Satyryczne scenki odsłaniające mielizny demokracji i samorządowej kampanii wyborczej odegrane przez legnickich aktorów złożyły się na szóstą odsłonę Legnickich Aktualności Scenicznych „Paparazzi”. W drugiej części poniedziałkowego wieczoru (8 listopada) w teatralnej Caffe Modjeska o sztuce pisania dla sceny opowiadała Iwona Kusiak, zaś Jacek Głomb zdradził swój kolejny pomysł filmowy.


Na niespełna dwa tygodnie przed wyborami wybór tematu, który podjęli Maciej Masztalski i Krzysztof Kopka, autorzy tekstów komentujących życie miasta, nie był zaskoczeniem. Czworo legnickich aktorów (Ewa Galusińska, Małgorzata Urbańska, Robert Gulaczyk i Wojciech Kowalski) przedstawiło dwie sceny, które publiczność przeniosły za kulisy toczącej się pełną parą legnickiej kampanii wyborczej.

Troje bohaterów „Kampanii listopadowej” Masztalskiego (Misiek, Morpheo i Sonia) to ukrywający swoją tożsamość uczestnicy nocnej dysputy na jednym z legnickich forów internetowych. Siedzą przy swoich komputerach prowadząc ze sobą pełen emocji dialog, którego istotą – przynajmniej tak się im wydaje – jest wybór najlepszego spośród kandydatów na prezydenta Legnicy.

- Tworzywo tego tekstu jest jak najbardziej prawdziwe. Autor spisał autentyczne wpisy internetowych dyskutantów. Od siebie dał jedynie dramaturgiczną nitkę, którą pozszywał cytaty – zapewniał Krzysztof Kopka.

„Precz i tyle mam do powiedzenia! A jak się komuś coś nie podoba… cóż, jest wolność słowa i mam prawo wyrazić to, co chcę! Jesteś jego zwolennikiem? W takim razie jest mi bardzo przykro z twojego powodu, bo jesteś idiotą” – świadkami takiego bełkotu, pełnego inwektyw, jadu, nienawiści, za to pozbawionego wiedzy, argumentów i odniesień do realiów, byliśmy w tej scence. „Jebał go pies” – ten rozstrzygający argument słyszeliśmy najczęściej, przy okazji dowiadując się, że demokracja polega na głosowaniu „na kogoś innego”. Na kogo? Tego uczestnicy nocnej dyskusji już nie wiedzieli…

Satyrycznym, ale i logicznym dopełnieniem tego obrazka była scenka „Kandydat na prezydenta” Kopki. Bohatera, który jest konkurentem tego „co sfotografował się z kotem”, poznajemy w chwili, gdy z wysiłkiem uczy się tekstu swojego wyborczego, wielce bełkotliwego przemówienia. Dowiadujemy się, że nie ma ani pomysłu, ani programu, ale także i tego, że… nie jest w tym wyjątkowy. Jednak, jak przekonuje wspierająca kandydata spindoktorka, specjalistka od kreowania wizerunku polityków, ma program „taki sam jak wszyscy: rozwój i pomyślność, ogromny krok w przyszłość, tere fere…”.

Potrzeba jedynie pomysłu na „ocieplenie wizerunku” w sytuacji, gdy kot już się do tego nie nadaje. Gorączkowe poszukiwanie przynosi efekt, przy okazji ujawnia jednak – skrywaną przed żoną - tajemnicę kandydata. Zapewniam. Kto nie widział tej scenki, nie ma najmniejszych szans odgadnąć, cóż to za tajemnica, która kandydata wygna zarówno z serca, jak i z łoża wspierającej go żony.

Kabaretowe LAS „Paparazzi” były wstępem do spotkania z młodą (29 lat) gorzowską dramaturg Iwoną Kusiak, autorką „Zapachu żużla”, który wiosną tego roku na scenie Teatru Osterwy wyreżyserował Jacek Głomb. Było pierwszym w cyklu Teatr w Mieście – Miasto w Teatrze, którego bohaterką była dramaturg-kobieta, przedstawicielka najmłodszego pokolenia twórców tekstów scenicznych (gośćmi tego cyklu byli dotychczas: Maksym Kuroczkin, Tadeusz Słobodzianek, Artur Pałyga, Michał Walczak i Mariusz Bieliński).

- Zaczęło się w dzieciństwie od… papieru śniadaniowego, który zapisywałam swoimi bajkami. Dzięki przypadkowi i swojej nauczycielce, która wysłała mój tekst na konkurs „Szukamy polskiego Szekspira” zdobyłam nagrodę i… tak się zaczęło. Potem były studia na Akademii Teatralnej w Warszawie, gdzie poznałam wielu polskich dramaturgów, i pierwsze moje teksty dramatyczne – przedstawiała się Iwona Kusiak.

- Pomysłem na „Zapach żużla” byłam przerażona, bo pomimo, że pochodzę z Zielonej Góry, a pracuję w Gorzowie, które są miastami żyjącymi tym sportem, ja o nim (ani o żadnej innej dyscyplinie) nic nie wiem! Kompletnie nie znałam świata, który miałam opisać. Było to ciekawe doświadczenie, pełne rozmów, zbierania dokumentów, poznawania ludzi i ich losów… Szybko okazało się, że świat żużla, to świat Polski, który zmienił się tak, jak zmieniła się Polska. Kiedyś było w nim ogromne, pełne emocji zaangażowanie, przyjaźń i wierność klubowym barwom, lokalni bohaterowie, ale nie było pieniędzy. Dziś są kontrakty (dziś tu, jutro tam…), ogromne pieniądze, ale na więź i przyjaźń nie ma już czasu. Chcieliśmy zderzyć te światy, ale bez wartościowania, który jest lepszy, a który gorszy. Na pewno są zupełnie inne – opowiadała autorka scenariusza.

- Zdradzę, że to nie koniec naszej wspólnej pracy wokół żużla. Od pewnego czasu pracujemy nad filmem fabularnym, który ma pokazać świat tego sportu z szerszej niż tylko gorzowska, a zatem lokalna perspektywa. Do współpracy zaprosiliśmy scenarzystę i reżysera Krzysztofa Łukaszewicza (scenarzysta i reżyser filmowy, współpracował z Jackiem Głombem na planie „Operacji Dunaj”, wiele scenariuszy m.in. „Generał Nil” i najnowszy nagrodzony „Złotym Jantarem” w Koszalinie „Lincz”, którego był także reżyserem). Roboczo nazwaliśmy to „Żużlową balladą” – ujawnił na zakończenie spotkania w teatralnej kawiarni Jacek Głomb.

Grzegorz Żurawiński