Legnickiego „Iwanowa” można porównać do oper mydlanych. Mało kto przyznaje, że je ogląda, a biją rekordy popularności. Jak widać, potrzeba było klasycznej sztuki, gdzie aktorzy grają na scenie, zamiast w opuszczonej fabryce, a widzowie siedzą w wygodnych, teatralnych fotelach.

Kiedy pierwszy raz zobaczyłam na scenie Alkmenę od razu przyszła mi na myśl „Dama z łasiczką”. Na początku spokojna i nieruchoma, a płaszcz to jedyna rzecz, jaką posiada. To postać niesamowita i rzadko spotykana. Ukazuje inną stronę „Matki Polki”. Udowadnia,  że matka zawsze staje murem za swoim dzieckiem.

"III Furie" to spektakl zapierający dech w piersiach, którego twórcą jest Marcin Liber. Jedną z głównych bohaterek była postać, odgrywana przez Joannę Gonschorek, dzięki której pierwsza część widowiska nabrała smutnego, a zarazem zagadkowego charakteru. To historia prostej kobiety, matki skrzywdzonej przez los. Matki, której odebrano to, co dla niej najcenniejsze.

Współczesny wzorzec Matki Boskiej zagrała Małgorzata Urbańska, która w chłodny i bezuczuciowy sposób zadaje pytanie "po co komu dzieci?". W części drugiej widowiska aktorka wciela się w postać komunistki Haliny, która domaga się surowej kary dla matki syna jej oprawcy. W obu historiach Urbańska odgrywa bohaterów surowych, mających własne, dobrze przemyślane teorie na temat świata i jego funkcjonowania.

Spektakl to prawdziwie furiacka, ale zarazem artystycznie domyślana opowieść o Polsce, która się składa z dwóch historii opowiedzianych przez kobiety. Najważniejszą rolą Apolla jest narracja. Wprowadza nas w każdą historię, komentuje wydarzenia. Postać zagrana przez Rafała Cielucha w spektaklu „III Furie” wywarła na mnie ogromne wrażenie.

Przypomniano mi, że kombatant może jeszcze marzyć – pisze legniczanin w liście, w którym opisał swoje emocje i wrażenia po widowisku „Pomnik Przyjaźni” wystawionym 3 października na legnickim Placu Słowiańskim.

Jak sprawić, by na jednym spektaklu pojawił się przedszkolak, jego starszy brat oraz rodzice i dziadkowie? Odpowiedź jest prosta. Najnowsza propozycja legnickiego teatru, czyli spektakl familijny "Niekończąca się opowieść".

Można powiedzieć, że przygotowany w zaledwie dwa tygodnie warsztatów "Lato w teatrze" spektakl „Jak ptaki…”, odniósł sukces. Wszystkie możliwe miejsca na widowni holu Pałacu Radolińskich w Jarocinie były zajęte, a publiczność co kilka minut nagradzała młodych aktorów gromkimi brawami.

Gdyby nie ruch, elementy tańca i muzyka spektakl „Jak ptaki…” byłby nudny. Zwłaszcza muzyka wykonana przez młodzież na żywo odgrywała znaczącą rolę w przedstawieniu, które było finałowym akcentem „Lata w teatrze” w Jarocinie. Spektakl nagrodzono jednak długimi brawami.

„Kto nie marzy, ten nie żyje”. Te słowa usłyszeliśmy na początku i końcu spektaklu „Jak ptaki…” podczas premiery przedstawienia, które kończyło jarocińskie „Lato w teatrze”. Dzieci się bały, ale publiczność była pod wrażeniem.