Mieli wspólnie z innymi polskimi żołnierzami najechać naszych południowych sąsiadów. Los chciał, że zamiast do Czechosłowacji, ich czołg wjechał w ścianę restauracji. Co z tego wyszło, dowiemy się już wkrótce z nowego filmu Jacka Głomba. Na planie filmu był Piotr Słowiński.

Mija 40. rocznica inwazji na Czechosłowację. Dokładnie za rok w Lubawce ma zostać po raz pierwszy pokazany film "Operacja Dunaj". To komedia opowiadająca o perypetiach polskich czołgistów zaplątanych w "bratnią pomoc" dla naszych południowych sąsiadów. Szczęśliwie dla siebie, zamiast pacyfikować, błądzą, rozbijają ścianę restauracji i w niej lądują.

- Gramy wspólnie z Czechami, ale cieszę się, że to my, a nie oni pierwsi zrobiliśmy film na ten temat. To przecież my byliśmy agresorami - mówi grający czołgistę znany aktor Maciej Stuhr.

Film właśnie powstaje w Karpnikach w gminie Mysłakowice. - Chciałbym by za rok jego projekcja w Lubawce odbyła się w obecności premierów Polski i Czech - mówi Piotr Borys z zarządu województwa.

Próbę rozliczenia z historią, w konwencji "CK Dezerterów" i trochę "Czterech pancernych i psa" podjął legnicki reżyser Jacek Głomb. - Chciałem zachować realizm tamtych czasów, dlatego grają u nas prawdziwi Czesi. Czesi też zorganizowali swoją restaurację, do której wpada czołg T 34 nazywany przez załogę "Biedroneczką" - mówi.

Nietrudno znaleźć dowody na to, że takie rozliczenie jest potrzebne. - Pracowałam w Czechach przez 8 lat po tamtych wydarzeniach - opowiada Urszula Olejniczak z Karpnik. - Czesi mówili na mnie "okupantka". Dopiero jak zgłosiłam sprawę milicji, to wyzywanie się skończyło.

- Nie macie się czego wstydzić - mówi Eva Holoubova, czeska aktorka grająca w "Operacji Dunaj". - Wszyscy byliśmy w rękach Związku Radzieckiego i niewiele mieliśmy do powiedzenia. Przecież wtedy tysiące Czechów w ciągu pół roku obróciło się przeciw swoim rodakom. Jeśli ktoś się powinien wstydzić, to Rosjanie, którzy teraz znów rzucili czołgi na Gruzję.

40 lat temu miałem 18 lat - opowiada ówczesny mieszkaniec Kowar, Zbigniew Felberg.- Słyszałem samoloty, które leciały na Czechy przez całą noc. Słyszałem kolumny czołgów i innych pojazdów. Mój brat tam był, uczestniczył w tej inwazji. Nigdy jednak nie chciał o tym opowiadać.

Dla Małgorzaty Grembowicz, która w czasie inwazji była małą dziewczynką, sprawa jest zamknięta i zajmować się nią powinni, jej zdaniem, wyłącznie historycy. Tak jak innymi wojnami z przeszłości. - A ja chcę zrobić dobry film o sprawach, którymi nikt się do tej pory nie zajął - mówi Jacek Głomb.

Dlatego zatrudnił znanych polskich i czeskich aktorów. W filmie występują m.in. Jirí Menzel, Bolek Polívka, Maciej Stuhr, Jan Budaø, Rudolf Hru¹ínský, Martha Issová, Eva Holubová, Vojtech Dyk, Monika Zoubková, Jaroslav Dusek, Zbigniew Waleryś, Przemysław Bluszcz, Magda Biegańska, Maciej Nawrocki i Bogdan Grzeszczak.

 Reżyser ma już też zagwarantowane, że film znajdzie się w kinach w Polsce i Czechach. - Kieruję ten film do zwykłych ludzi, którzy tam wtedy byli. Do żołnierzy wziętych z poboru, a nie z przekonania. Nie ma to być film ani propolski, ani proczeski. Jego siłą są ludzkie emocje, a nie polityczna poprawność.

Inwazja na Czechy (Czechosłowację – przyp. red. serwisu) czyli bratnia pomoc krajów Układu Warszawskiego zaczęła się na Dolnym Śląsku. 20 sierpnia 1968 roku o godz. 23.40 generał Florian Siwicki dostał od Rosjan zgodę na przekroczenie granicy z Czechosłowacją. Miała to zrobić 2 Armia Wojska Polskiego. 10 minut później ze strażnicy Wojsk Ochrony Pogranicza w Lubawce wyszło 9 komandosów z Samodzielnego Batalionu Szturmowego. To oni pierwsi przekroczyli granicę. Opanowali czeską strażnicę bez jednego wystrzału. Polskie czołgi i transportery ruszyły chwilę później w stronę Hradca Kralove. Miały zasłonięte numery taktyczne. Na maszynach wapnem wymalowane były białe pasy. Tak zaczęła się interwencja wojska układu Warszawskiego w Czechach. Wzięło w niej udział 26 tysięcy Polaków.

(Piotr Słowiński, “Inwazja na Czechosłowację z przymrużeniem oka”, PRW, 20.08.2008)