Ukazał się trzeci tom  Legnickiego Almanachu, rocznika historycznego Stowarzyszenia "Pamięć i Dialog", w którym opublikowano m.in. tekst reżysera i dyrektora legnickiego Teatru Modrzejewskiej Jacka Głomba pt. "Wszyscy jesteśmy z Zakaczawia". Promocja wydawnictwa z udziałem autorów publikacji odbędzie się we wtorek 23 listopada o godz. 17 w siedzibie Legnickiej Biblioteki Publicznej.


"Wszyscy jesteśmy z Zakaczawia. Kilka wspomnień i refleksji o spektaklu „Ballada o Zakaczawiu”" Jacka Głomba to tekst, którego powstanie sprowokowała ubiegłoroczna 20. rocznica premiery (w wyburzonym już kinie "Kolejarz") spektaklu emblematycznego dla legnickiej sceny teatralnej. Sztuki, która wygrała VII Ogólnopolski Konkurs na  Wystawienie Polskiej Sztuki Współczesnej, a jej reżyserowi Jackowi Głombowi przyniosła Nagrodą im. Konrada Swinarskiego przyznawaną przez miesięcznik Teatr (nagród było wiele, także dla aktorów i innych realizatorów spektaklu). Nieprzypadkowo i już rok po premierze "Ballada o Zakaczawiu" doczekała się wersji filmowej, wyreżyserowanej przez byłego legniczanina Waldemara Krzystka, zrealizowanej dla Teatru Telewizji.

Był to także pierwszy z legnickich spektakli, które lokalne historie, postaci, legendy, mity i anegdoty wpisał w scenariusze, a wiele z nich wprowadził na adaptowane sceny miejskiej przestrzeni Legnicy, będąc praźródłem powstałego kilka lat później programu "Teatr, którego sceną jest Miasto". Nieprzypadkowo obszerny artykuł dla Legnickiego Almanachu rozpoczyna się od przytoczenia tekstu, który powstał krótko po telewizyjnej premierze, potem na lata zawieruszył się w dyrektorskich papierach, by odnaleźć się z okazji ubiegłorocznego jubileuszu. Co Jacek Głomb wykorzystał odczytując go na okolicznościowej fecie:

"Cud zdarzył się na Zakaczawiu”? Chciałbym bardzo w to uwierzyć, ale nie da się. Już o tym mówiłem – tu nagrody, brylanty, kamery, jupitery, Andrzej Wajda wychwalający projekt, tam – bida z nędzą, walące się chałupy, beznadzieja codzienności. Chodziliśmy z Waldkiem Krzystkiem, szukając plenerów do telewizyjnego Zakaczawia, chodziliśmy całą  ekipą, wszyscy mieli teczki i nagle wychyla się ktoś z okna walącej się chałupy i szepcze do sąsiada „Ty, Ziutek, wreszcie z lokalówki przyszli”.

Można tak powiedzieć: Zakaczawie nie potrzebuje spektakli, potrzebuje mieszkań i chleba, potrzebuje kawałka miejsca, choćby takiego jak „Kolejarz”, gdzie młodzież będzie mogła się wyszumieć. Można inaczej: Zakaczawie dostało spektakl i ten spektakl przywrócił mu godność, teraz o nim wie cała Polska (wersję telewizyjną oglądało ponad milion dwieście tysięcy widzów!), teraz warto mówić: „jestem z Zakaczawia”. Teatr nie zbawi świata, ale jeśli może pomóc na nim żyć - to już dobrze" (to końcowy fragment odnalezionego tekstu, najprawdopodobniej z 2002 roku).

Współczesne refleksje i wspomnienia o "Balladzie..." Jacek Głomb opatrzył metryczką spektaklu, która informuje ilu teatralny spektakl miał widzów, gdzie i w jakim okresie był grany oraz wylicza nagrody, które przyniósł twórcom i wykonawcom. Tekst zawiera także treść pierwszej bardzo obszernej popremierowej recenzji, którą Roman Pawłowski napisał jesienią 2000 roku w Gazecie Wyborczej. Recenzja rozsławiła nie tylko "Balladę o Zakaczawiu", ale także legnicki teatr. Od tego momentu dolnośląska scena w Legnicy stała się znana w całej Polsce, a dla niektórych do dziś jest kulturalną wizytówką miasta nad Kaczawą. Są także fragmenty innych recenzji - złośliwie nieprzychylnych dla tej realizacji.

O znaczeniu spektaklu dla teatru w Legnicy i jego rozpoznawalnego "stylu pisma" świadczy też inna z obszernych recenzji, którą w swoim tekście przytacza Jacek Głomb. Osiem lat po premierze, z okazji ukazania się pierwszego tomu książki "Dramaty Modrzejewskiej. Antologia sztuk napisanych dla Teatru w Legnicy", miesięcznik "Dialog" opublikował analityczny tekst Kaliny Zalewskiej zatytułowany „Legnica czyli prawdziwe historie”. Także ten opis odwołuje się do "Ballady o Zakaczawiu", która - jak pisze autorka - "była jednym z największych przebojów legnickiego teatru".

Co jednak o bezspornym sukcesie sprzed lat sądzi jego główny autor i sprawca? "Nie jestem nadmiernym admiratorem „Ballady...”, wkurza mnie, że we wszelkich encyklopediach (nie tylko teatralnych) wymieniany jestem jako „twórca »Ballady o Zakaczawiu«”; w wieku 36 lat zrobić swoje najbardziej wspominane dzieło to trochę średnio… Praca nad spektaklem nie szła nadzwyczajnie, nie zawsze się rozumieliśmy z aktorami, nawet dwa razy zrywałem próby, co w teatrze nie zdarza się nader często – nie mam więc najlepszych wspomnień".

Tą najzupełniej już współczesną i nieco zaskakującą refleksją Jacek Głomb kończy tekst "Wszyscy jesteśmy z Zakaczawia" napisany dla pachnącego jeszcze drukarską farbą trzeciego tomu rocznika historycznego Stowarzyszenia "Pamięć i Dialog" w Legnicy.

Grzegorz Żurawiński