W sobotnie południe w legnickiej Modrzejewskiej miał miejsce ostatni punkt dyrektorsko-urodzinowego jubileuszu Jacka Głomba. Spotkanie promocyjne drugiej części „Brudnopisu znalezionego w teatrze” poprowadził Łukasz Drewniak, a samo jego wydanie stanowiło domknięcie pewnego historycznego koła, bowiem pierwsza część wspomnianej publikacji wyszła w 1999 roku w związku z pięcioleciem dyrektorskiej kadencji szefa legnickiej sceny.
Za przeprowadzenie wydrukowanych i udostępnionych bezpłatnie uczestnikom promocji rozmów odpowiadał Grzegorz Szczepaniak, który o refleksję na temat przeszłości Modrzejewskiej poprosił Małgorzatę Bulandę, Katarzynę Knychalską, Roberta Urbańskiego, Krzysztofa Kopkę oraz samego jubilata Jacka Głomba. Czego dokładnie dotyczyły te dyskusje? Ogólnikowej odpowiedzi na to pytanie pomaga udzielić bogaty spis treści, w którym pojawiają się tytułu podrozdziałów wydawnictwa m.in.: „O magii miejsca”, „O Nowym Świecie i festiwalach”, „O podróżach”, „O scenografii”, „O dyrektorze-reżyserze”, „O flircie teatru z kamerą” czy „O planach”.
Fragment wydawnictwa
Grzegorz Szczepaniak: Myślicie, że to się mogłoby wydarzyć w innym miejscu? Taki teatr z tym samym dyrektorem od trzydziestu lat i od lat zauważany, nagradzany?
Katarzyna Knychalska: Z moich rozmów i obserwacji w różnych miejscach w Polsce wynika, że rzeczywiście Legnica jest ewenementem. Ten teatr zdaje się potwierdzać, że czasami długoletnia dyrekcja może się udać. Tutaj zachodzą procesy odnawiania energii. W jakiś sposób udaje się uniknąć pułapek tej długowieczności. […] To raczej wynik sposobu myślenia ludzi, którzy współkreują ten teatr.
O czym z kolei rozmawiali uczestnicy dyskusji podczas sobotniej promocji „Brudnopisu”? Łukasz Drewniak zaczął od tematu polityki i polityków w teatrze – jaka powinna być ich rola, jaką pozycję wobec wspomnianych zajmować powinna instytucja teatralna, czy politycy w ogóle rozumieją kulturę? W tym kontekście Robert Urbański powiedział między innymi:
- Teatr powinien być wierny wartościom i przekonaniom, a nie politykom. Powinien być wcieleniem nieufności, trwać w czujnej postawie wobec ludzi sprawujących władzę. Teatr nie powinien być deklaratywnym zwolennikiem jednej lub drugiej strony politycznej, także z tego względu, że w ten sposób zapomina o całej reszcie świata, która być może myśli inaczej i to inne myślenie ma prawo do tego, by zyskać tutaj jakiś rodzaj reprezentacji i być przedyskutowane.
Dalej uczestnicy rozmowy podjęli temat charakterystycznego modelu pracy oraz propagowania „legnickiego” sposobu uprawiania sztuki w innych ośrodkach. Bohaterki i bohaterowie wydawnictwa, odnosząc się do licznych przykładów spektakli o małych ojczyznach, stworzonych przez legnickich twórców poza rodzimą sceną, odnosili się do kwestii lokalności teatru i zanurzenia sztuki w miejskiej, obywatelskiej czy tożsamościowej tkance.
- Uczymy aktorów w innych teatrach, tego by poznawali swoje miasto i jego historię, żeby jej nie mijali, by była dla nich ważna, bo potem przekazują ją widzom – powiedziała Małgorzata Bulanda. – To się sprawdza. Na pewno w Gorzowie świetnie to zagrało przy okazji spektaklu „Zapach żużla”, który miał widza i to był właśnie widz ze stadionu żużlowego.
W końcu Łukasz Drewniak podjął temat planów dyrektora Jacka Głomba na przyszłość, a pozostałych rozmówców zapytał, czy szefowi Modrzejewskiej po rezygnacji z funkcji, którą zapowiedział na sierpień 2025 roku, uda się skutecznie przeciąć pępowinę, łączącą go od wielu lat z tym miejscem.
Fragment wydawnictwa
Jacek Głomb: Może to jest cyniczne, co powiem, ale nie wiem czy miasto ma stawiać na kulturę. Chcę, żeby postawiło na teatr. Albo trochę inaczej – jeśli nie postawi na kulturę w mieście, to niech postawi przynajmniej na teatr. Bo wykonana została tutaj ogromna praca, żeby ta scena była legnicką wizytówką, była rozpoznawalna, by można nią było promować Legnicę na całym świecie. Tu nic nie trzeba robić, tylko dać nam zwyczajnie żyć. Nic więcej.
fot. Karol Budrewicz
Konrad Pruszyński