W czwartek 14 maja o północy dobiegł końca błyskawiczny konkurs na minirecenzję z premierowej (9-10 maja) emisji najnowszej, zespołowej realizacji filmowej legnickiego teatru, jaką jest dwuczęściowy "Nowy Dekameron" wg Giovanniego Boccaccia powstały pod reżyserską opieką Jacka Głomba. Szału nie było. Napłynęły trzy recenzje, które poniżej publikuję w całości. Jest także obiecana nagroda.
Minirecenzja okazała się trudną formą publicystyki. Dwie godziny filmowej realizacji w dwóch częściach, kilkanaście różnorodnych stylistycznie i formalnie opowieści plus cztery teledyski zmieścić w zaledwie 800 znakach tekstu? To się nie da! - słyszałem najczęściej. Wiem jednak, że jest inaczej. Przywoływałem nawet skrajnie krótkie, choć dosadne, przedwojenne dokonania w tej mierze mistrza Antoniego Słonimskiego.
Mógłbym odwołać się także do wysypu opinii, jakie towarzyszyły na facebooku obu premierowym emisjom "Nowego Dekameronu": "Brawo!", "Jesteście wielcy!", Gratulacje!", "Bezprecedensowy", "Dobrze Państwa zobaczyć w dobrej formie"; "To była uczta teatralna", "Super, że powstał spektakl w tak trudnych czasach", "Bardzo podoba nam się realizacja", "Spektakl dostarczył mi wiele radości i wzruszeń", "Znakomita oprawa muzyczna", "Genialne pomysły", "Jesteście cudownie kreatywni", "Dumna jestem, że w moim mieście jest taki Teatr'", "Doskonały dźwięk i montaż", "Jesteście najlepsi" - to także były recenzje. Tyle, że wyłącznie emocjonalne i charakterystyczne dla epoki facebooka, smartfona, skrótu i emotikonów. Przeciwny biegun to licząca niemal 6 tysięcy znaków recenzja Piotra Kanikowskiego, którą natychmiast "zdyskwalifikowałem" i wrzuciłem do @KT.
Skoro był konkurs, musi też być obiecana nagroda. I jest! "Dramaty Modrzejewskiej. Antologia sztuk napisanych dla Teatru w Legnicy" tom I i II oraz specjalny numer kwartalnika "Nietak!T" trafią do rąk Rogera Piaskowskiego, mimo że jego recenzja (ponad 1600 znaków) nie mieściła się w regulaminowych ramach. Skoro tak zdecydowałem, musi być równie niekonwencjonalne uzasadnienie: 1. Roger Piaskowski jest debiutantem w teatralnym konkursie, 2. Marlena Kovařík otrzyma obiecaną teatralną parasolkę z Heleną Modrzejewską autorstwa Tomasza Brody, 3. Radosława Janowska-Lascar nie może dzień po dniu wygrywać naszych konkursów - kłaniam się zatem nisko, a po epidemii dam buziaka.
Nadesłane teksty:
Marlena Kovařík: DAMĄ BYĆ
Na pierwszą część legnickiego „Dekamerona” spóźniłam się całe dziewięć minut. Ha! Otóż, okazało się, że mogłam sobie cofnąć realizację na początek, podobnie jak kasetę VHS, na której zresztą „zapisano” prolog Rafała Cielucha. Taka nowość w naszym teatrze: spóźniasz się a jednocześnie wszyscy aktorzy stoją w kolejce, by snuć swoje opowieści tylko dla ciebie. Chciałabym być damą mieszkającą w pięknym mieszkaniu na Tarninowie (Gabriela Fabian), a dla Tomasza Kota ugotowałabym nawet dwa gary rosołu, szczególnie w tak klimatycznej kuchni. Bliska mi jest również kuchnia Magdy Skiby (takie same kafelki mam w domu, ale na podłodze). Najbardziej przyciągająca uwagę była jednak kuchnia wykonstruowana w animacji Roberta Gulaczyka. Blond warkocz drewnianej bohaterki, rzucony niemal przez cały kadr, będę długo pamiętać.
