Kilkanaście kamer, kilkudziesięciu fotoreporterów, łącznie blisko setka dziennikarzy z Polski i Czech zjechała w środę 20 sierpnia do Karpnik pod Jelenią Górą. Wszystko za sprawą rocznicowego dnia mediów na planie fabularnego debiutu Jacka Głomba. Dziennikarzy zaproszono bowiem dokładnie w 40 rocznicę zbrojnej inwazji na Czechosłowację.

Ten dzień zaczął się dla realizatorów filmu wyjątkowo wcześnie. Już od szóstej rano byli bowiem bohaterami bezpośrednich relacji, które dla TVP1 realizowała ekipa śniadaniowego programu “Kawa czy herbata” (tydzień wcześniej plan filmu odwiedziła ekipa “Ulic kultury”, programu publicystyki kulturalnej TVP2).

Tym razem pochodząca z Legnicy Paulina Sitko w trakcie trzech wejść odpytywała kolejno reżysera Jacka Głomba, odtwórcę roli jednego z filmowych czołgistów Macieja Stuhra, by na koniec postawić przed kamerami artystycznego opiekuna filmu i odtwórcę roli czeskiego dróżnika Jiøíego Menzla wraz z tłumaczką, odpowiedzialną za czeską część castingu Kingą Dębską. Pora na relacje z filmowego planu była jednak wyjątkowo nieszczęśliwa. W tym samym czasie w telewizyjnej dwójce polscy siatkarze walczyli o awans do olimpijskiej strefy medalowej z Włochami...

Polowanie na filmowe gwiazdy

Dwie godziny później na planie było już gęsto od kamer i fotoreporterów. Realizatorzy filmu nie przerwali jednak zdjęć, prosząc jedynie o zachowanie ciszy w trakcie kolejnych ujęć. Ku uciesze dziennikarzy kręcono jedną z finałowych scen filmu – pożegnania polskich czołgistów przez czeskich właścicieli i bywalców gospody “U Krtka”, w ścianie której utkwiła pancerna “Biedroneczka”, czołg T-34 uczestniczący w sierpniowej inwazji 1968 roku.

Jednocześnie trwało dziennikarskie “polowanie” realizatorów i bohaterów filmu. Okazja była wyjątkowa, bo na planie było ich tego dnia wyjątkowo wielu. W Karpnikach pojawili się między innymi obaj producenci filmu: Włodzimierz Niderhaus, dyrektor warszawskiej Wytwórni Filmów Dokumentalnych i Fabularnych oraz jego czeski partner Rudolf Biermann, byli także obaj scenarzyści Jacek Kondracki i Robert Urbański. W komplecie obecna była czeska część filmowej obsady, m.in.: Jiøí Menzel, Eva Holubova, Bolek Polivka, Rudolf Hrusinski, Jaroslav Dusek, Marta Issova, a także filmowi czołgiści: Bogdan Grzeszczak, Maciej Stuhr, Maciej Nawrocki i Przemysław Bluszcz.

Historia z uśmiechem

Wszyscy razem w komplecie pojawili się na popołudniowej konferencji prasowej, którą odbyła się na dziedzińcu remontowanego i zamkniętego dla intruzów zamku-pałacu w Karpnikach. Ku zaskoczeniu organizatorów pytań nie było zbyt wiele. Najwyraźniej już wcześniej dziennikarze znali odpowiedzi na podstawowe pytania dotyczące filmowej “Operacji Dunaj”. Była zatem okazja do żartów...

- Nie wiem czy historia o polskim czołgu, który zagubił się podczas interwencji w Czechosłowacji jest prawdziwa. Nawet jeśli jest tylko legendą, to wystarczająco barwną, by z niej skorzystać – objaśniał scenariuszowe założenia Jacek Kondracki. – Wojskowe archiwa nie były nam niezbędne – dodawał Robert Urbański.

- Chcemy życzliwie wobec ludzi uśmiechnąć się do historii, tak jak robimy to w legnickim teatrze od wielu lat. A że Czesi mają świetne kino, to współpraca z nimi jest naprawdę czymś wyjątkowym. Tym bardziej, że nie znam żadnego filmu, w którym polsko-czeska współpraca produkcyjna miała taką skalę. Na planie filmu jesteśmy jedną drużyną, a ja... No cóż, jestem tu najwyżej druhem zastępowym. Proszę zatem jedynie, by nikt tu nie opowiadał fabuły filmu... – śmiał się reżyser Jacek Głomb.

