Dejana Dukovskiego oraz Maksymilian Nowak – przygotowujący się do scenicznej adaptacji „Kartoteki” Tadeusza Różewicza w Teatrze Modrzejewskiej. Warto wspomnieć, że obie wspomniane produkcje są efektem współpracy legnickiej sceny z Akademią Teatralną z Warszawy, umożliwiającej młodym reżyserom realizację scenicznego dyplomu.

Podczas dyskusji goście Modrzejewskiej podjęli sporo istotnych tematów – nie tylko z perspektywy młodych reżyserów, ale również całego artystycznego środowiska, a także kadry menedżerskiej teatralnych scen. Zwrócono bowiem uwagę na dramatyczne niedofinansowanie sektora kultury w Polsce czy na pułapki i paradoksy coraz liczniejszych programów oraz konkursów promujących młodych twórców. Zaczęło się jednak od pytania o autorytety i system szkolnictwa artystycznego w Polsce.

Maksymilian Nowak: W takich momentach, kiedy starałem się mieć jakiś autorytet i za nim podążać, życie i realia polskiego teatru kierowały mnie w zupełnie inną stronę. Idąc do szkoły myślałem, że będę artystą niepokornym, z nikim nie będę się zgadzał, a tymczasem z Michałem Zadarą robię już trzeci spektakl.

Błażej Biegasiewicz: My podczas studiów reżyserskich nie dostajemy konkretnych narzędzi do wykorzystania. Kierunek jest odwrotny. Trzeba być jak najbardziej samodzielnym. Nie mamy dostępu do wiedzy, w jaki sposób reżyserzy przeprowadzają swoje próby. Dowiadujemy się tego z anegdotek, rozmów z aktorami, którzy mieli styczność z tymi postaciami.

Weronika Maria Kuśmider: Ja szłam do szkoły teatralnej z myślą, że znajdę tam autorytety. Byłam tego bardzo głodna. Jednym z największych rozczarowań kształcenia reżysera jest to, że nikt nam nic nie mówi. Spodziewałabym się, że na każdym roku poznaje się różne opcje, style i narzędzia, a w rzeczywistości tak to nie wygląda. Ja sobie zamieniłam słowo „autorytet” na „punkt odniesienia”. Dla mnie kimś takim był Piotr Cieplak.

Dalej goście dyskusji Teatru Modrzejewskiej odnieśli się do perspektyw młodego reżysera po zakończeniu szkoły teatralnej. Możliwości realizacyjne takich artystów ograniczają się w zasadzie do często nieudolnych prób nawiązania kontaktu z dyrektorami teatrów, brania udziału w konkursach i otwartych naborach oraz założenia organizacji pozarządowej i pozyskiwania funduszy z grantów.

Weronika Maria Kuśmider: Wszystkie konkursy dla młodych artystów promują tylko procent z nich.

Maksymilian Nowak: Jest jeszcze czwarta droga, którą ja idę, czyli wykonywanie w teatrze prac, których nikt nie chce wykonywać – tj. asystent, drugi reżyser, człowiek od brudnej roboty. Poznaje się ludzi, uzyskuje numer do dyrektora…

Błażej Biegasiewicz: Najlepszą drogą jest telefon do dyrektora, z którym wcześniej piło się wino, którego się wcześniej poznało.

Młodzi reżyserzy zwrócili również uwagę na „zabetonowanie” rynku artystycznego w Polsce oraz repertuarów teatrów, które często tworzone są z kilkuletnią perspektywą. W takich warunkach trudno o pozyskanie zlecenia i możliwość osobistego rozwoju. Wszystkie problemy środowiska sprowadzają się ostatecznie do kwestii niedostatecznego finansowania kultury, czego w Legnicy, wciąż czekającej na pierwszą w bieżącym sezonie artystycznym premierę, tłumaczyć nie trzeba.

Ciekawie wybrzmiały również odpowiedzi młodych reżyserów na pytanie o to, czego w teatrze robić nie wolno. Mocno w tym kontekście wybrzmiały słowa o szacunku do widza, na którego nie można zrzucać odpowiedzialności za niedostateczną komunikatywność spektaklu. „Widzów nie można oszukiwać” – powiedział Błażej Biegasiewicz. Teatr tworzony jest dla ludzi i to dla nich ma opowiadać historie. Przedstawienie nie musi być proste, ale musi być komunikatywne i zrozumiałe dla widza, zdaje się twierdzić młode pokolenie twórców polskiego teatru. Takie postrzeganie sprawy pozwala z optymizmem patrzeć w przyszłość i oczekiwać kolejnych scenicznych realizacji w reżyserii gości sobotniej dyskusji.

Konrad Pruszyński