W czwartek (17 lutego) w Art Cafe Modjeska w legnickim teatrze odbyło się kolejne spotkanie z cyklu Kawiarenki Obywatelskiej. Tym razem prowadząca wydarzenie Katarzyna Odrowska zaprosiła mieszkańców miasta do rozmowy na temat tolerancji i otwartości wobec wszelkiego rodzaju mniejszości.

Punktem wyjścia do rozmowy było pytanie – czy Legnica jest miastem tolerancyjnym? I choć ostatecznie nie poznaliśmy rozwiązania tej zagadki, goście oraz gościnie lutowej kawiarenki poruszyli podczas spotkania wiele ciekawych tematów, dzieląc się z legniczanami doświadczeniami wypływającymi z, często wieloletniej, działalności aktywistycznej w zakresie praw mniejszości seksualnych czy integracji osób LGBT+.

Jednym z dylematów zaproponowanych pod rozwagę przez Katarzynę Odrowską była kwestia języka używanego w dyskursie dotyczącym mniejszości. Padło pytanie o to czy tolerancja jest postawą wystarczającą. Być może miast tolerować powinniśmy akceptować?

Alina Szeptycka, współprzewodnicząca wrocławskiej Rady do spraw Równego Traktowania oraz współorganizatorka Wrocławskiego Marszu Równości podkreśliła, że tolerancja jest często postawą ściśle warunkową, a oczekiwaną formą reakcji na wszelką inność jest akceptacja.

- Tolerancję rozumiem jako wyrażenie: „tolerują cię mimo…”. Życzyłabym sobie, byśmy mówili o tym, że tolerancja to za mało. Nie przypadkowo to właśnie instytucje kultury są często miejscami otwartymi, akceptującymi, konfrontującymi różne punkty widzenia. Niezależnie od tego o jakim mieście byśmy mówili w kontekście tolerancji, pozostaje pytanie „czy ja jestem tolerancyjna?”. To jakiego języka używam w stosunku do innych tworzy naszą rzeczywistość. Słowa kształtują, jak my myślimy o innych.

W dalszej części rozmowy prowadząca zapytała zaproszonych gości o rozbieżność pomiędzy deklarowaną katolickością a rzeczywistą postawą polskiego społeczeństwa. „Jedną z najważniejszych reguł tej religii jest przecież zasada miłości bliźniego. Dlaczego mamy zatem tak duży problem z mniejszościami?” – pytała Katarzyna Odrowska.

- Wielu z nas jest po prostu niedoinformowana. Zadaniem nas, naszych organizacji jest edukować i informować społeczeństwo – zauważył organizator Kaliskiego Marszu Równości Miłosz Kopica.

- Problem tkwi w polaryzacji i związku kościoła z władzą – podkreśliła z kolei Alina Szeptycka. – Mowa nienawiści pojawia się po obu stronach tego sporu. Bardzo przeżyłam zamach na prezydenta Adamowicza, który był pierwszym prezydentem nie tylko otaczającym swoim patronatem marsz równości, ale również w nim uczestniczącym. Podkreślał on również, że jego postawa wynika właśnie z nauki katolickiej.

- Moim zdaniem w kwestii religii jest zbyt mało miejsca na interpretację i dystans – powiedział natomiast Kacper Kubiak prezes Instytutu Równości w Zielonej Górze – Uważam Biblię za księgę miłości, ale tę miłość trzeba umieć w niej znaleźć.

Temat trafnie podsumowała Monika Kręcisz-Kozłowska z Pracowni Florystycznej, która odniosła się do znanej frazy „kochaj bliźniego swego, jak siebie samego”.

- Rodzi się zatem pytanie o to czy i jak kochamy samych siebie? Im bardziej będziemy kochali i akceptowali siebie, tym bardziej będziemy akceptowali innych. To jest droga dojścia do zdrowej tolerancji – zakończyła.

Kolejnym z poruszonych tematów była kwestia istnienia oraz aktywności środowiska LGBT+ w Legnicy. Na pytanie o to, z jakimi problemami borykają się mniejszości seksualne w mieście, odpowiedziała współzałożycielka grupy Tęczowa Legnica Aleksandra Lesiak.

