Czytanie @ktu – legnickiej gazety teatralnej jest pożyteczne. Znajdujemy tam nie tylko zaproszenia na spektakle THM oraz ich recenzje, najczęściej tutejszych sprawozdawców kulturalnych, ale także doniesienia o legniczanach robiących w teatrze poza Legnicą i mówiących o nim gdzieś-gdzieś. Pisze Adam Kowalczyk.

W radio, w internecie, w telewizji – rzadko, chyba lokalnej.
Niżej podpisany ma niejedno na sumieniu w tym temacie i właśnie dlatego pozwala sobie na niniejsze małe widzimisię.

Lekturę @ktu polecałbym nie tylko teatromanom czy zakochanym w Legnicy albo admiratorom niezłomności Jacka Głomba. Nie.
Dostajemy bowiem w @kcie sporo adresów ciekawych tekstów lub witryn, w których kulturę widzi się szeroko, włącznie z teatrem, ale jako jednym z wielu jej licznych dopływów.
W cytowanych przez @kt portalach rozpoznawane są również jakieś cieki tajemne, dokuczliwe przecieki i nieciekawe nacieki na fasadzie kultury – co zawsze warto śledzić. Bowiem poprzestawanie na propagandzie (Gramy dla was) lub kreowanym przez legnicką otulinę medialną wizerunku THM mogłoby spowodować nieznośne otępienie, utratę smaku lub intelektualny zastój.
W kwestii kreowania pouczające mogą się wydać dwie obserwacje zabiegów popełnionych w @kcie w ostatnim tylko czasie.
Pierwszy – kiedy lead do ankiety miesięcznika Teatr – Najlepszy, najlepsza, najlepsi w sezonie 2022/2023 pominął Ewę Galusińską jako Lubow Raniewską z Wiśniowego sadu w reżyserii Łukasza Kosa. To przeoczenie fantastycznego wokalu i znakomitej aktorki legnickiej jest, oczywiście, niedopuszczalnym zagapieniem się, choć aktorka z pewnością jakoś się z tego wyliże.
I druga, nowsza, gdy tekst Jolanty Kowalskiej pt. Polityka w teatrze – teatr w polityce z portalu e-teatr @kt zapowiedział następująco: Artykuł zamieszczony w „Nowym RAPTULARZU” e-teatru zawiera liczne odniesienia do legnickich spektakli – Zrozumieć H. czy Obywatel M. – historyja.
I rzeczywiście – Legnica została przez Jolantę Kowalską wspomniana – dwukrotnie.
Według @ktu są to odniesienia liczne.
Ale nie koniec na tym.
Bowiem apendyx @ktu, rzadko załączany do przedruków, zamieszcza tekst następujący:
W kontekście poruszanego przez autorkę tematu warto przypomnieć legnicki „Hymn narodowy” Przemysława Wojcieszka (premiera: 2 kwietnia 2016 roku), czyli „paradę polskich upiorów – najgorętszych sporów politycznych ostatnich lat w groteskowej wiwisekcji. Do tego paradę kreacji aktorskich odtwarzających w krzywym zwierciadle postacie życia publicznego z pierwszych stron gazet.
Ten aneks, nie wiadomo – czy jest aktem wzmacniającym tę skromną liczność, czy jest aktem kreacji.
Może i jednym, i drugim?
Autorka Teatru w polityce… nie wspomina o Hymnie… choć w swoim tekście sięga końca XX wieku w teatrze (Historia PRL wg Mrożka wyreżyserowana przez Jerzego Jarockiego w Polskim we Wrocławiu w 1998 roku) i teatralnych tytułów politycznych wymienia mocno ponad dwadzieścia. Każdy spektakl, co można sprawdzić, omawia szczerze w zgodzie z tytułem, wskazując jego polityczne składniki.
O polskim teatrze Jolanta Kowalska wie zapewne niejedno i nie tylko o jego scenie, ale także o tym, czego z widowni nie widać. We wspomnianej wyżej ankiecie sygnalizowała istnienie arcyciekawego, arcyintrygującego i arcytajemniczego tematu nadużyć teatru wobec widza.
I gdy pominęła Hymn… , jeśli więc pominęła Hymn… – to z pewną trudnością trzeba by przyjąć, że postąpiła tak przez nieuwagę.
Jeśli uda się to jakoś sprawdzić (może telefonicznie?), napiszę w tej sprawie do Piastowskiej.
I do @ktu.
Doklejanie Jolancie Kowalskiej do jej dwudziestu sześciu tytułów jeszcze Hymnu narodowego z Legnicy wydaje się więc takie sobie. Zwłaszcza, że ta wklejka jest jakimś niedocytatem (co z tym cudzysłowem?) z afisza lub ulotki anonsującej podwójną premierę Hymu narodowego.
A ponadto, co może być ważniejsze, recenzenci wypowiadali się o tym widowisku raczej bez entuzjazmu: artystyczny eksces (Marta Bryś), nie jest scenicznym arcydziełem (Leszek Pułka), w ogóle nie zbliża się do poważnego roztrząsania kwestii politycznych (Ewa Guderian-Czaplińska).
Wydaje się, że tytuły z lat 1998-2023 (wspomniany aktualny wynik wyborczy) opisane w tekście Jolanty Kowalskiej są wystarczającym materiałem dowodowym bez aneksowania go Hymnem… .

