Miniony rok w legnickiej kulturze był jak wojna postu z karnawałem. Były wzloty i upadki. Znudzony buchalter poprzestałby na wyliczance. Ale to już było. Czas na subiektywne podsumowanie i oceny.



Najwięcej i najciekawiej działo się w teatrze. Nie tylko na scenie, ale także w kulisach, kuluarach i w mediach. I wcale nie dlatego, że autorowi bliższa koszula ciału, a każda pliszka swój ogonek chwali. Dowody? Proszę bardzo!

Zaczęło się zaskakująco „Manifestem kontrrewolucyjnym” ogłoszonym przez „bandę czworga” pod wodzą Jacka Głomba. Niby nic szczególnego, bo szef legnickiej sceny uwielbia medialne fajerwerki, ale głos w obronie polskiego teatru robionego po bożemu, opowiadającego proste i czasami (o zgrozo!) wzruszające historie, a przeciw artystycznej hochsztaplerce, modom, koniunkturom i pseudoawangardowej sztuce uprawianej pod gusta wąskiego grona krytyków, był ważny, zauważony i do dziś jest komentowany. Życzliwie i jadowicie. Ferment zatem był, choć (przyznajmy) dotyczył bardziej środowiska, niż widzów. Ci mieli nawet prawo nie rozumieć, o co w tym wszystkim chodzi, ale nie mieli prawa narzekać na artystyczną ofertę legnickiej sceny.

Spektaklem roku była „Komedia obozowa” brytyjskiego dramaturga Roya Kifta w reżyserii Łukasza Czuja, pierwszy w historii legnickiej sceny spektakl muzyczny, a jednocześnie światowa prapremiera sztuki, której nie odważono się wystawić wcześniej w Anglii, Niemczech i Francji (mimo przymiarek). To brawurowe przedstawienie oglądałem już czterokrotnie. Za każdym razem przy przepełnionej widowni, która nagradzała artystów zasłużonymi brawami na stojąco.

Wydarzeniem była druga edycja Festiwalu Teatru Nie-Złego. Rozrzucenie festiwalu na cztery weekendy całego roku było zabiegiem ryzykownym (cóż to za festiwal dawkowany w ratach?), ale zaskakująco udanym. Legnickim teatromanom umożliwiło obejrzenie wszystkich zaproszonych spektakli bez nadludzkiego wysiłku i wariackiej zadyszki. Było warto! Zarówno teatry (warszawski Na Woli, supraski Wierszalin, wrocławski ZAR, lubelskie Provisorium) jak i spektakle (przykładowo: „Nasza klasa”, „Bóg Niżyński”, tryptyk „Ewangelie dzieciństwa”, „Ferdydurke”), starannie wyselekcjonowano wybierając z najwyższej półki. Bonusem była okazja pospektaklowych spotkań z twórcami tych przedstawień, wybitnymi artystami polskiego teatru: Tadeuszem Słobodziankiem, Piotrem Tomaszukiem, Jarosławem Fretem, Januszem Opryńskim i Witoldem Mazurkiewiczem. Na deser zaśpiewała polska Kate Bush czyli Gaba Kulka.

2012 był także kolejnym rokiem festiwalowych podróży (także zagranicznych) i sukcesów legnickich, punkowo głośnych i bolesnych, „III Furii” Sylwii Chutnik, Magdy Fertacz i Małgorzaty Sikorskiej-Miszczuk w reżyserii Marcina Libera (w marcu główna, wielce prestiżowa nagroda na Festiwalu Sztuki Reżyserskiej w Katowicach). Kropką nad i, a przy tym wydarzeniem, była bezpośrednia transmisja z tego przedstawienia, jaką przeprowadziła dla swoich widzów TVP Kultura. To dopiero drugi (po „Made in Poland” w 2005 roku) telewizyjny przekaz legnickiej sztuki „na żywo”. Powód do satysfakcji jest oczywisty.

Rzecz jasna, działo się nie tylko w teatrze. 35-lecie świętował legnicki Satyrykon. „Warto  było czekać…”. Nie tylko na ten jubileusz okraszony okolicznościowym, bardzo eleganckim, albumowym wydawnictwem (moim zdaniem legnicka książka roku), ale także na towarzyszący wydarzeniu i bardzo udany koncert, pod tym właśnie tytułem, poświęcony artyście tak wyjątkowemu, jakim był Jan Kaczmarek z wrocławskiej „Elity”. Inny jubileusz także był wydarzeniem, które trzeba zapisać po stronie ważnych, wartościowych i udanych. Takim był dwudniowy cykl imprez pod hasłem „Dziękujemy Bitlesom”, który – z okazji 50.lecia legendarnego zespołu – zorganizowali w mieście ludzie legnickiej kultury reprezentujący różne jej środowiska i instytucje. Wspólne działanie ludzi, którzy na co dzień unikają bliższej współpracy, samo w sobie było wydarzeniem, który ostatni raz zdarzyło się w 2004 roku z okazji Światowego Zjazdu Legniczan. Przy okazji 15-letnia uczennica legnickiej szkoły muzycznej Nikola Warda po raz kolejny dowiodła swojego muzycznego i wokalnego talentu, a także sporych już umiejętności, wygrywając konkurs na beatlesowską piosenkę. Nie pierwszy i - jak się okazało - nie ostatni w minionym roku! Z tej mąki będzie chleb.

Po stronie kulturalnych plusów odnotować warto także pisarskie i książkowe debiuty dwojga legniczan: Przemysława Corso („Studium w czerwieni”) i Doroty Struskiej („Gangsterzy.rp”).

Fusów także było trochę. Największym jest finansowa mizeria, jaka stała się udziałem części środowiska. Lokalna władza w zadłużonym na pokolenie mieście oszczędności szuka, gdzie może, ale najłatwiej tnie się jej w kulturze. Nawet, gdy chodzi o jej rozrywkowe i masowe wydanie. W efekcie Dni Legnicy i Sylwester w Rynku przeszły do krainy wspomnień (tak jak obecność prezydenta miasta na premierach w legnickim teatrze). Więcej niż wątpliwa była także rozpoczynająca rok kulturalny styczniowa edycja Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. Jeśli bowiem akcja, w założeniu charytatywna, kosztuje o wiele więcej, niż przynosi efektu z publicznej zbiórki (a zarabiają na niej głównie wykonawcy na scenie i telewizja), to coś nie gra, a nawet stoi na głowie! Nawet wtedy, gdy ze sceny świetnie i z góralską energią śpiewa Zakopower.

Kulturalnym (?) kitem roku jest jednak uchwała radnych, którzy postanowili ozdobić Legnicę pomnikiem Władysława Jagiełły. Chodzi zarówno o fakt, lokalizację, jak i tandetne uzasadnienie. Gdzie bowiem Rzym, a gdzie Krym? Na ziemi Piastów pomnik jednego z Jagiellonów, którzy ubiegli ich w staraniach o polską koronę? Pomnik na Śląsku, którego rycerstwo w znacznej części stanęło pod Grunwaldem przeciw polsko-litewskiej koalicji? Kłapałem o tym już w maju 2008 roku („Dwie nagie Miecie”). Nie chce mi się kontynuować. Poczekajmy na śnieg. Będzie okazja, by utoczyć pod ratuszem Aleję Bałwanów. Taki pomnik przynajmniej nie dotrwa wiosny…  

Jeśli ktoś uważa, że coś ważnego (tak plusy, jak i fusy) pominąłem, to zapraszam do pisania suplementu. Byle pod nazwiskiem, co ostatnio wychodzi już z mody.

Żuraw, 7 stycznia 2013 r.