Arcydramat Szekspira w reżyserii Anny Augustynowicz z Mirosławem Zbrojewiczem w roli tytułowej to koprodukcja Teatru Modrzejewskiej nw Legnicy i Teatru Kochanowskiego w Opolu z udziałem aktorek obu scen z 2020 roku. W piątek 8 października spektakl wystawiony zostanie na 30. Międzynarodowym Festiwalu Teatralnym "Bez Granic" na scenie Teatru im. A. Mickiewicza w Cieszynie.

"Król Lear" wg pomysłu i w reżyserii Anny Augustynowicz jest inscenizacją à rebours. Odmiennie niż miało to miejsce w teatrze elżbietańskim, w którym wszystkie role odgrywali mężczyźni, na scenie królować będą kobiety – po siedem aktorek obu kooperujących scen. Jedynie w roli tytułowej, niemal symbolicznie, ostatni przedstawiciel odchodzącego świata patriarchatu.

Wyzwanie inscenizacji arcydramatu – wielkie dla pojedynczego twórcy, jak i dla obu łączących swe siły zespołów teatralnych – podjęła Anna Augustynowicz, reżyserka utytułowana i doświadczona, dla której dramaturgia Szekspira jest, obok nowych, współczesnych tekstów, najważniejszym materiałem do pracy scenicznej. Minimalizm używanych środków scenicznych, powściągliwość w ukazywaniu reżyserskiego ego, a przy tym perfekcja i świadomość sceny oraz wyczulenie na kwestię komunikatywności spektaklu powodują, że w jej spektaklach wyraźniej niż gdzie indziej dochodzą do głosu intencje autora. Innymi słowy, Szekspir bardziej jest Szekspirem, niż to się zwykle zdarza w dzisiejszych czasach.

Łukasz Rudziński, Teatr: Wiwisekcja postaci Leara ubranego w szkarłatny szlafrok zdecydowanie dominuje nad innymi pomysłami i funkcjonuje tu trochę jako „teatr w teatrze”. Cały spektakl ma wydźwięk głęboko pesymistyczny – śledzimy bohaterów przegranych, skupionych tylko na sobie, zamkniętych w skorupie własnych wyobrażeń. Konający Lear wyrzuci z siebie na prosektoryjnym stole: „Ludzie, jesteście z kamienia! Gdybym miał wasze języki i oczy, mój szloch rozłupałby wam sklepienie nieba”. Legnicko-opolski "Król Lear" jest ponurą diagnozą upadku wartości i degrengolady władzy.

Dariusz Kosiński, Tygodnik Powszechny: „Król Lear” nie jest teatrem absurdu, lecz tragikomedią, w której do łask wraca pierwszy człon nazwy. Bez patosu i wzniosłości odsłonięty i dany do przeżycia zostaje tragiczny aspekt naszej egzystencji, osadzony nie w heroicznych aktach, burzy pożądań czy intrygach chciwości, ale w głupim, drobnym błędzie, w wypowiedzianym lub nie słowie, w zrobieniu czegoś, bo można, choć wcale nie trzeba. To nie jest przedstawienie łatwe. Nie jest też przyjemne. Ale z pewnością można wobec niego użyć słowa, które w odniesieniu do teatru pojawia się rzadko: to jest przedstawienie mądre.

Henryk Mazurkiewicz, Teatralny.pl: "Król Lear", jak każde prawdziwe arcydzieło, wciąż zadziwia, a niekiedy wręcz przytłacza swoją aktualnością. Zarówno na płaszczyźnie preparowania indywidualnych tragedii, jak też dramatycznych losów całych zbiorowości. Bohaterowie tej legnicko-opolskiej koprodukcji przez cały czas czują się obserwowani, a to przez siły wyższe, a to przez publiczność, a to przez pozostałych bohaterów. Dlatego też zawsze grają, zgrywają się, udają.

Legnicko-opolska koprodukcja była piątym spotkaniem Anny Augustynowicz z Szekspirem – po zrealizowanych w Szczecinie "Romeo i Julii" (1995), "Śnie nocy letniej" (2000) i "Burzy" (2016) oraz warszawskiej inscenizacji "Miarki za miarkę" (Teatr Powszechny, 2006). W roli tytułowej wystąpił Mirosław Zbrojewicz – aktor charakterystyczny, w kinie często obsadzany w rolach twardzieli i gangsterów. Zagrał ponad sto ról filmowych (m.in. "Chłopaki nie płaczą", "Sztos 2") i wiele telewizyjnych. W teatrze współpracował z wieloma cenionymi reżyserami teatralnymi (Iwan Wyrypajew – "Ożenek", Agnieszka Glińska – "Jak zostałam wiedźmą", Grzegorz Jarzyna – "2007: Macbeth", Krzysztof Warlikowski – "Hamlet").

Zaskoczeniem będzie pojawienie się na scenie postaci, których nie ma u Szekspira. Jowisz, Junona i Minerwa (tzw. Trójca/Triada Kapitolińska) będą reprezentować ludzkie namiętności, komentując i wpływając na losy bohaterów słowami zaczerpniętymi od pobocznych postaci sztuki.

Międzynarodowy Festiwal Teatralny „Bez Granic” odbywający się co roku w Cieszynie i Czeskim Cieszynie narodził się u progu lat 90. XX wieku jako jedna z form działania Solidarności Polsko-Czechosłowackiej. Pomysłodawcami tego przedsięwzięcia byli nieżyjący już czeski filozof Jakub Mátl oraz poeta i dramaturg Jerzy Kronhold. Do 2005 roku festiwal nosił nazwę "Na granicy", jednak po przystąpieniu Polski, Czech i Słowacji do UE zmieniono jego nazwę na "Bez Granic".

Pierwszy festiwal w 1990 roku miał charakter monograficzny – był przeglądem inscenizacji sztuk Václava Havla. Kolejne festiwale miały już formułę bardziej otwartą, prezentowano na nich to co najlepsze i najciekawsze w teatrach Czechosłowacji i Polski. Po rozpadzie Czechosłowacji na festiwalu reprezentowane były teatry Polski, Czech i Słowacji, natomiast od momentu, gdy powstała Grupa Wyszehradzka w festiwalowym programie zaczęły się pojawiać zespoły węgierskie. Spektaklom towarzyszyły konferencje naukowe omawiające kondycje teatrów w poszczególnych państwach po zmianach ustrojowych. W międzynarodowym jury zasiadały uznane autorytety, przyznając główną nagrodę "Złamany szlaban" ("Zlomená závora"), zwykle tym teatrom i spektaklom, które poza doskonałością wyrazu artystycznego przełamywały granice – konwencji teatralnych, ale też geograficzne czy kulturowe.

Od kilku edycji nurtowi konkursowemu towarzyszy festiwalowy Hyde Park, prezentujący przedstawienia amatorskie lub offowe. Wśród imprez towarzyszących zawsze znajdują się interesujące propozycje jazzowe.

W roku 2013 legnicki spektakl "Komedia obozowa" Roya Kifta wyreżyserowany przez Łukasza Czuja został laureatem tego festiwalu zdobywając "Złamany szlaban".

Grzegorz Żurawiński