Zmarł Krzysztof Kucharski, znany wrocławski krytyk teatralny, dawny wieloletni dziennikarz  "Gazety Robotniczej" i "Gazety Wrocławskiej". O jego śmierci poinformował Teatr Kalambur. Krzysztof Kucharski miał 75 lat.

- Redaktor, teatroman smakosz życia, przyjazny, cierpliwy człowiek... - napisała na Facebooku Iwona Zielińska, była redaktor naczelna "Gazety Wrocławskiej" i "Gazety Lubuskiej". Krzysztof Kucharski to postać, którą znał każdy wrocławski reżyser i każdy aktor. Przez dziesiątki lat był najpopularniejszym krytykiem teatralnym w mieście. Ale znał się nie tylko na teatrze. Był też pasjonatem kuchni. Mógł o niej rozprawiać godzinami.

"Urodził się w Lwówku, ale od drugiego roku życia jest wrocławianinem. Marzył, by zostać reżyserem filmowym. Na studiach zaangażował się w teatr studencki (pisał scenariusze, robił scenografię, reżyserował) i kiedy w 1972 roku zadzwonił do niego kolega z gazety i poprosił o recenzję, nie wiedział, że to zastępstwo na łamach potrwa 32 lata. Miłością Krzyśka jest teatr - pisze o nim, ale organizuje też festiwale, zasiada w ich jury, był nawet inspicjentem. Kiedy więc w latach 80. dyrektor legnickiego teatru, obrażony po krytycznej recenzji, zabronił mu wstępu, Krzysiek założył perukę i wszedł na widownię jak zwykły widz. Później napisał kolejną obiektywną relację - a los sprawił, że przedstawienie znowu mu się nie podobało. Krzyśkowi czasem jest smutno. Bo wie, że nigdy nie będzie tak, że po opublikowaniu recenzji przyjdzie do niego 70 listów od zaintrygowanych czytelników. A to właśnie zdarzyło się ostatnio, gdy napisał o przepisach na gotowane ślimaki" - tak o Krzysztofie Kucharskim pisał w 2004 roku jego redakcyjny kolega Jacek Antczak. To wtedy Krzysztof Kucharski otrzymał tytuł Dziennikarza Roku przyznawany przez Stowarzyszenie Dziennikarzy RP.

(”Nie żyje Krzysztof Kucharski - znany wrocławski krytyk teatralny i dziennikarz”, https://www.tuwroclaw.com/, 11.09.2022)

Jacek Głomb o Krzysztofie Kucharskim mówi, iż był wielkim przyjacielem Teatru Modrzejewskiej. „Napisał o nas wiele dobrych, ale też krytycznych słów. Wszystkie były bardzo ważne”.

Poniżej fragmenty wybranych recenzji:

"ORKIESTRA"

Spektakl zdominowała wspaniała Ewa Galusińska (Francuzka). Aktorka zbudowała postać z wielką precyzją od najmniejszego ruchu, po wyrazistą mimikę, tembr głosu i najdrobniejszy gesty. Jest rewelacyjna i nieodparcie komiczna. Dla samej Ewy warto ten spektakl oglądać, cała drużyna na najwyższych obrotach, bo to świetny zespół jeden z najlepszych w Polsce.

"CZAS TERRORU"

Namawiam Państwa do spotkania z jednym z najważniejszych przedstawień w historii polskiego teatru. Nigdy nie użyłem jeszcze takiego zwrotu. Nie boję się tego sformułowania, bo każdy, nie tylko wyrafinowany widz, doceni artystyczną precyzję scenografii Bohdana Cieślaka, styl kostiumów Ajki Wodeckiej, klimatyczną muzykę Jacka Hałasa i wreszcie cały zespół aktorski, który żyje w tym spektaklu jak agresywne społeczeństwo szczurów, broniących swojego terytorium.

"MAMATANGO"

To jasny spektakl, trochę śmieszny, trochę gorzki, a nawet dramatyczny, trochę karykaturalny i socjologiczny. Dobrze się go ogląda, choć nie ma on żadnej czytelnej fabuły - każda opowieść ma osobne życie, łączy je tylko punkt wyjścia. Spektakl przypomina dziennikarski reportaż, w poincie którego widz sam sobie musi odpowiedzieć na parę pytań albo przynajmniej skonfrontować odpowiedzi bohaterek z własnymi wyobrażeniami. Posłuchajcie tych bab. Mają siłę.

"BIESY"

W tym pierwszym Dostojewskim na legnickiej scenie, cały aktorski zespół pracował jak sprężyna w najlepszym szwajcarskim zegarku. Dyrektor i reżyser czuł się zobowiązany, by pokazać całą drużynę, bo potęgą tego teatru jest zespół. Ze sceny, którą Małgosia Bulanda przerobiła na nieco ucywilizowany śmietnik, usłyszą Państwo w moim przekonaniu językowo najbardziej współczesne "Biesy" w znakomitym przekładzie (2010) Adama Pomorskiego.

"PLAC WOLNOŚCI"

Autor teatralnego scenariusza wybrał sobie zwykłą rodzinę i miasteczko – prawdopodobnie z Wielkopolski – na którego tle pokazuje swoje spojrzenie na historię Polski od roku 1900 niemal do dziś. Przed naszymi oczami przetaczają się wojny, w tym ta bratobójcza, gdzie Polacy walczyli po obu stronach. Pieni się groteskowo PRL. To niezwykle intrygujące i prowokujące do rozmowy autorskie przedstawienie. Raczak wybrał konwencję cyrku, groteski, może dzięki temu udało mu się pokazać kawał czasu w bardzo dynamicznej i wciągającej publiczność formie. Wizję reżysera znakomicie wspierają aktorzy legnickiego teatru.

"MIZANTROP"

Legnicki „Mizantrop” Moliera pokazuje, że ułomność elit ciągle jest tak samo parszywa. Wygląda na to, że ludzie nigdy nie poddawali się autoanalizie, a krytykę, czy choćby tylko inne zdanie, zawsze odrzucali. To jest w tej sztuce dziś granej najstraszniejsze. Legnicki teatr pokazuje nam w stylowych kostiumach Małgorzaty Bulandy, że peruki, żaboty i dekolty tylko potęgują prawdę o tym, że żyjemy w kraju przesiąkniętym obłudą na każdym szczeblu, nie tylko władzy.