Prezydent Legnicy Tadeusz Krzakowski wysłał marszałkowi Dolnego Śląska do podpisu nową umowę z pomniejszoną o 0,5 mln zł dotacją dla Teatru Modrzejewskiej. Marszałek jej nie podpisze, bo - jak twierdzi - wciąż obowiązuje stara umowa z 2009 r. Pat może przerwać tylko sąd, ale żadna ze stron nie pali się do wkroczenia na tę ścieżkę. Ten tlący się konflikt stanowi poważne zagrożenie dla bytu teatru. Artykuł Piotra Kanikowskiego.

Taki obraz sytuacji rysuje się po wczorajszej sesji Rady Miejskiej Legnicy. Temat wywołał radny Maciej Kupaj z Koalicji Obywatelskiej. Próbował ustalić, jak prezydent Tadeusz Krzakowski zachowa się wobec oświadczeń Krzysztofa Maja, członka zarządu województwa odpowiedzialnego za kulturę, że złożone w czerwcu ub. r. wypowiedzenie umowy w sprawie współprowadzenia Teatru Modrzejewskiej jest nieskuteczne. 

- Nie mamy żadnego powodu, aby iść do sądu. Jeśli marszałek chce, to niech on idzie - mówił podczas sesji prezydent Tadeusz Krzakowski.

Według niego, umowy z 2009 r., która zobowiązywała miasto Legnica do łożenia na Teatr Modrzejewskiej kwoty co najmniej 1,5 mln zł rocznie, od 31 grudnia 2022 r. formalnie nie ma. W budżecie na 2023 r. została przewidziana dotacja dla teatru w wysokości 1 mln zł, ale prezydent zapowiada, że nie przekaże ani grosza dopóki marszałek nie złoży podpisu pod nową umową. Wobec fiaska półrocznych negocjacji w tej sprawie, Tadeusz Krzakowski sformułował ją sam jak mu pasowało, podpisał jednostronnie i w ubiegłym tygodniu przesłał marszałkowi do podpisania. Czeka na zwrotną korespondencję. 

Radny Maciej Kupaj wskazywał, że działania prezydenta zmierzające do wypowiedzenia umowy z 2009 r są bezprawne, bo podjął je wbrew woli Rady Miejskiej Legnicy, wyrażonej w uchwale z grudnia 2008 r.

- Rada miejska nie dała prezydentowi kompetencji do wypowiedzenia umowy. Czy pan przestanie łamać prawo? - dociskał prezydenta Maciej Kupaj. 

- Czy prezydent złamał prawo? Ktoś to musi rozstrzygnąć. W tej kwestii głos należy do sądu powszechnego - odpowiadał radnemu mec. Mirosław Zagrobelny, radca prawny Urzędu Miasta w Legnicy. To on przygotował dla Tadeusza Krzakowskiego opinię prawną, zgodnie z którą prezydent nie musiał pytać nikogo o zgodę na wypowiedzenie umowy w sprawie teatru. Według Mirosława Zagrobelnego, uchwałą z 2008 r. rada miejska scedowała na prezydenta kompetencje by zawrzeć z marszałkiem umowę i ją wypowiedzieć.

- To rada miejska musiała wyrazić zgodę na współprowadzenie instytucji kultury i do rady miejskiej należała zgoda na wypowiedzenie umowy - polemizował z mecenasem Zagrobelnym Maciej Kupaj. - Uważam, że powinniśmy szybko się rakiem wycofać z tego błędu, a nie stawiać instytucję kultury, jedną z najważniejszych w mieście, pod ścianą. To zagrożenie dla jej funkcjonowania. 

Czy Jacek Głomb, dyrektor Teatru Modrzejewskiej w Legnicy, rozważa możliwość skierowania sprawy do sądu?

- Do sądu na pewno nie. Jeśli gdzieś pójdę z tym problemem, to raczej do prokuratury - odpowiada Jacek Głomb. - Na razie czekam, co zrobi marszałek Dolnego Śląska. 

W budżecie samorządu województwa dolnośląskiego dla legnickiego teatru przewidziano w tym roku ponad 6 mln zł. Zdaniem Jacka Głomba, to dobre pieniądze, które pozwoliły dyrektorowi m.in. przeprowadzić regulację płac.     

(Piotr Kanikowski, „Marszałek swoje, prezydent swoje, a teatr ma problem”, https://tulegnica.pl/, 31.01.2023)