Gazeta Wyborcza-Wrocław. Bez pieniędzy ministra teatry w regionie popadną w długi
- Szczegóły
O wsparcie z budżetu ministerstwa zabiegały wszystkie trzy regionalne teatry. Pieniądze dostał tylko legnicki Teatr im. Modrzejewskiej - 100 tys. zł na przygotowanie trzech premier. Tymczasem jego dyrektor Jacek Głomb starał się o 730 tys. zł. Można uznać, że urzędnicy Ministerstwa Kultury i tak go dobrze potraktowali, bo żaden z wniosków dwóch pozostałych placówek nie został przyjęty.
Bogdan Nauka, szef Teatru im. Norwida w Jeleniej Górze: - Nie mamy za co robić nowych spektakli.
Danuta Marosz, dyrektor Teatru Dramatycznego w Wałbrzychu: - Mieliśmy zamiar przygotować nową sztukę Przemysława Wojcieszka, napisaną specjalnie dla nas. Ale musieliśmy radykalnie zmienić plany na ten rok.
Nauka i Głomb nie mają zamiaru rezygnować z premier. - Jeśli w repertuarze nie będzie nowych spektakli, ludzie przestaną przychodzić do teatru. Później będzie bardzo trudno namówić ich, by wrócili. Dalszą konsekwencją tego będzie dziura w budżecie teatru na koniec roku - twierdzi szef jeleniogórskiej sceny.
Podejmą ryzyko, choć wina za ewentualne długi zawsze spada na dyrektorów instytucji.
Głomb: - Urzędnicy przyzwyczaili nas do corocznych dotacji, dzięki którym mogliśmy w miarę normalnie funkcjonować. Na tej podstawie układaliśmy plany na rok 2006. Tymczasem nie dostaliśmy pieniędzy, bo ministerstwo odwróciło się do nas plecami.
Dolnośląskie sceny odnoszą ostatnio znaczące sukcesy. Legnickie "Made in Poland" i "Iwona, księżniczka Burgunda" z Wałbrzycha zdobyły w ciągu ostatniego roku serię najważniejszych, prestiżowych nagród teatralnych. Scena w Jeleniej Górze przyciąga tłumy nowych widzów. - Czujemy się ukarani za sukcesy - mówi Jacek Głomb.
Ale Kazimierz M. Ujazdowski, minister kultury, przy okazji wizyty we Wrocławiu stwierdził, że dotacje nie są przyznawane za zasługi. Obiecał jedynie: - Muszę dowiedzieć się, jak komisja przyznająca dotacje uzasadniła odrzucenie wniosków złożonych przez dolnośląskie teatry.
Jednak resort kultury rozdał już wszystkie pieniądze, jakie przeznaczał na realizację tzw. programów operacyjnych. To właśnie z tej puli dotowane są działania instytucji kultury.
Danuta Marosz: - Szukamy pieniędzy gdzie indziej, ale motywacja do dalszego działania spadła.
Pozostali dyrektorzy też nie chcą się poddawać i pracują nad premierami.
(Tomasz Wysocki, Gazeta Wyborcza Wrocław, 29 września 2006)