„Osobisty Jezus” Przemysława Wojcieszka zrealizowany w Teatrze Modrzejewskiej w Legnicy to spektakl solidny, ale nic więcej. Wejście drugi raz do tej samej rzeki nie zawsze jest zdrowe – pisze w najnowszym wydaniu tygodnika „Wprost” Artur Guzicki. Tygodnikowy Recenzor przyznał przedstawieniu trzy (dobre) gwiazdki na pięć (wybitne) możliwych.

Poznajcie Rysia (Przemysław Bluszcz), złodzieja, który po latach odsiadki wraca do domu, by odkryć, że wszystko za czym tęsknił, już nie istnieje. Dawna ukochana obściskuje się z jego bratem, a sam brat właśnie sprzedaje ojcowiznę. Rysio więc, choć w kryminale zmienił się na lepsze, nie znajduje dla siebie miejsca. Szuka Jezusa, który podpowie, jak żyć, ale Zbawiciel objawić się nie chce. W jego miejsce pojawiają się bandzior (Wiesław Cichy) i ksiądz (Dariusz Majchrzak). Pierwszy namawia do gangsterski, drugi do wyjazdu.

„Osobisty Jezus” był jedną z najbardziej oczekiwanych premier nowego sezonu, ale nie porywa widza z taką siłą jak wcześniejsze „Made in Poland”. To właściwie teatralny remake tekstu, który posłużył Wojcieszkowi za scenariusz obsypanego nagrodami na festiwalu w Gdyni filmu „W dół kolorowym wzgórzem”. Autor – obwołany głosem pokolenia trzydziestolatków – znów przygląda się światu, w którym bezwzględny gangster miewa skrupuły, a ksiądz zdradza tajemnicę spowiedzi.

Spektakl wyszedł z tego solidny i nic ponadto. Wejście po raz drugi do tej samej rzeki nie zawsze jest zdrowe.

(Artur Guzicki, „Powtórka z rozrywki”, Wprost 18.09.2006)