Katarzyna Kotlińska: Brawa dla aktorek
- Szczegóły
Po raz kolejny (21 października - przyp. red. serwisu) w legnickim Teatrze imienia Heleny Modrzejewskiej, można było obejrzeć spektakl pt. „Fotografie”. Sztuka powstała w oparciu o książkę Janusza Andermana. „Fotografie” to cykl opowiadań, drukowanych na łamach Gazety Wyborczej. Dopełnieniem tej powieści jest książka „Nowe Fotografie”, która ukazała się w 2007 r.
O adaptację mistrzowskiej, niekiedy bardzo ironicznej prozy Andermana pokusił się, śmiem twierdzić, wybitny reżyser, związany twórczo od wielu lat z Teatrem Modrzejewskiej - Paweł Kamza. Artysta obycie w dziedzinie literatury, teatru i szeroko pojętej sztuki zawdzięcza swoim humanistycznym zamiłowaniom. Kamza ukończył studia na kierunkach: filologia polska, filozofia i reżyseria.
Zetknięcie z tak szeroką myślą humanistyczną sprawia, że reżyser ma solidne podstawy teoretyczne, co jest szczególnie cenne w kształtowaniu własnej drogi twórczej. Podziwiając dokonania Kamzy na polu dramaturgii i reżyserii, można uznać, że jego pogląd na życie i sztukę jest mocno i bardzo dobrze ukształtowany.
Wracając do meritum czyli recenzji spektaklu. Przestawienie odbyło się w scenerii niczym nie przypominającej sali teatralnej - między innymi z tego słynie legnicki teatr Jacka Głomba. „Fotografie” można było podziwiać w opuszczonej sali w dawnym pawilonie handlowym przy ulicy Izerskiej na Piekarach. Dobór miejsca na potrzeby tego spektaklu był trafny i uzasadniony ponieważ akcja rozpoczęła się na fikcyjnym peronie legnickiego dworca.
„Fotografie” to przede wszystkim historie siedmiu pięknych kobiet, których wspólna podróż zaczyna się w pociągu. W tak wąskiej przestrzeni publicznej chcąc-niechcąc ludzkie losy splatają się ze sobą niekiedy subtelnie innym razem znacząco i humorystycznie.
Bohaterki zaczynają rozmawiać, poznają swoje zawikłane historie, które często chcemy ukryć ze wstydu i z lęku przed oceną oraz ze strachu przed samym sobą. Każda kobieta w tym spektaklu jest zupełnie innym charakterem. Oglądając przedstawienie odniosłam wrażenie, że zamysłem reżysera było dokonanie subtelnej wiwisekcji osobowości. Przez godzinę i piętnaście minut widz odkrywał prawdę o tych specyficznych kobietach zapętlonych w swoje własne małe i duże dramaty. Ciekawym jest fakt, że bohaterki mimo różnic mają jedną wspólną rzecz - wszystkie rozpaczliwie potrzebują miłości i akceptacji.
Jedno jest pewne - scena należała do pań, gra aktorska wyśmienita, nie wiem czy potrafiłabym wyróżnić tylko jedną osobę. Szczególnie na uwagę zasługuje Małgorzata Urbańska - kuracjuszka, jasnowidzka. To jej postać sprawiła, że widownia nie mogła opanować śmiechu. Drugą artystyczną kreacją, która przypadła mi do gustu, jest neurotczna i nadwrażliwa malarka z Paryża - Gabriela Fabian. Nie można pominąć buńczucznej i zabawnej bokserki (z woli ojca) uwielbiającej poezję i cytującej Talmud - Katarzyny Dworak.
„Fotografie” to także portfolio zdarzeń i dokumentacja czasów w którym przyszło żyć moim rodzicom. To czas pochodów pierwszomajowych, "wielkich polityków" i pustych półek w sklepach - Polska Rzeczpospolita Ludowa.
Jeszcze słowo o scenografii - jest szczególnie skromna, ale za to przemyślana i wymowna, nawiązująca do pustki dworca. Nie ma prawie żadnych rekwizytów. Cała oprawa plastyczna sprowadza się do siedmiu skrzynek na kółkach służących głownie za miejsca w wagonie lub za torby podróżne.
W całym przedstawieniu nie podobały mi się dwie rzeczy: banalne zakończenie, gdzie wszystko ni z tego ni z owego cudownie układa się po myśli bohaterek oraz niepotrzebny - wspominany już przez niektórych krytyków - watek antysemicki.
Ogólnie brawa dla reżysera za "stawienie czoła" prozie Andermana i przełożeniu jej w ekspresji teatralnej. Słowa uznania dla pięknych i utalentowanych pań - legnickich aktorek. Bez was ten spektakl by nie istniał. „Fotografie” to złożony gatunek sztuki, widać tutaj humor, groteskę, dramat i tragikomedię, można napisać - jak w życiu.
Katarzyna Kotlińska