Kiedy zbliżałam się do znakomitego, zabytkowego budynku w legnickim rynku, gdzie znajduje się siedziba Teatru Modrzejewskiej, zauważyłam wiszące plakaty z hasłami : „Miłość, zdrada, nadzieja", „ Jest świat gdzie indziej", „ Szekspir lives forever", „Szekspir not dead". Również wystrój teatru wewnątrz został wykreowany na modłę Anglii XVI-wiecznej, w drodze na spektakl mijaliśmy eleganckie, elżbietańskie stroje, przyrządy i machiny z epoki, także widzowie mogli już wcześniej poczuć klimat. Recenzja Justyny Nawrockiej.

Dobrze, że przed spektaklem przeczytałam wstęp do niego, gdyż wiedziałam mniej więcej na co się nastawiać. Nie jest to klasyczne przedstawienie z akcją, raczej wizualny popis scenografii i formy legnickich aktorów. Cudowny teatr zjawisk i ruchu, pełen tajemnicy i oniryczności. Czułam się trochę jak na pokazie mody, w którym modelami są postacie z Szekspira. Scena wystylizowana jest na cyrk o nazwie „El – synor" czyli duńskie miasteczko, w którym znajdował się zamek z „Hamleta". Na pewno od razu zwraca uwagę obłędna i niepowtarzalna scenografia legnickiej artystki Małgorzaty Bulandy.

W kostiumach wyrazisty akcent został położony na koafiury czyli fryzury aktorów, stają się one niejako dopełnieniem strojów i podkreśleniem najważniejszych cech postaci. Z boku na ekranie są wyświetlane ich awatary i nazwy, jeśliby ktoś sam nie rozwiązał tego rebusu. Jest zatem majestatyczna i szlachetna Desdemona, w której postać notabene wcieliła się kiedyś Helena Modrzejewska, patronka legnickiego teatru. Po niej nadciągają pozostałe widma szekspirowskie: mściwa i demoniczna Lady Makbet, naiwna, świeża i neurotyczna Ofelia w stroju baletnicy.

Aktorskiego mięsa dostarczają męskie postacie z różnych sztuk mistrza ze Stradfordu, są frywolne, lubieżne, grają konwencją od komediowej do dramatycznej. Na jednej scenie po raz pierwszy w historii dramatu spotykają się więc Hamlet z Klaudiuszem, Ariel z Panem Capulettim czy Prospero z Laertesem.

Twórcy „Świata na głowie" prezentują go jako połączenie scenicznej gry wyobraźni, środków teatru dramatycznego, teatru tańca i muzycznego.

Sam Szekspir jest tu tylko pretekstem, punktem wyjścia do dalszej opowieści wizualnej o ludzkiej naturze, włosach jako elementu pop – kultury i sprawach immanentnych takich jak życie, śmierć, miłość, nienawiść. Legniccy aktorzy, witani przez spontaniczną publiczność oklaskami, dawali niejako swoje popisy w ramach postaci przez nich granych. Mi osobiście najbardziej zapadł w pamięć tasujący karty i żonglujący emocjami, pełen komizmu i tragizmu zarazem, Rafał Cieluch w roli Klaudiusza.

Dużą rolę odgrywa w spektaklu muzyka zespołu Kormorany, raz psychodeliczna, raz rozrywkowa, melodyjna, potrafiąca nieść spektakl w inny, metafizyczny wymiar. Warto więc poczuć smak tego shake'a z Shakespeara, mixu historii, emocji i obrazów choćby dla samego show. Twórcy włączyli jeszcze marionetki z teatru lalek i wykreowali symboliczną scenę, w której to żywi aktorzy okazują się być na władzy ich sznurków. I na pewno w pamięci zostaną z nami piękne, emocjonalne pieśni, specjalnie dobrane do każdej postaci, cytujące angielskiego poetę.

A na końcu wyjdziemy z pozytywnym przesłaniem, że warto kochać, wszak okołowalentynkowy czas.

(Justyna Nawrocka, „Shake z Shakespeare”, http://www.dziennikteatralny.pl/, 16.02.2022)