Z okazji setnych urodzin Zabrza Teatr Nowy przygotował dla mieszkańców premierę spektaklu "Chopcy z Roosevelta" o jednym z największych symboli tego miasta - klubie piłkarskim Górnik Zabrze. Reżyserem jest Jacek Głomb, a inspiracją był reportaż Pawła Czado "Górnik Zabrze. Opowieść o złotych latach". Recenzja Marii Sławińskiej.

Wybrane opowieści zawarte w reportażu dramaturżka Katarzyna Knychalska przełożyła na scenariusz teatralny, a reżyser Jacek Głomb znalazł dla nich odpowiednie sytuacje sceniczne. Zdecydował się na proste formalnie rozwiązania, zostawiając sporo przestrzeni na wspomnienia w tym teatrze narracji.

Dominujące w materii spektaklu słowo zespół aktorski ożywia z wielką łatwością, wykorzystując przy tym niespożyte pokłady energii. Ich dynamiczne działania przechodzą ze sceny w scenę, z historii w historię. Przy czym aktorska aktywność w przestrzeni sceny jest ograniczona do minimum.

Zespół opowiada widzom losy poszczególnych piłkarzy, którzy grali w „bal" od małego; którzy - broniąc piłki na bramce - stracili prawie wszystkie palce, i tych, którzy... marzyli o narodzinach córki, gdyż obawiali się, że syn mógłby kibicować innemu klubowi piłkarskiemu.

Przedstawiona nam zostaje również perspektywa trenera, który „gonił chopców", aby o północy byli już w łóżkach, oraz punkt widzenia "totalnego kibica", który, nawet flirtując, nie porzucał tematu piłki.

Historie o zabrzańskim klubie i jego kibicach wpisane są w czasy PRL-u. Na przykład pralka Frania jest walutą, którą płaci się za to, aby syn mógł grać w barwach Górnika, a mecze klubu cały blok ogląda przy jednym odbiorniku telewizyjnym, gdyż wówczas jego posiadanie było luksusem.

Sentymentalny powrót do czasów wspólnego kibicowania naturalnie otwiera twórcom spektaklu tematykę regionalnej wspólnotowości, lokalnego patriotyzmu. „Klubu się nie porzuca" - padają ze sceny słowa, co jednocześnie oznacza, że nie porzuca się ziemi, na której ów klub wyrósł. A skoro w Zabrzu jest tak dobry zespół, to nie ma powodów, żeby nie kochać tego miasta!

Mimo że operuje się w tym spektaklu głównie słowem, to widzowie z uwagą chłoną każdy jego szczegół i często entuzjastycznie reagują na opowiadane im przez aktorów historie z przeszłości.

„Chopcy z Roosevelta" to również teatr, w którym słychać śląską godkę - naturalną, autentyczną, z serca. Całość zaś dopełnia żywiołowa muzyka autorstwa Bartosza Straburzyńskiego, budząca skojarzenia ze Śląskiem. 

Do śląskich klimatów odsyła także scenografia Małgorzaty Bulandy. Granice scenicznego świata wyznaczają tu ściany (niby) z węgla i górnicze szole, czyli windy. Wspominanie wydarza się więc w podziemnym uniwersum, w kopalni. - Opowiadamy o tym kawałku świata, gdzie piłka i "gruba" są ważnym elementem codzienności - zdają się komunikować twórcy.

Podczas premiery, która odbyła się w piątek, w Teatrze Nowym można było ujrzeć - prócz teatromanów - wiele osób w piłkarskich szalikach. Czy kolejne pokazy "Chopców z Roosevelta" przyciągną na widownię kibiców Górnika Zabrza albo po prostu miłośników piłki nożnej? Czy jest szansa na powiększenie grona odbiorców tego spektaklu? Wydaje się, że tak właśnie się stanie - i mecz, i teatr należą wszak do grupy emocjonujących widowisk, a najnowsza propozycja w reżyserii Jacka Głomba to widowisko z rodzaju tych, których nie można przegapić!

(Maria Sławińska, „Bo najważniejsza jest "bal". Po premierze spektaklu "Chopcy z Roosevelta" w Teatrze Nowym w Zabrzu”, https://katowice.wyborcza.pl/katowice/, 10.10.2022)