Pandemia koronawirusa odsłania schorzenia toczące polskie sceny. Głodowe pensje, a w przypadku freelancerów – honoraria bez gwarancji wypłaty. Brak umów, w wielu przypadkach brak ubezpieczeń społecznych i zdrowotnych. I perspektywa zawodowego przestoju, który może potrwać do września. Od 11 marca straty w kulturze szacuje każdy – wolny strzelec, etatowiec, dyrektor instytucji. Pisze Magda Piekarska.


(...)

Jacek Głomb: Najgorzej mają freelancerzy

Decyzja lubuskiej marszałek o zakazie organizacji imprez w Zielonej Górze i Gorzowie Wielkopolskim z 5 marca wyprzedziła o tydzień rządowe obostrzenia. I zaskoczyła Jacka Głomba, który był wówczas tuż przed zaplanowaną na 7 marca premierą własnego spektaklu "Gwałtu, co się dzieje!" Aleksandra Fredry w gorzowskim Teatrze im. Juliusza Osterwy.

„Ale w tej mojej reakcji chodziło o kompleksowość i konsekwencję” – zaznacza. „Jeśli taką decyzję podejmuje rząd w wymiarze całego kraju, jest to słuszne i konieczne. Jeśli przed szereg wychodzi marszałek czy prezydent, żeby ugrać parę punktów w polityce, to już nie jest OK. I wciąż uważam, że wraz z teatrami powinny zostać zamknięte galerie handlowe i kościoły, gdzie gromadzi się o wiele więcej osób. Jednak wówczas takiej decyzji nie było. Jeśli zamknie się nas na dwa tygodnie, wytrzymamy to. I nie będziemy dyskutować, skoro izolacja ma pomóc w walce z wirusem. W końcu istniejemy dla naszych widzów – jeśli będą przestraszeni, i tak nie przyjdą”.

Przestój w teatrze to budżet instytucji zmniejszony o przychody ze sprzedaży biletów – o mniej więcej sto tysięcy złotych w skali tego miesiąca w przypadku legnickiej Modrzejewskiej, o średnio pięćset dziewięćdziesiąt tysięcy miesięcznie – wrocławskiego Capitolu. To oznacza też niższe zarobki aktorów, którzy zostają na gołych pensjach, rzadko przekraczających wysokość minimalnego wynagrodzenia. Pensje etatowych aktorów składają się z dwóch części – stałej i dodatku za wyjście na scenę, który waha się od kilkudziesięciu złotych na scenach lalkowych i w Pantomimie Wrocławskiej do pięciuset we wrocławskim Capitolu czy nawet tysiąca w niektórych teatrach warszawskich.

„Etatowym aktorom instytucja może pomóc, choćby zmieniając regulamin wynagradzania, przyznając nagrody” – mówi Jacek Głomb. „W gorszej sytuacji są współpracujący z nami freelancerzy – tu potrzebne są rozwiązania systemowe. W najnowszej produkcji legnickiej mieli gościnnie wystąpić Grzegorz Wojdon i Maciej Rabski. Dziś to, co mogę zrobić, to wypłacić im zaliczki w wysokości dwudziestu pięciu procent wynagrodzenia, bo próby się już rozpoczęły. To samo dotyczy innych twórców pracujących nad spektaklem, którego premierę muszę przesunąć na kolejny sezon”.

Teatr Modrzejewskiej zawiesił pracę – nie działają sekretariat i kasa biletowa, ale można zwrócić bilet, wysyłając mailem jego skan wraz z numerem konta. Kto może, pracuje zdalnie, pozostali odbierają zaległe dni wolne. Próby do "Kaukaskiego kredowego koła" Bertolta Brechta, spektaklu w reżyserii Gruzina Andro Enukidze, zostały przerwane, premiera przesunięta na przyszły sezon. A w ramach akcji #teatrnadaje pracownicy publikują krótkie filmiki w sieci, w których pokazują, co robią w przymusowo wolnym czasie. W pierwszym odcinku aktor Mateusz Krzyk nadaje ze swojej samotni nad jeziorem, gdzie łowi ryby.

