KŁAPANIE DZIOBEM (75). Co dalej? Češi do toho!
- Szczegóły
Po sobotnim meczu, który oglądaliśmy wyjazdowo świętując zamążpójście naszej koleżanki po fachu, a do niedawna rzeczniczki prasowej legnickiego szpitala, było nam trochę smutno. Dziennikarz Konkretów utoczył nawet kilka łez. Nic dziwnego zatem, że czescy znajomi koili nasze rozczarowanie już nie tylko piwem, ale także – najwyraźniej dla znieczulenia – diabelsko mocnym, podwójnie wzmocnionym, korzenno-ziołowym fernetem własnego wyrobu. Zachowywali się tak, jakby chcieli nas… przeprosić, że to właśnie z nami wygrali na boisku we Wrocławiu. Pocieszali nas jak potrafili. Najważniejszy był zatem komunikat, że „Řecko poslalo domů favority z Ruska” (czyli o tym, że Grecy odprawili do domu faworyzowanych Rosjan).
Tak czy inaczej, sportowo te mistrzostwa przegraliśmy z kretesem. Okazaliśmy się najgorszą drużyną najsłabszej grupy turniejowej. Czy mogło być lepiej? Jasne, że mogło, nawet wbrew obiektywnej ocenie naszych piłkarskich umiejętności. Ranking FIFA opublikowany tuż przed rozpoczęciem polsko-ukraińskiego turnieju wyraźnie wskazywał nasze miejsce w szeregu. Polska zajmowała w nim odległą 62 pozycję (Rosja – 13, Grecja – 15, Czechy - 27). Nasze pożegnanie z mistrzostwami nie jest zatem żadną niespodzianką. Oczywiście, kibice mają prawo do niedosytu i odrobiny rozczarowania, ale… nie przesadzajmy. To jest tylko sport. „Koko, koko, Polska spoko, czwarte miejsce też wysoko” – jak podśpiewują złośliwcy.
Tysiąckroć ważniejsze od wyniku sportowego jest to, co zobaczyłem. Coś, co dotąd kojarzyłem głównie z Ameryką. Optymistyczną, uśmiechniętą, życzliwą nawet konkurentom na boisku, twarz polskiego patriotyzmu. Zobaczyłem moich rodaków, którzy odkryli radość z bycia razem i dumę, że tak wielu innych zaczęło nas z niedowierzaniem podziwiać. Sceptyczny przed mistrzostwami korespondent renomowanego amerykańskiego magazynu sportowego „Sports Illustrated” swój zachwyt tym, co zobaczył w naszym kraju, opisał w swojej korespondencji, której nadał kształt… listu miłosnego. Zupełny odlot!
Polacy wyraźnie nabrali pewności siebie. Już nie czują się Europejczykami drugiej kategorii. Pokazali, że patriotyzm nie musi mieć wroga i zaciętego we wściekłości ponurego oblicza demonstrantów, którzy wietrząc wszędzie antynarodowy spisek, co miesiąc wyśpiewują nam „Ojczyznę wolną racz nam wrócić Panie”. To widok warty każdych pieniędzy. „Polska, biało-czerwoni…” choć banalne, brzmi zdecydowanie lepiej.
„Takiej radości, takiego entuzjazmu, nie było w Polsce od momentu obalenia komunizmu. W jakimś sensie to w tych dniach obalamy definitywnie komunizm - ten w naszych umysłach" – napisał w najnowszym „Newsweeku” Tomasz Lis. „Odkrywamy, że dobrze się czujemy w swojej skórze (schowanej pod koszulką w biało-czerwonych barwach), że od nikogo nie jesteśmy gorsi ani lepsi, że jesteśmy tacy, jak goście z całej Europy, którzy nas teraz odwiedzają” - dodał.
Co dalej z kibicowaniem i całym turniejem? Zapewne spożycie piwa nieco spadnie, ale show must go on! Każdy musi jednak sam wybrać. Smuda postawił na stałe fragmenty gry i Adamiakową, ale nie dał jej pograć. Ja wybieram prościej. Češi do toho!
Żuraw, 18 czerwca 2012 r.