W sobotni wieczór 15 sierpnia legnicki teatr powrócił do gry na żywo. Po wymuszonej pandemicznej przerwie zaprosił publiczność w plener dziedzińca Zamku Piastowskiego wystawiając "Człowieka na moście" Roberta Urbańskiego w reżyserii Jacka Głomba (premiera w czerwcu 2014 roku). Po raz pierwszy w historii zagrał w warunkach wymuszonych przez sanitarne wymogi i obostrzenia.


Przed renesansową bramą zamku publiczność witali pracownicy teatru w przezroczystych przyłbicach. Widzowie zobowiązani zostali do podpisywania oświadczeń potwierdzających zdrowie, założenia maseczek ochronnych i zajęcia miejsc na zapewniającej dystans i zbudowanej w kształcie litery L widowni ograniczonej do połowy (ok. 80-90 miejsc na amfiteatralnie ustawionych krzesełkach). Wieczór był wyjątkowy. Pogoda wymarzona. Bezchmurnie, bezwietrznie, ciepło (23 stopnie). Co ma kluczowe znaczenie. O czym wie każdy, kto pamięta gwałtowną burzę i ulewę z maja 2014 roku, która zerwała premierę spektaklu.

- Czujemy się jak przed premierą - zauważył podczas krótkiej mowy powitalnej na zamkowym dziedzińcu w cieniu rozłożystej lipy dyrektor legnickiej sceny Jacek Głomb. - Przepraszam za ograniczenia spowodowane reżimem sanitarnym. Wracamy po pięciomiesięcznej przerwie i bardzo się za państwem stęskniliśmy. Mam nadzieję, że wy także. Zaczynamy sezon w plenerze nie tylko dlatego, że mamy w repertuarze takie widowiska, ale przede wszystkim dlatego, by wszystkim zapewnić maksimum zdrowotnego bezpieczeństwa.

Chwilę później, przy zapadającym szybko zmroku, rozpoczęło się historyczno-muzyczne widowisko teatralne ze wszelkimi dla gatunku atrakcjami. Dzieje się dużo i z rozmachem, do muzyki granej na żywo i chóralnych śpiewów z taśmy.  Po zamkowym bruku pomykają konie, wóz drabiniasty, willys z sowiecką gwiazdą, czerwona warszawa i rowery. Dymy i ognie dopełniają całości. "Człowiek na moście", grany ostatnio przed trzema laty na zakończenie sezonu 2016/2017, to bowiem jedna z wielu w historii legnickiego teatru lokalna opowieść, której nadano dramaturgiczną formę. W tym przypadku baśniową z motywem podróży w czasie.

W efekcie jest jak na filmowym planie, a przez zamkowy dziedziniec przetacza się historia - od francuskiego średniowiecza, przez śląski renesans, aż po tę powojenną w polskiej Legnicy. Wraz z historią wywoływane są jej duchy: książęta i rycerze, czerwonoarmiści i szabrownicy, ubecy i partyjni funkcjonariusze lat PRL. Splatają się postaci fikcyjne, ale też historyczne, jak legniccy książęta Jerzy Rudolf i Fryderyk II oraz śląski reformator kościelny Kaspar Schwenckfeld.  Całość inspirowana jest barwną postacią Henryka Karlińskiego, arystokraty ducha, charyzmatycznego pedagoga, miłośnika muzyki i historii, założyciela chóru Madrygał, twórcy Turnieju Chórów „Legnica Cantat” i patrona Legnickiego Centrum Kultury.

Bohaterem tej opowieści jest bowiem człowiek, którego duch i ciało żyły w kompletnie różnych realiach i epokach, dla którego barwny świat muzyki, historii i dziedzictwa kulturowego stał się azylem przed szarą rzeczywistością peerelowskiej Legnicy. Był jednak także formą ucieczki przed banalną codziennością i obowiązkami, jakie niesie życie w rodzinie. Świat, w którym przyszło żyć Karlińskiemu, nie cenił jego wartości. Aby w nim przetrwać trzeba było sprytu, gdy domagał się kompromisów  i danin.  Ale też przebiegłości, by – wbrew przeciwnościom – robić swoje. Lepiej się ugiąć, niż dać się złamać, lepiej robić coś, niż nic - takie było praktyczne credo głównej postaci przedstawionej historii.

Główna postać dramatu grana przez Pawła Palcata to artystyczne wydarzenie samo w sobie. Nieprzypadkowo w 2014 roku rola ta przyniosła aktorowi „Bombę sezonu” przyznaną przez Stowarzyszenie Przyjaciół Teatru Modrzejewskiej. Ten sceniczny wizerunek tak silnie stapia się z postacią legnickiego społecznika, że podczas finalnego pokazu fotografii, wyświetlanych na murze zamku, sami już nie wiemy, kiedy widzimy portrety Karlińskiego, a kiedy grającego go aktora – pisała przed sześciu laty pod wrażeniem premierowej odsłony Magda Piekarska w Gazecie Wyborczej Wrocław.

Sobotni spektakl zakończył się równie nietypowo, jak okoliczności, które mu towarzyszyły. Członkowie legnickiego Stowarzyszenia "Teatr Niezbędnie Potrzebny" poczęstowali widzów cukierkami rozdając deklaracje przystąpienia do ich organizacji (kontakt e-mail: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.). Kolejne przedstawienia w niedzielę 16 sierpnia (bilety wyprzedane) oraz w weekend 22-23 sierpnia o 20.30. Uwaga! Warto skropić się płynem odstraszającym komary.

Grzegorz Żurawiński