Gazeta Wyborcza-Wrocław: O projekcie „1612” rozmowa z Krzysztofem Kopką
- Szczegóły
Rozmowa z Krzysztofem Kopką
Katarzyna Kamińska: Spektakl o wydarzeniach sprzed czterech wieków zagracie premierowo w dość industrialnej scenerii - hali dawnych Zakładów Odzieżowych „Hanka".
Krzysztof Kopka: To bardzo dziwne, apokaliptyczne miejsce. Wygląda trochę tak, jakby nagle znikło stamtąd wszelkie życie: halę wypełniają maszyny do szycia, szafy pełne skrawków materiałów, na wieszakach wiszą ponumerowane kartonowe wykroje. W spektaklu ożywiamy widma historii - to miejsce też jest widmem. Gdy pierwszy raz wprowadził nas tam Jacek Głomb, dyrektor festiwalu Miasto, od razu nam się spodobało.
Scenografia i kostiumy będą jednak siedemnastowieczne?
Nie. Całą scenografię znaleźliśmy w hali: za zgodą właścicieli użyjemy pozostawionych tam „reliktów". Aktorzy będą we współczesnych kostiumach. Polskie i rosyjskie pieśni śpiewane na scenie to jedyna oprawa muzyczna. Będzie dość minimalistycznie, w stylu Teatru.doc. Teatr.doc słynie też z pracy techniką verbatim, czyli wyjścia „w miasto" z tematem planowanej sztuki, słuchania opinii zwykłych ludzi i wykorzystywania ich w tekście.
„1612" przygotowujecie w podobny sposób?
Nie do końca. W pracy z aktorami do budowy kolejnych scen posłużyliśmy się głównie techniką improwizacji, wykorzystania własnego doświadczenia i osobistej wizji tych wydarzeń. Jelena Gremina napisała coś w rodzaju libretta i na nim się opieramy, ale tekst, który usłyszą widzowie, powstaje na próbach. Choć ciągle się zmienia, wygląda na to, że stworzyliśmy wyjątkowo pacyfistyczny spektakl.
„1612" będzie rekonstrukcją wydarzeń czasu wielkiej smuty?
Trudno o jakiekolwiek dane na temat tego czasu, bo źródła historyczne były zafałszowywane. My mówimy o zwykłych ludziach, którzy cierpieli z powodu szaleństw władców. Włączamy współczesną wrażliwości próbujemy przeniknąć siedemnastowieczny sposób postrzegania świata. Posługujemy się też legendami, przypowieściami, jakie pozostały z tych czasów. Jak np. tą o Marynie Mniszek, która przez jedenaście miesięcy była carycą, a potem, wtrącona do więzienia, popełniła samobójstwo, rozbijając głowę o ścianę. W myśl legendy dziewczyna zamieniła się w srokę i odleciała w kierunku Polski. Myślę, że to dobry trop: poprosiliśmy pięć aktorek o przygotowanie monologu Maryny zmienionej w ptaka - powstały wstrząsające, bardzo mądre i poetyckie teksty.
Improwizacje Polaków i Rosjan różnią się od siebie?
Z czasem różnią się coraz mniej. Nasi aktorzy nie są przyzwyczajeni do takiego trybu pracy, potrzebowali trochę czasu, żeby się w niej rozsmakować. Rosjanie są bardziej jednoznaczni, konstruują prostsze scenki, my częściej ideologizujemy.
W spektaklu wezmą udział także sami widzowie...
Chcemy wciągnąć publiczność do dyskusji, do podejmowania trudnych decyzji razem z bohaterami, do zadawania im pytań. Współcześnie mamy wiele wątpliwości dotyczących np. polityki: nie wiemy, na kogo głosować ani czy media mówią prawdę. Historia w podręcznikach jest poukładana, racje poszczególnych stron są przedstawiane jednoznacznie. My chcemy pokazać, że te same wątpliwości towarzyszą ludziom od zawsze, a historia nigdy nie była czarno-biała.
Nie obawia się Pan posądzenia spektaklu o stronniczość?
Nie mam wpływu na interpretacje czy nadinterpretacje widzów. My mówimy przede wszystkim o ofiarach z obu stron. W czasie pracy nikt nie próbował forsować swojego zdania czy jednoznacznie osądzać. Mamy szacunek dla własnych odmienności. Sam spektakl jest odzewem na zmianę rosyjskiego Dnia Jedności Narodowej z 7 na 4 listopada - jest to dzień oswobodzenia Moskwy spod polskiej okupacji. Ta zmiana pociągnęła za sobą kampanię propagandową: wygrzebano siedemnastowieczne zdarzenia i zaadaptowano je na dzisiejsze potrzeby. To uprawianie polityki historycznej, szukanie wspólnego wroga, którym jest Polska reprezentująca „złą" Europę". Tak postrzegana historia ma dzielić, a nie łączyć. Mówi, że Polacy i Rosjanie nie mają szans się dogadać. A to dość niebezpieczna i nieprawdziwa perspektywa.
Spektakl zobaczymy także we Wrocławiu 17 i 18 września o godz. 20 w Browarze Mieszczańskim (ul. Hubska 44/48). Bilety kosztują 15 i 20 zł.
KRZYSZTOF KOPKA - reżyser teatralny i dramaturg. Pomysłodawca i współautor „Ballady o Zakaczawiu". wielokrotnie adaptował i wystawiał teksty Szekspira, wielbicie! rosyjskiej literatury i teatru.
(Katarzyna Kamińska, „Pacyfistycznie o wielkiej smucie”, Gazeta Wyborcza-Wrocław, 31.08.2007)