Przyszłam, zmokłam, zmarzłam, ale warto było! - skomentowała jedna z kobiet atmosferę podczas piątkowego (17 września) przedstawienia Teatru im. Heleny Modrzejewskiej z Legnicy. Stara, zabytkowa i najbardziej znana kamienica w Gostyniu doskonale wpisała się w klimat plenerowego przedstawienia "Skarb wdowy Schadenfreude" Roberta Urbańskiego w reżyserii Lecha Raczaka. Relacja Agaty Fajczyk.

Siąpił deszcz, był piątkowy zimny wieczór, można było wyczuć, że jesień tuż tuż. Ale wczoraj dla mieszkańców Gostynia ważniejsze było przedstawienie. Przyszli, usiedli przed starą, zabytkową kamienicą (najbardziej znaną w Gostyniu) i -pod parasolami - oglądali spektakl pt. „Skarb wdowy Schadenfreude”. - Przyszłam, zmokłam, zmarzłam, ale warto było! - skomentowała jedna z kobiet.

Spektakl miał charakter plenerowy, a kamienica, położona na rogu gostyńskiego deptaku i rynku i przestrzeń przed nią okazały się doskonałą scenografią i tłem do pokazu gry aktorskiej ekipy z Teatru im. Heleny Modrzejewskiej w Legnicy. Kilkukrotnie mieliśmy już okazję gościć ten teatr w Gostyniu i za każdym razem zachwycał widownię. Ze względów technicznych widownia została ograniczona do 100 miejsc. Siedzący pod parasolami widzowie nie rozczarowali się po wcześniejszych zapowiedziach. Imponująca realizacja, kilkunastoosobowa obsada, a także tańce, piosenki oraz muzyka na żywo i dodatkowo specyficzny humor reżysera Lecha Raczaka - to wszystko dostali. Dodatkowym „smaczkiem” była obecność w obsadzie pochodzącej z Gostynia aktorki Ewy Galusińskiej.

„Skarb wdowy Schadenfreude” Roberta Urbańskiego to historia, jaka tuż po wojnie mogła się wydarzyć na każdym podwórku Dolnego Śląska. Ściągający zewsząd Polacy, próbujący ułożyć sobie życie na nowo, wprowadzają się do kamienicy. Nowi lokatorzy zdają sobie sprawę, że jedno z mieszkań pozostaje wciąż zamknięte. Rezyduje tam niemiecka wdowa, o której krążą sprzeczne informacje. Ciekawość sąsiadów rośnie. Rzecz idzie nie tylko o dach nad głową. Zamknięte lokum Niemki kusi tajemnicą, wyobraźnia pracuje: Co tam się znajduje?". Sąsiedzi zastanawiają się, jak się dostać do mieszkania? Nie jest łatwo, zwłaszcza gdy ma się obok siebie ostrą konkurencję, a za sobą - niejasną przeszłość?

Przedstawienie zostało przygotowane specjalnie do prezentacji w plenerze - nie wymaga żadnych specjalnych warunków technicznych. Doskonale sprawdziło się na skrawku gostyńskiego deptaku z kamienicą w tle.  Prostymi, acz widowiskowymi środkami aktorzy przenieśli publiczność w czarodziejski świat teatru.

- Myślałam, że to będzie w środku, ale tam chyba było zbyt mało miejsca. Mimo że siąpił deszcz, ale publiczność dopisała i chyba zachęciła artystów do gry. Fajnie, że ludzie przyszli i przyjechali. Ze mną są panie z Borku, a przed nami siedzieli goście ze Śremu - komentowała po spektaklu jedna z mieszkanek Gostynia. - Wydaje mi się, że z jednej strony trochę tęsknimy już za „normalnością” w tych trudnych czasach covidowych. Ale z drugiej strony czasami są wydarzenia ciekawe, ale nie interesują ludzi, nie przychodzą - dodała.

Zapytane, który z aktorów najbardziej im „wpadł w oko” chórem odpowiedziały, że listonosz (ten bohater lubił kobiety - przyp. redakcji) ponieważ... przypominał im profesora Jerzego Bralczyka. Kolejne młode mieszkanki Gostynia wybrały się na przedstawienie, mimo deszczu i pogody, która nie zachęcała do siedzenia na dworze ponad godzinę.

- Było bardzo fajnie, interesująco i zabawnie. Ciekawie dobrane kostiumy, interesująca choreografia. I stworzono klimatyczne miejsce. Bardzo dobrze, że wykorzystano tą kamienicę, która przeważnie stoi pusta. Wybrałyśmy się mimo deszczu i nie było tak źle - powiedziała Ania.

Alona stwierdziła, że z ekipy trudno jej było wybrać najlepszego aktora czy aktorkę. - Wszystko mi się podobało od początku do końca - mówiła po przedstawieniu.

(Agata Fajczyk, Spektakl obejrzany w deszczu. Zniszczona kamienica w Gostyniu nadawała klimat. Ale warto było!, https://gostynska.pl/, 18.09.2021)