Gorące brawa ponad 250 osobowej widowni zakończyły jedyny w Legnicy występ kalifornijskiego teatru Lit Moon , który przedstawił „Ryszarda II” - jedną z rzadziej granych tragedii Szekspira. Wielu widzom nie przeszkodziła nawet marna znajomość angielskiego, organizatorzy z Teatru Modrzejewskiej wyposażyli bowiem publiczność w pożyteczne ściągi z opisem spektaklu. Czytelność przekazu to jednak głównie zasługa reżysera przedstawienia i szefa teatru z Santa Barbara Johna Blondella oraz… pesymistycznej prawdy Williama Szekspira, niezrównanego badacza ludzkich namiętności i uniwersalnych praw nakręcających mechanizm historii.

- Nasz „Ryszard II” to sztuka o miernym przywódcy, który na skutek wad charakteru i pychy popełnia błędy. W konsekwencji prowadzi do buntu tych, na których wspiera się jego władza. Mówiąc współczesnym językiem panująca klasa polityczna, by opanować zagrażający jej kryzys, usuwa przywódcę, by nadal skutecznie trwać przy władzy – tłumaczył na przedspektaklowej konferencji reżyser przedstawienia John Blondell.

Cóż, Szekspir pozbawiony był naiwnych złudzeń, co do praw rządzących historią, jak i kwalifikacji moralnych tych, których napędza jedynie żądza władzy i przemożne pragnienie, by wcielać się w rolę Boga na Ziemi.
„Król i uzurpator, tyran i jego następca wstępują po schodach historii. Kiedy władca jest już u szczytu, następca wchodzi na te same schody. Władca jest już za swoje zbrodnie znienawidzony. Cała nadzieja jest w następcy. Ale kiedy dojdzie do szczytu, włoży tę samą koronę obarczoną zbrodniami” – pisał zmarły przed pięcioma laty w Kalifornii najbardziej znany w świecie polski krytyk i teoretyk teatru, wybitny interpretator Szekspira, Jan Kott.
„Ryszard II” doskonale wpisuję się w taką historię upadku człowieka z najwyższego szczytu na samo dno. W wersji pokazanej w Legnicy reżyser robi to z żelazną konsekwencją poprzez eliminację pobocznych wątków dramatu, ale także poprzez dobór miejsca przedstawienia, którym uczynił kościół i świetlicę parafii Najświętszego Serca Pana Jezusa na miejscowym osiedlu mieszkaniowym (podobnie spektakl grany jest w Santa Barbara).
Nie ma też przypadku w tym, że wraz z aktorami zmuszani jesteśmy do ciągłej wędrówki między tymi dwoma miejscami, w których rozgrywa się akcja sztuki. Plan boski przeplata się tu z ziemskim. Sacrum (choćby uzurpatorskie) władzy zderza się z profanum jej codzienności i mało chwalebnych praktyk. Podobnie nieprzypadkowe jest powierzenie oprawy scenograficznej tych tak różnych miejsc dwóm różnym osobom (Lesley Finlayson i Jewgienia Nayberg).

Pierwszy akt dramatu rozgrywa się przed kościelnym ołtarzem. Widzimy Ryszarda otoczonego przez pozbawionych twarzy (wszyscy oprócz niego są w maskach, ukrywających nie tylko twarze, ale i prawdziwe uczucia – pomysł prosty i efektowny), podlizujących się mu obrzydliwie książąt i dworzan w chwili jego największego triumfu, w trakcie koronacji. Teraz to on w imieniu Boga i z jego imieniem na ustach staje na straży politycznego i moralnego porządku świata. Jednak świat, w którym koniecznym staje się milczenie (tekst wypowiada tylko Ryszard, reszta gra w milczeniu ruchem i gestem – kolejny udany i czytelny zabieg reżyserski), a także noszenie przy władcy masek nie może trwać długo. Zwłaszcza gdy rozwrzeszczany król mocny jest tylko w gębie, za to przepełniony jest nieposkromioną pychą (w pewnej chwili przerywa pojedynek, czyli sąd boży, by samemu wcielić się w rolę Boga i wydać wyrok).
W akcie drugim, w scenerii stołów biesiadnych przykościelnej świetlicy, Ryszard pokazuje nam swoje prawdziwe oblicze nieodpowiedzialnego władcy, awanturnika, bawidamka i pijaka lekceważącego ludzi i wysyłane mu sygnały ostrzegawcze. Nic dziwnego, że staje się przedmiotem intryg i powoli traci władzę. Zrzucający maski jego poddani odzyskują mowę i uciekają od niego jak szczury z tonącego okrętu, by służalczo, ale we własnym interesie, stanąć w obozie zwycięzcy.
Akt trzeci, znowu w kościele. Ryszarda opuszczonego już niemal przez wszystkich możnowładców i sługi zawodzi ostatni argument, którym – jak się łudzi – jeszcze dysponuje („nie obali tchnienie wszystkich ludzi Tego, którego Bóg wybrał zastępcą”). Korona przechodzi w ręce milczącego konkurenta, a rozgoryczony i totalnie przegrany władca trafia do więzienia.
Akt czwarty (ponownie w świetlicy), to już tylko dopełnienie tragedii. Ryszard pozbawiony majestatu nie umie się odnaleźć, nie potrafi dopasować się do świata, w którym nie będzie już wcielonym Bogiem. Biernie godzi się z losem. Ale zabity zostanie nie z zemsty, ale z nadgorliwości ambitnego dworzanina, który tak ściele sobie karierę przy nowym panu. Wbrew jego woli...

Blondell pokazał nam marnego i nieodpowiedzialnego władcę jako uzurpatora ziemskiej misji Boga-człowieka. Od tronowania po prawicy Ojca (Ryszard w szatach władcy i w koronie), przez ogołocenie z boskiej natury (detronizacja i żebracze ciuchy), po krzyż (zabójstwo w więzieniu). Nic dziwnego, że sztukę gra wyłącznie w kościołach. Reżyserska kondensacja dramatu na tragicznej postaci Ryszarda stawia olbrzymie zadanie przed aktorem odtwarzającym tę rolę. Mitchell Thomas dał sobie z tym radę okupując wysiłek litrami wylanego potu. Artystów z Kalifornii żegnały zasłużone brawa.
Swoją drogą to zaskakujące, że wielki dramat o nieudacznych figurach na szczytach władzy i związanych z tym tragediach tak rzadko wystawiany jest w Polsce. Pewnie to problem Ameryki. Widać nie grozi nam model od lidera do zera, a w przeciwną stronę to przecież ani dramat, ani Szekspir. Farsa co najwyżej.
Grzegorz Żurawiński

**********************************************************************

„Ryszard II” (King Richard II) spektakl Lit Moon Theatre Company grany z udziałem studentów Westmont College z Santa Barbara; Legnica 15.08.2006; kościół pw. Najświętszego Serca Pana Jezusa na osiedlu „Piekary”. Organizator występu: Teatr Modrzejewskiej w Legnicy.