Olimpijska czarna środa

- No to nie będę opowiadała o swojej roli. Zresztą, co tu powiadać. Swoją postać gram głównie ciałem, co chyba widać? – żartowała ubrana jedynie w szlafrok, niezwykle doświadczona i popularna czeska aktorka, Eva Holubova. - Podoba mi się ten pomysł, podoba mi się to, co w tym filmie robią obaj Jackowie (tym drugim jest Jacek Petrycki, operator filmu – przyp. red. serwisu), ale nie podoba mi się, że... buty mnie cisną! – komentował wyluzowany laureat filmowego Oskara Jiøí Menzel.- Jako filmowy komunista wiem już, że reżyser jest osobą pełną sprzeczności. Myślę jednak, że po odpowiednim szkoleniu wstąpi do partii – kontynuował żartobliwy nastrój konferencji Jaroslav Dusek.

- Zdaję sobie sprawę, że spotkaliśmy się w czarną środę dla polskiego sportu – tak bolesne, bo nieco frajerskie olimpijskie przegrane polskich siatkarzy i piłkarzy ręcznych skomentował na gorąco Bolek Polivka. – Ale coś wam wspólnie zaśpiewamy... “Polacy, nic się nie stało!” - usłyszeli zdumieni żurnaliści czeski chór aktorski na pałacowym dziedzińcu, nagradzając tę improwizację oklaskami. Inne przyśpiewki, które usłyszeliśmy, były już absolutnie niecenzuralne...

Wielka premiera na Śnieżce?

Konferencyjną powagę na chwilę przywrócił Włodzimierz Niderhaus. – Mamy już zapewnioną dystrybucję tego filmu zarówno w Polsce, jak i w Czechach. Chcielibyśmy, by premiera odbyła się za rok jednocześnie w Warszawie i w Pradze, co więcej z udziałem bardzo ważnych przedstawicieli obu państw. No chyba, że zrobimy ją na polsko-czeskiej granicy... – informował i spekulował polski producent filmu.

- Moim marzeniem jest, by do premiery doszło w przygranicznym kinie, na przykład w Lubawce, przez którą jechały polskie czołgi w trakcie inwazji – dodawał Głomb. - Kapitalny pomysł! Ale zróbmy ją na ... Śnieżce! – dorzuciła Eva Holubova.

Legenda “Rudego”

- Byłem bardzo podekscytowany, gdy zaproponowano mi rolę czołgisty. Ostatecznie jest to dla mnie konfrontacja z marzeniami dzieciństwa i bohaterami serialu, na którym nie tylko ja się wychowałem. Jednak gdy zobaczyłem tę pancerną maszynę do zabijania od środka, gdy kontekst podpowiadał krwawe obrazki z Gruzji, to pojawiły się także poważniejsze refleksje. Zupełnie inne, niż dziecięce marzenia o przygodzie. Jakoś przeszła mi ochota do wygłupów na planie – dzielił się wrażeniami Maciej Stuhr, filmowy Florian, a zatem student, którego po demonstracjach marca 68 roku wyrzucono z uczelni i wcielono w wojskowe kamasze...

- Nieco denerwujące jest, że w Polsce nie udało się znaleźć sprawnego czołgu, który mógłby zagrać naszą “Biedroneczkę”. Ponoć jesteśmy tak walecznym narodem, a Czesi to nie wojacy, ale to właśnie od nich musieliśmy wypożyczyć czołg, który nadal jeździ i strzela. Trudno się z tym pogodzić. Może dlatego w “rewanżu” czeską gospodę gra polska chałupa? – śmiał się Jacek Głomb.

Jeszcze miesiąc na planie

W chwilę po zakończeniu konferencji prasowej twórcy filmy wrócili do normalnej pracy. Zdjęcia do filmu potrwają do 20 września. Z podjeleniogórskich Karpnik filmowcy przeniosą się wkrótce w czeskie plenery miasteczka Sobotka, a zdjęcia zakończą w modlińskiej twierdzy, która zagra czołgowe koszary.

Grzegorz Żurawiński