Jest tam jednak jeszcze coś ciekawego. Coś, co dotyczy teatru z Legnicy, choć nazwy własne ani teatru, ani miasta – nie padają.
Czytamy bowiem w incipitach części piątej i szóstej, co następuje:
5. Nadzwyczaj płodne teatralnie bywały kolejne kadencje rządów Prawa i Sprawiedliwości. Już pierwsza odsłona władzy partii braci Kaczyńskich przyniosła wysyp aluzji.
oraz
6. Dwie kadencje rządów partii Donalda Tuska ograniczyły zainteresowanie teatru personami życia politycznego, choć nie wyrugowały ze scen polityki, obecnej zwłaszcza w komentarzach dotyczących katastrofy smoleńskiej (to tutaj pewnie mógłby się zmieścić Hymn narodowy Przemysława Wojcieszka, nie został jednak wymieniony).
Gdyby podobnie jak @kt tworzyć konteksty, dałoby się zauważyć, że dwie kadencje rządów partii Donalda Tuska przyniosły niemało zawiadomień o politycznych postaciach i zdarzeniach wartych czy to tragedii, farsy czy zjadliwej satyry w polskich teatrach.
W kułak śmiać się lub w głos, i ręce załamywać byłoby nad czym. Przeoczono wszakże niemało okazji i pominięto takie figury politycznej sceny jak Janusz Palikot, Ryszard Petru, Sławomir Nowak czy w końcu – samego Donalda Tuska.
Choć szef legnickiej sceny miał wypowiedzieć takie oto słowa: Teatr musi być odważny, nie może żyć w cieniu oczekiwań władzy, sponsorów i autocenzury. To jest nasz obowiązek i nasza misja społeczna. – to trzeba po prostu, z żalem, uznać, że duch artysty polata kędy chce i dlatego właśnie spektakle
o czasie dwu kadencji rządów partii Donalda Tuska nie powstawały nazbyt licznie albo, jak wykazała Jolanta Kowalska – nadzwyczaj rzadko.
Czy to dziwi?
Cóż… .
Sąsiadujący z analizą Polityka w teatrze – teatr w polityce Felieton jesienny a przez to bardzo polityczny Małgorzaty Piekutowej jest równie (a może nawet bardziej) interesujący.
Nie przedrukowano go jednak w @kcie, bo brak w nim wzmianek o Legnicy czy choćby o legniczanach zajętych teatrem w Polsce.
A szkoda, bo, podobnie, mógłby w ramach kontekstu rzucić nieco światła i na legnicką scenę oraz jej przyległości.
Do tekstu samego Małgorzaty Piekutowej (krótki) wytrwałych wolno odesłać na e-teatr.pl.
Zacytujmy na początek – jego zakończenie: Jak słychać, Ministerstwo Edukacji i Nauki padnie powyborczym łupem lewicy. Wyjechać to za mało. Pora umierać.
Felieton… 
dotyczy Dialogu Puzyny – wydawnictwa o zawłaszczaniu instytucji kultury przejętych przez PiS i objętych dobrą zmianą. Jego autorzy to zespół osierocony po odejściu Jacka Sieradzkiego naczelnego redaktora Dialogu na emeryturę. Zespół, któremu zdarzyło się, że nowym naczelnym został, krótko mówiąc, ktoś, kto nie pasował, bo wskazało go Ministerstwo KiDN.
Spisane w Dialogu Puzyny wyczyny autorka Felietonu… określiła tak: chwyty poniżej pasawystępy histerycznezłożone z półprawd kroniki, wyznania znerwicowanych pracowników, motywowana politycznie nawalanka, obezwładniające wprost świadectwo hipokryzji.
Samo zaś pojmowanie przez nich przejmowania scharakteryzowała: Zdaniem redakcji Dialogu Puzyny z „przejęciem” mamy do czynienia zawsze wtedy, kiedy na stanowiska szefów narodowych instytucji kultury powoływani są ludzie, których światopogląd nie nadąża za tempem i oczekiwaniami progresistów.
Czy ma to coś wspólnego z THM?
O tym, że polityczna prawica to zamordyści a katolicy – zakłamane oszołomy i zdrajcy bez czoła, bo wierne Watykanowi – mówił bez artystycznych dekoracji właśnie Hymn narodowy.
Dzieło, jak zauważyliśmy wyżej – odwagi, obowiązku i misji społecznej.
Dziwne, że @kt w ramach ustalania kontekstu, nie zauważył, że w jednym z songów Wodewilu, najnowszego jak dotąd widowiska THM, pojawiła się figura ministra z pistoletem za paskiem spodni.
Toż to minister Ziobro – wypisz, wymaluj! Autorom Wodewilu nie mogło to ujść; o pistolecie ministra Grabarczyka (rok 2015) w teatrze nie śpiewano w Legnicy kantat ani o zegarku Nowaka Sławomira. Szefa gabinetu politycznego premiera Donalda Tuska.
O zegarkach członków PO można by zresztą wówczas operę napisać.
Czy to nie ta sama hipokryzja?
I udawanie, że nasi są ok, a moherowe Grażyny trzeba zamknąć w zakrystii?
To jest tak zwany progres albo progresizm. Który nazywam sobie postempem, a Małgorzata Piekutowa hipokryzją.

Będę kończył, bo w e-teatrze wyjątkowo ciekawe teksty, a czasu mało.
Redaktorowi @ktu życzę zaś sukcesów; niech poza tym wie, że uważnie śledzi się jego pracę.

(Adam Kowalczyk, „Akty @ktu”, https://www.gazetapiastowska.pl/, 30.10.2023)