Robert Gulaczyk: „Łowię aktorów”

Jego kolega z zespołu, Robert Gulaczyk, łowi z kolei aktorów do Związku Zawodowego Aktorów Polskich. „Liczymy się z tym, że przestój może potrwać do końca sezonu, dyrektor Jacek Głomb obiecał, że postara nam się zrekompensować straty związane z tym, że nie wychodzimy na scenę” – mówi. „Ale na jak długo teatrowi wystarczy pieniędzy? No i co będzie, jeśli problem się powtórzy? Wprawdzie zapis w Kodeksie Pracy mówi o wypłacie tzw. postojowego w obecnej sytuacji, czyli stuprocentowego średniego miesięcznego wynagrodzenia, ale poruszamy się w obrębie określonych warunków finansowych i może się okazać za chwilę, że tych pieniędzy po prostu zabraknie w budżecie teatru”.

Co oznacza przestój dla aktora pozostającego na etacie w teatrze? W Teatrze im. Modrzejewskiej Gulaczyk dostaje na rękę około tysiąca ośmiuset złotych miesięcznej pensji. Za wyjście na scenę jednorazowe wynagrodzenie waha się od stu pięćdziesięciu do czterystu złotych  brutto – średnia to około dwustu dwudziestu złotych netto. „W tym miesiącu stracę najprawdopodobniej czternaście spektakli, co przekłada się na dwie trzecie moich zarobków” – tłumaczy aktor. „Za tysiąc osiemset złotych trudno przeżyć miesiąc, nawet nie wychodząc z domu. Poza tym odpadają wszystkie perspektywy dodatkowych dochodów. Byłem ostatnio na castingu do reklamy, ale cała produkcja stanęła, podobnie plany filmowo-serialowo-telewizyjne. Nie ma gdzie dorobić. Zdaję sobie sprawę, że w podobnej, często gorszej sytuacji jest wiele osób, także spoza naszej branży, ale to dobry moment, żeby zacząć głośno mówić o naszych problemach. Nie dyskutuję z decyzją o zamknięciu teatrów – to nadzwyczajna sytuacja, wymagająca zdecydowanych kroków. Większy problem mam z żałobą narodową – zamyka się teatry, więc nie możemy np. zagrać "Dziadów", gdy tymczasem w kinach pokazuje się komedie, bo to przecież prywatne przedsiębiorstwa. Jesteśmy traktowani, jakbyśmy urządzali w obliczu żałoby jakiś festyn, co jest nie fair, bo w publicznej przestrzeni tego festynu pozostaje po zamknięciu teatrów o wiele więcej, a teatr zazwyczaj proponuje coś dużo ambitniejszego niż farsy”.

Gulaczyk założył koło ZZAP w Legnicy i namawia koleżanki i kolegów z innych teatrów do wstępowania do ZZAP. „Jest nas teraz w związku około siedmiuset, a półtora tysiąca to minimum, żeby stworzyć solidną reprezentację, siłę nacisku, która będzie poważnie traktowana w negocjacjach z Ministerstwem Kultury” – przekonuje. „To nam pozwoli mieć wpływ na nowe reguły, które powinny jak najszybciej powstać. Bo na razie w sytuacji kryzysu pozostaje nam bezsilność. Wiem, że na co dzień artyści kwestie dotyczące dbania o środowiskowe interesy odsuwają na dalszy plan. I potem cierpimy na tym, w obliczu epidemii budząc się z ręką w nocniku, kiedy okazuje się, że nikt nas nie traktuje poważnie. Nie ma wciąż ustawy o statusie artysty, która miała się pojawić pod koniec ubiegłej kadencji rządów Prawa i Sprawiedliwości. Nie ma uregulowanej sytuacji dotyczącej ubezpieczeń społecznych i zdrowotnych, na które wielu wolnych strzelców zwyczajnie nie stać. A zanim to wszystko się pojawi, związek jest niezbędny – chociażby dlatego, że pozwala nam korzystać z pomocy prawnej, dla wielu z nas w innych warunkach niedostępnej z powodów ekonomicznych”.

(...)

Całość obszernego tekstu jest TUTAJ!

(Magda Piekarska, "Teatr w czasie zarazy", https://didaskalia.pl, 20.03.2020)