Na ekranie legnickiej Sceny Gadzickiego w czwartek 16 lutego zobaczymy zrealizowaną w 2010 roku filmową wersję opowieści, którą Przemysław Wojcieszek z hukiem debiutował w polskim teatrze. Początek projekcji o 19.00. Bezpłatne wejściówki do odebrania w kasie biletowej teatru.
Comiesięczne projekcje filmów, które są kinowymi bądź telewizyjnymi adaptacjami sztuk teatralnych to nowy cykl spotkań z miłośnikami dramatu i sceny zainaugurowany w styczniu br. pokazem zrealizowanej w 2005 roku telewizyjnej wersji „Wschodów i Zachodów Miasta” (podobnie jak wersja sceniczna wg scenariusza Roberta Urbańskiego i w reżyserii Jacka Głomba).
Wraz z kinową wersją historia „Made in Poland” zatoczyła koło. Przemysław Wojcieszek scenariusz tego filmu napisał bowiem w 2001 roku. Przez kilka następnych lat nie był jednak w stanie zebrać funduszy na jego realizację. Za namową Jacka Głomba przerobił go jednak na sztukę teatralną i jesienią 2004 roku wystawił na blokowisku legnickiego osiedla Piekary.
Spektakl odniósł spektakularny sukces przynosząc jego twórcom i wykonawcom bezprecedensowo wielką liczbę festiwalowych nagród. Doczekał się także telewizyjnej wersji, którą w 2005 roku zrealizowała TVP Kultura podczas bezpośredniej transmisji z legnickiej Sceny na Piekarach. Także tej realizacji nie ominęły laury. W 2007 roku „Made in Poland” w czarno-białej telewizyjnej wersji nagrodzono Grand Prix Międzynarodowego Przeglądu Twórczości Telewizyjnej „Prix Visionica” we Wrocławiu.
Historia opowiedziana w filmie nie różni się zasadniczo od tej granej na teatralnych scenach (nie tylko polskich). Nastoletni Boguś (Piotr Wawer jr) rzuca ministranturę i z wytatuowanym napisem „fuck off" na czole, a żelaznym prętem w ręku, rusza w blokowisko. Rozbija samochody na osiedlowym parkingu, demoluje budki telefoniczne. Wściekły na wszystko chciałby rozpalić rewolucję, ale nie bardzo wie, pod jakim hasłem. Nienawidzi ludzi władzy, ale także gwiazd telewizji i reklam, księży, artystów i dresiarzy, Rosjan, Niemców, Chińczyków, a zwłaszcza Amerykanów. Wpada w ślepą uliczkę buntu dla buntu. O jego duszę, bezpieczeństwo i przyszłość walczą ksiądz (Przemysław Bluszcz) i nauczyciel-alkoholik, miłośnik poezji (Janusz Chabior).
Jak zauważali krytycy siłą filmu Wojcieszka jest forma. Czarno-białe, quasi-dokumentalne zdjęcia Jolanty Dylewskiej, niezwykle dynamiczny montaż wzmacniający gniew Bogusia i przerywające raz po raz akcję krótkie animacje utrzymane w agresywnej stylistyce punkowych fanzinów. „Wśród grzecznej polskiej produkcji „Made in Poland” wyróżnia się oryginalnością i pasją” – oceniła krytyk Barbara Hollender.
Film Wojcieszka zwyciężył w konkursie Nowe Filmy Polskie, który latem 2010 roku odbył się podczas wrocławskiego festiwalu Era Nowe Horyzonty. Nieco wcześniej przyniósł Januszowi Chabiorowi nagrodę dla najlepszego aktora drugoplanowego 35. Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni.
- Tadeusz Sobolewski, krytyk filmowy, Gazeta Wyborcza: - "Made in Poland" przyjmowano na festiwalu w Gdyni ze śmiertelną powagą, jako kolejny "krzyk z blokowiska". Później, na festiwalu berlińskim, byłem świadkiem, jak ten godardowski filmowy kolaż budził życzliwy śmiech. Dopiero z berlińskiego dystansu można było docenić klisze, którymi nieraz dowcipnie obraca Wojcieszek, i razem z młodymi Niemcami śmiać się z Polski "wkurwionej" na wszystko, która, jak Boguś, nienawidzi "tych z rządu, z telewizji, z polityki, z armii i z Kościoła". Cały świat jest przecież takim blokowiskiem, wszędzie są tacy Bogusie.
ZOBACZ i posłuchaj, co o swoim filmie powiedział Przemysław Wojcieszek. Natomiast TUTAJ obejrzysz zwiastun filmu.
Kolejne spotkanie w legnickim Kinie Teatralnym za miesiąc. 22 marca obejrzymy zrealizowaną w 2007 roku telewizyjną wersję „Placu Wolności” Lecha Raczaka.
Grzegorz Żurawiński