- No cóż, jestem tu najwyżej druhem zastępowym – śmiał się reżyser “Operacji Dunaj” Jacek Głomb podczas spotkania z dziennikarzami dodając, że swoim debiutanckim filmem chce nawiązać do klimatu takich obrazów, jak bijące rekordy popularności “CK Dezerterzy” i “Jak rozpętałem II wojnę światową”. Dzień otwarty na filmowym planie w podjeleniogórskich Karpnikach opisuje Grzegorz Żurawiński.

Kilkanaście kamer, kilkudziesięciu fotoreporterów, łącznie blisko setka dziennikarzy z Polski i Czech zjechała na jeden dzień do Karpnik pod Jelenią Górą. Okazja była wyjątkowa, bo realizatorzy otworzyli plan filmowy “Operacji Dunaj” dla mediów. Wszystko za sprawą okrągłej i wstydliwej 40. rocznicy zbrojnej inwazji na Czechosłowację.

Ten dzień zaczął się dla realizatorów filmu wyjątkowo wcześnie. Już od szóstej rano byli bowiem bohaterami bezpośrednich relacji, które dla TVP1 realizowała ekipa śniadaniowego programu “Kawa czy herbata” (tydzień wcześniej plan filmu odwiedziła ekipa “Ulic kultury”, programu publicystyki kulturalnej TVP2).

Polegli pod siatką

Tym razem pochodząca z Legnicy Paulina Sitko w trakcie trzech wejść odpytywała kolejno reżysera Jacka Głomba, odtwórcę roli jednego z filmowych czołgistów Macieja Stuhra, by na koniec postawić przed kamerami artystycznego opiekuna filmu i odtwórcę roli czeskiego dróżnika Jiøíego Menzla wraz z tłumaczką, odpowiedzialną za czeską część castingu, Kingą Dębską.

- To wstyd, że my Czesi dotychczas nie nakręciliśmy filmu o tym okresie. Dobrze, że pomyśleli o tym Polacy. Ale zdziwiłbym się tylko wtedy, gdyby temat podjęli Rosjanie. Jestem jednak absolutnie pewien, że nigdy tego nie zrobią – mówił czeski laureat filmowego Oskara. - Wy Polacy nie musicie się wstydzić udziału w inwazji. Równie dobrze my możemy się wstydzić, że siedzieliśmy bezczynnie na tyłkach, kiedy wy ginęliście w wojnie z Niemcami - spokojnie argumentował reżyser.

Pora na te rozmowy była jednak wyjątkowo nieszczęśliwa. Dokładnie w tym samym czasie w telewizyjnej dwójce polscy siatkarze walczyli o awans do olimpijskiej strefy medalowej z Włochami...

Polowanie na gwiazdy

Dwie godziny później na planie było już gęsto od kamer i fotoreporterów. Realizatorzy filmu nie przerwali jednak zdjęć. Ku uciesze dziennikarzy kręcono jedną z finałowych scen filmu – pożegnania polskich czołgistów przez czeskich właścicieli i bywalców gospody “U Krtka” (U Krecika), w której utkwiła pancerna “Biedroneczka”, czołg T-34 uczestniczący w sierpniowej inwazji 1968 roku.

Jednocześnie trwało dziennikarskie “polowanie” na realizatorów i bohaterów filmu. Okazja była wyjątkowa, bo na planie było ich tego dnia wyjątkowo wielu. W Karpnikach pojawili się między innymi obaj producenci filmu: Włodzimierz Niderhaus, dyrektor warszawskiej Wytwórni Filmów Dokumentalnych i Fabularnych oraz jego czeski partner Rudolf Biermann, byli także obaj scenarzyści Jacek Kondracki i Robert Urbański. W komplecie obecna była czeska część filmowej obsady, m.in.: Jiøí Menzel, Eva Holubova, Bolek Polivka, Rudolf Hrusinski, Jaroslav Dusek, Marta Issova, a także filmowa załoga czołgu: Bogdan Grzeszczak, Maciej Stuhr, Maciej Nawrocki i Przemysław Bluszcz.

Nieliczni narzekali jednak na nieobecność Zbigniewa Zamachowskiego i byłego legniczanina Tomasza Kota. Jednak zdjęcia z ich udziałem miały się rozpocząć kilka dni później.

Historia z uśmiechem

- Nie wiem czy historia o polskim czołgu, który zagubił się podczas interwencji w Czechosłowacji jest prawdziwa. Ale, jeśli nawet jest tylko legendą, to wystarczająco barwną, by z niej skorzystać – objaśniał scenariuszowe założenia Jacek Kondracki. – Wojskowe archiwa nie były nam niezbędne – dodał z uśmiechem legniczanin Robert Urbański.

- Chcemy zrobić film życzliwy wobec ludzi, tak jak robimy to w legnickim teatrze od wielu lat. A że Czesi mają świetne kino, to współpraca z nimi jest naprawdę czymś wyjątkowym. Tym bardziej, że nie znam żadnego filmu, w którym polsko-czeska współpraca produkcyjna miałaby taką skalę. Na planie filmu jesteśmy jedną drużyną, a ja... No cóż, jestem tu najwyżej druhem zastępowym – śmiał się reżyser Jacek Głomb dodając, że swoim debiutanckim filmem chce nawiązać do klimatu takich obrazów, jak bijące rekordy popularności “CK Dezerterzy” i “Jak rozpętałem II wojnę światową”.

