Pierwszą recenzję ze spektaklu Przemysława Wojcieszka usłyszałem jeszcze na widowni. Pani w średnim wieku z nieskrywanym przejęciem mówiła do koleżanki, że teatr fajny, ale dlaczego tak sponiewierali Ryśka - głównego bohatera granego przez Przemysława Bluszcza –zauważył recenzent Nowych Wiadomości Wałbrzyskich Piotr Bogdański. Spektakl wraca na scenę Teatru Modrzejewskiej w Legnicy.

I trudno się dziwić reakcji wrażliwej pani, ponieważ w spektaklu nie brakuje scen przemocy. Środowisko, w którym rozgrywa się akcja „Osobistego Jezusa" to drobnomiasteczkowi bokserzy i bandziory. Stąd często Rysiek krzyżuje pięści z bratem czy Tadkiem - miejscowym mafiozą. Każda z potyczek zagrana jest z zaskakującym poświęceniem. Panowie nie żałują sobie razów, a nawet kopniaków.

Skupmy się jednak na fabule. Ryśka poznajemy jak wraca z więzienia do rodzinnego Lubania. Odsiadywał w nim karę za zabicie strażnika podczas szarpaniny w czasie ucieczki po napadzie. Odosobnienie wytrzymał marząc o kobiecie, którą kochał i był z nią przed wyrokiem. Tymczasem ona wyszła za mąż za jego brata. To jednak nie koniec ciosów, które los wymierzył Ryśkowi. Brat postanowił sprzedać dom po zmarłych rodzicach. Osamotniony bohater, mimo silnych postanowień o rozpoczęciu nowego życia, staje na krawędzi wyboru zła nad dobrem. Przyjmuje nawet propozycję pracy od Tadka dawnego kumpla, a obecnie handlarza narkotykami. Kiedy wydaje się, że wstąpi na drogę prowadzącą ponownie do więzienia Rysiek znajduje siłę i ponownie układa się z życiem. Nie jest to jednak spektakularny triumf człowieka, lecz ciężka, mozolna praca nad sobą.

W „Osobistym Jezusie" imponuje wyczucie młodego reżysera, który tworzy postacie niebanalne i niejednoznaczne. Unika natrętnego moralizatorstwa. Mimo znaczącego wątku religijnego nie indoktrynuje. Losy Ryśka bardzo wciągają i przejmują, mimo że były więzień nie jest jak Olivier Janiak. Błądzi, szuka, krzywdzi i jest krzywdzony, ale jest w nim nadzieja i chęć walki.

Pewnie sztuka nie byłaby tak dobra, gdyby nie aktorzy. Instytucją samą w sobie jest już Przemysław Bluszcz. Jak zwykle jest doskonały. Nie gorzej wypadł Rafał Cieluch - brat Ryśka. Odstawał niestety Wiesław Cichy, który charyzmatyczną postać lokalnego mafiozy trochę przerysował. Grał go za wyraziście. Całość jednak ogląda się bardzo dobrze. Tym bardziej, że Wojcieszek jako autor także scenariusza wyposażył swój dramat w sporą dawkę humoru, niezłego humoru. Przez to „Osobisty Jezus" bawi, ale i skłania do refleksji. Gorąco polecam.

(Piotr Bogdański, „Osobisty Jezus”, Nowe Wiadomości Wałbrzyskie, 1.10.2006)