Radosława Janowska-Lascar: ENERGIA I RADOŚĆ
Bałam się. Pokój ciasny. Myślałam: nie zmieszczą się, nawet jak podzielimy wizytę na dwa wieczory. Tyle wybujałych osobowości, strojów, masek, lalek, gadżetów, części scenografii, kamer, różnych sprzętów, laptop DJ-a. Nawet kota mieli. Przyszli punktualnie. I zalali mój pokój taką ilością energii, kreatywności, pomysłów, technik, wrażeń, uczuć, że starczy na długo. A czasy mamy szczególne. Ten ich Boccaccio niby z dawnych wieków, a jednocześnie taki nam bliski. Niby o jakiejś zarazie średniowiecznej, a w zasadzie to o „naszej” pandemii. O przeszłych, mało nas obchodzących sprawach, a tak naprawdę to o samotności, potrzebie bliskości drugiego człowieka, miłości, cielesności, rozmowy, dobrego słowa. A słowa padały gęsto, bo, jak mówił Klaun w Posłowiu – na początku było SŁOWO. Słów nie brakowało. Słowa były piękne. Potem – radość! Cała ekipa ugoszczona, przyjęta godnie i z otwartym sercem. Drużyno Modrzejewskiej – dziękuję!
Roger Piaskowski: DEKAMERON PANDEMICZNY
Stary Boccaccio poczuł się młodszy o 600 lat, kiedy jego Dekameron objawił na You Tube, legnicki Teatr Modrzejewskiej pod dowództwem Jacka Głomba. Zobaczyliśmy jak można chwycić za gardło hydrę pandemii. Jako widz dwóch części spektaklu on-line, doznałem wspólnoty, niby sardynka w sieci. Na pewno objawiła się frustracja faktem, że może już nigdy nie usiądziemy na widowni teatru łeb w łeb. Nie byłem przekonany, czy "luz" formalny poszczególnych etiud, szatkujący opowieści z "Dekamerona", jest słabością, czy eksperymentem.Ostatecznie górą powinien być teatr - choćby w wersji teatru TV, a nie filmowe animacje i video klipy. Natomiast fascynujące jest nowe doświadczenie aktorstwa, rozwijającego się w komunikacji z widzem na ekranie komputera (smartfonu) jako narzędzi par excellence teatralnych. Aktor objawia swoją tajemnicę i talent, kiedy Małgorzata Patryn rozmawia, zwracając się do mnie, a jednocześnie wprowadza zainteresowanie niecodzienną sytuacją, ten kontakt jest mocno ekspresywny. W podobnej relacji przebiega spotkanie z Zuzą Motorniuk, osaczoną w samotności człowieka zagrożonego przez innych ludzi, czających się za drzwiami mieszkania. Osobowość aktorki Joanny Gonschorek, znajduje w swoim "numerze" wręcz "Falstaffowski", witalny, rokokowy przekaz. Z innej beczki wpadł mi w oko klip "Amore" Ewy Galusińskiej (to może być przebój ) wyrwany na ekran wprost z pop-komiksowej listy topów. Myślę, że początek i koniec przedstawienia był dla Rafała Cielucha pogłębieniem frustracji pandemią, którą chciał widza zohydzić, obrzydzić, zniesmaczyć, nie szczędząc swojej fizyczności i obscenicznych gestów (plucie makaronem). Nie chcemy żyć w osaczeniu i ograniczeniu wolności, ale nie chcemy tez chorować. Na naszych oczach Teatr Modrzejewskiej (jako pierwszy w Polsce) diagnozuje koniec świata. Być może innego końca świata nie będzie. Polecam przedstawienie z nadzieją, że znajdzie swój kształt sceniczny w teatrze.
Na tym błyskawiczny konkurs na minirecenzję uważam za zakończony.
Grzegorz Żurawiński