Tropem Janka Kosa

Nie ma wątpliwości, że film pełen jest ukrytych znaczeń i oka puszczanego do widza, a skojarzenia z kultowym serialem o czterech pancernych także są nieuniknione. W miejscu “Rudego” jest przecież identyczna “Biedroneczka”, nie ma Szarika, ale jest pan Kulka (po rosyjsku właśnie…Szarik), pies też zresztą jest, choć nosi imię Krecik i patronuje pechowej gospodzie. Jakby i tego było mało, laureat Oskara za słynne “Pociągi pod specjalnym nadzorem” gra… kolejowego dróżnika Oskara.

- Byłem bardzo podekscytowany, gdy zaproponowano mi rolę czołgisty. Ostatecznie jest to dla mnie powrót do marzeń z dzieciństwa i bohaterów serialu, na którym nie tylko ja się wychowałem. Przecież każdy chciał być wówczas Jankiem Kosem i przeżywać jego przygody. Jednak, gdy zobaczyłem tę pancerną maszynę do zabijania od środka, gdy kontekst podpowiadał mi krwawe obrazki z Gruzji, to przeszła mi ochota do wygłupów na planie – dzielił się wrażeniami Maciej Stuhr, filmowy student, którego po demonstracjach marca 68 roku wyrzucono z uczelni i wcielono w wojskowe kamasze...

Polacy, nic się nie stało!

Mimo, że praca na filmowym planie to trwająca od rana do wieczora mozolna mitręga, humory ekipie filmowej dopisywały, co – jak się wydaje - dobrze wróży lirycznej komedii, która powstaje.

- Nie będę opowiadała o swojej roli. Zresztą, co tu opowiadać. Swoją postać gram głównie ciałem, co chyba widać? – żartowała ubrana jedynie w szlafrok, niezwykle doświadczona i popularna czeska aktorka, Eva Holubova. - Podoba mi się ten pomysł, podoba mi się to, co w tym filmie robią obaj Jackowie (tym drugim jest Jacek Petrycki, operator filmu – przyp. red.), ale nie podoba mi się, że... buty mnie cisną! – dorzucił wyluzowany Jiøí Menzel. - Jako filmowy komunista wiem już, że reżyser jest osobą pełną sprzeczności. Myślę jednak, że po odpowiednim szkoleniu wstąpi do partii – kontynuował ów żartobliwy nastrój spotkania z dziennikarzami Jaroslav Dusek.

- Zdaję sobie sprawę, że spotkaliśmy się w czarną środę dla polskiego sportu – tak bolesne olimpijskie przegrane polskich siatkarzy i piłkarzy ręcznych skomentował na gorąco Bolek Polivka. – Ale coś wam wspólnie zaśpiewamy... “Nic się nie stało! Polacy, nic się nie stało!” - usłyszeli zdumieni żurnaliści chór czeskich aktorów nagradzając tę improwizację oklaskami. Kolejne przyśpiewki były jednak absolutnie niecenzuralne...

Premiera na Śnieżce?

Powagę na chwilę przywrócił Włodzimierz Niderhaus. – Mamy już zapewnioną dystrybucję tego filmu zarówno w Polsce, jak i w Czechach. Chcielibyśmy, by premiera odbyła się za rok jednocześnie w Warszawie i w Pradze, co więcej, z udziałem bardzo ważnych przedstawicieli obu państw. No chyba, że zrobimy ją na polsko-czeskiej granicy... – spekulował polski producent filmu.

- Moim marzeniem jest, by do premiery doszło w przygranicznym kinie, na przykład w Lubawce, przez którą jechały polskie czołgi w trakcie inwazji – dodawał Głomb. - Kapitalny pomysł! Ale zróbmy ją na... Śnieżce! – dorzuciła Eva Holubova.

Jak Cruise i Willis

- Nieco denerwujące jest, że w Polsce nie udało się znaleźć sprawnego czołgu, który mógłby zagrać naszą “Biedroneczkę”. Ponoć jesteśmy walecznym narodem, a Czesi to nie wojacy, ale to właśnie od nich musieliśmy wypożyczyć czołg, który jeździ i strzela. Trudno się z tym pogodzić. Może dlatego w “rewanżu” czeską gospodę gra polska chałupa? – śmiał się Jacek Głomb.

Kłopot ze sprawnym sprzętem wojskowym rozwiązano dzięki czeskim producentom filmu, którzy sięgnęli do słynnej kolekcji Franciszka Kocha. Czołgami z tego wyjątkowego muzeum jeździli przecież m.in. Tom Cruise i Bruce Willis, a także bohaterowie naszej telewizyjnej “Tajemnicy twierdzy szyfrów”.

Właśnie z tego powodu wszystkie większe sceny z udziałem ciężkiego sprzętu bojowego nakręcone zostaną w nieodległej od granicy czeskiej Sobotce, do której filmowcy przeniosą się na początku września. Zdjęcia zakończone zostaną w podwarszawskim Modlinie. Tamtejsza twierdza (znana właśnie z filmu “CK Dezerterzy”) zagra koszary polskich pancernych.

(Grzegorz Żurawiński, “Czterej pancerni i kret”, Konkrety.pl, 27.08.2008)