- Wojcieszkowi wyraźnie wychodzi snucie zgrzebnych fabuł – zauważa recenzent Przekroju Jacek Sieradzki. – Przemysław Wojcieszek pasuje do legnickiego teatru lepiej niż na przykład do sławnych Rozmaitości czy popularnej Polonii, gdzie ostatnio pracował – dodaje. „Osobistego Jezusa” krytyk tygodnika ocenia na pięć w sześciostopniowej (mistrzostwo) skali.

Otóż Legnica proponuje swojej publiczności proste, klarowne historie zamiast postmodernistycznych zbaw, aktualnych trendów i popisów gwiazd, snucie zaś takich zgrzebnych fabuł jest specjalnością Wojcieszka. Doszedł w nij doperfekcji: wystarczy mu kwadrat podłogi, parę sprzętów i światło, by wyczarowywać sytuacje łatwe do wyobrażenia, mimo że są tylko zamarkowane.
Oto świeżo wypuszczony z kicia bohater (Przemysław Bluszcz) spotyka się ze sprytniejszym bratem (Paweł Wolak), który w międzyczasie przejął dom i odbił mu narzeczoną (Ewa Galusińska) dążącą po męskich trupach do wyrwania się w świat. Następnie bohater spowiada się młodemu, bezradnemu księdzu (Dariusz Majchrzak) i jest kuszony przez prowincjonalnego gangstera, zabawnego i żałosnego (Wiesław Cichy). Świadkujemy sprzedawaniu domu „Niemcowi” i kłótniom o smętną kondycję ojczyzny… Fabuła niemal kiczowata – gdyby nie doskonałe dialogi i trafione postacie, prawdziwe w słabościach, biernościach, pogrubieniach.
Za wadę trzeba by uznać zbytnią deklaratywność osobistego nawrócenia bohatera (patrzy tytuł). Gdy były bokser i garownik, trenując ciosy, recytuje ewangeliczne wersety, dostajemy tylko zewnętrzny znak, psychologicznie niepogłębiony. Ale może to nie przypadek? Może ta naskórkowość konwersji ludzi słabych i bezradnych również coś mówi o Wojcieszkowej prowincji, ciemniej tu pokazanej i smutniejszej, niż ostatnio u tego opowiadacza bywało?

(Jacek Sieradzki, „Wypuszczony z kicia”, Przekrój nr 39/2006)