- Miasto jest gotowe do działania. Gorzej jest ze społecznością, która tu funkcjonuje, ale kiedy organizujemy wydarzenia spod znaku tęczy, to jest nas tylko kilkoro. Marzy mi się, żeby było nas więcej. Zaczynaliśmy od prowadzenia tęczowych wieczorków filmowych i dziś wciąż jesteśmy w procesie rozwoju.

O realiach związanych z organizacją marszy równości opowiedział natomiast Miłosz Kopica, który był jednym z zapalników tej inicjatywy w Kaliszu. „Organizując marsz trzeba się nastawić, że strona prawicowa będzie podkładać kłody pod nogi. Musieliśmy spieszyć się ze złożeniem wniosku, by nikt inny nie zablokował nam trasy marszu” – mówił Kopica, który chwilę później podzielił się z słuchaczami informacją o zatrważającej ilości kontrmanifestacji, zgłoszonych do Urzędu Miasta w związku z pierwszym Kaliskim Marszem Równości. „Zgłoszono dwieście pięćdziesiąt kontr. Dwie panie w urzędzie zostały oddelegowane tylko do rozpatrywania tych wniosków. Urzędnicy byli w tym przypadku bardzo przychylni i pozytywni”.

Doświadczenia związane z organizacją marszu równości w Kaliszu były dla dyskusji o tyle istotne, że dotyczyły miejscowości pod wieloma względami porównywalnej do Legnicy, w której podobne wydarzenie jeszcze się nie odbyło. „Zróbmy w naszym mieście paradę równości na przekór wszystkiemu” – te słowa padły z kawiarenkowej widowni i zainicjowały dyskusję na temat tolerancyjności Legnicy.

- Nasza rozmowa jest zdominowana przez tematy LGBT, ale dla mnie słowo akceptacja ma o wiele szerszy kontekst. Legnica szczyci się z bycia miastem multikulturowym, ale występują w nim takie incydenty, jak marsz przeciwko islamizacji (@kt –  antyimigrancki marsz odbył się w Legnicy w 2015 roku), zorganizowany przez Roberta Winnickiego (@kt – byłego prezesa Młodzieży Wszechpolskiej, prezesa Ruchu Narodowego, obecnie posła na Sejm). Z tego co wiem – sprawa nie skończyła się na marszu, ale później wystąpiły nękania – chociażby osób prowadzących legnickie kebaby. Władze Legnicy nigdy w sposób oficjalny nie odcięły się od podobnych, rasistowskich incydentów – powiedziała jedna z gościń Art Cafe Modjeska.

- Ja myślę, że Legnica była tolerancyjna. Mieszkam w niej od 1971 roku. Tu była wielokulturowość, wielowyznaniowość , ludzie się nie tolerowali, a akceptowali, to był zupełnie inny świat niż dzisiaj, powinniśmy wrócić do tamtych czasów – podkreślił inny uczestnik kawiarenkowego spotkania.

Mimo wielu głosów w dyskusji trudno o ostateczną ocenę w kwestii tolerancyjności Legnicy. Jak zauważyli goście Katarzyny Odrowskiej – problemu nastręcza sam wybór kryteriów, w ramach których można rozmawiać o podobnym zjawisku. O kim mówimy, myśląc o Legnicy czy o jakimkolwiek innym mieście? Czy tolerancyjne mają być miejskie władze, kulturalne elity, członkowie grup wyznaniowych czy może zwyczajni mieszkańcy? Niezależnie od bieżącej oceny, jak zauważyła Alina Szeptycka, wszystkie grupy mniejszościowe potrzebują wsparcia oraz sojuszników spoza swojego środowiska. „Jesteśmy w mniejszości, więc sami i same nie doprowadzimy do żadnej zmiany. Z kolei żadna zmiana społeczna nie odbyła się bez wyjścia ludzi na ulicę i wspólnego manifestowania”.

Ta droga wciąż przed Legnicą. Kto wie – być może na tę podróż nie trzeba będzie długo czekać?

Konrad Pruszyński