„Poor. Poor Lear" - monodram Niny Sallinen w reż. Katji Krohn, "Romeo i Julia. Ostatnie godziny" imPerfect Dancers, „Król Lear" w reż. Anny Augustynowicz, koprodukcja Teatru im. Modrzejewskiej w Legnicy i opolskiego Teatru im. Kochanowskiego na XXV Festiwalu Szekspirowskim w Gdańsku. Pisze Grażyna Antoniewicz.


Co roku ciekawi jesteśmy, jak teksty Szekspira współgrają z obecną rzeczywistością. I jak zawsze festiwalowe spektakle nie tylko zachwycają, oburzają, lub zaskakują. Taki był „Poor. Poor Lear" na podstawie „Króla Leara". w wykonaniu fińskiej aktorki Niny Sallinen.

Wtorkowy wieczór, publiczność czeka, aby wejść na widownię Malami. Za drzwiami głos starej kobiety wola: „Odejdź!". Pojawia się Nina Sallinen w wyblakłych białych butach i pończochach, długim płaszczu z lat 60., pożółkłych koronkowych kołnierzykach i dzikich włosach. Witając się z nami i zaprasza w „niesprawiedliwą, okrutną, smutną historię biednego króla Leara!" Tak zaczyna się ten spektakl. Nina Sallinen gra 9O-letnią Grand Damę fińskiego teatru. Na scenie kilka starych mebli w małym mieszkaniu i lampka z gabinetu profesora Limona. Są też dwa krzesła z imionami córek Niny wywieszone z tyłu. Bo to przedstawienie jest dla nich. Ten występ ma być wzbudzić poczucie winy u córek, którym niedawno przekazała swoje mieszkanie.

W „Poor. Poor Lear" Nina Sallinen gra osobę samotną, przerażoną wizją zapomnienia. Teraz one i ich mężowie próbują umieścić ją w domu opieki po ognistym incydencie z tosterem. A ona odgrywa przed nami opowieść o królu Learze. Stary filcowy kapelusz staje się Reganą, lalka Gonerilą i biała róża Cordelią. Sallinea hipnotyzuje, porusza, momentami bawi. Jej chrypliwy głos, chwiejna krzątanina, są porywające. Zadziwia umiejętność balansowania na cienkiej linie między wzruszającym patosem samotnej staruszki uwięzionej we wspomnieniach o dawnej świetności a rozpaczliwym użalaniem się nad sobą.

Oczarowali Włosi z imPerfect Dancers, którzy pokazali „Romea i Julię. Ostatnie godziny" w Operze Bałtyckiej (była to światowa premiera spektaklu), zasłużyli na owacje. Podobnie jak „Antoniusz i Kleopatra" w reż. Tiago Rodriguesa z Teatro Nacional D. Maria n w Portugalii - nowoczesna, odważna inscenizacja.

„Król Lear" w reżyserii Anny Augustynowicz, koprodukcja Teatru im. Modrzejewskiej w Legnicy i opolskiego Teatru im. Kochanowskiego podobał się, ale też podzielił widownię. Leara zagrał Mirosław Zbrojewicz (gościnnie). Aktor ciekawie pokazał klęskę, rozczarowanie i upadek Leara. Starzejący się mężczyzna, który nie chce tak naprawdę oddać władzy - rola interesująca, ale to kobiety rządzą na scenie - nie tylko dlatego, że grają wszystkie postacie.

O Złotego Yorica, podobnie jak „Król Lear" walczyć będzie przejmujący spektakl Teatru Żydowskiego „Den Szturem. Cwiszyn /Burza. Pomiędzy", w reżyserii Damiana Josefa Necia. To pierwszy po wojnie Szekspir wystawiony w jidysz.

Jutro zobaczymy „Hamleta" z Teatru im. Juliusza Słowackiego, w reżyserii Bartosza Szydłowskiego. - „Hamlet" Bartosza Szydłowskiego to wskrzeszenie teatru aluzji politycznej, próba zdiagnozowania z pomocą Szekspira polskiej rzeczywistości - komentuje Łukasz Drewniak, selekcjoner Konkursu o Złotego Yoricka, w którym krakowski  spektakl walczy o laur. - Właściwie każda kwestia postaci, każdy kostium i gest sceniczny odsyłają widza do konkretnych zdarzeń i protagonistów naszej sceny politycznej."

Wielkie święto teatru zakończy pokaz głośnego spektaklu „Billy's Violence" belgijskiej grupy Needcompany zrealizowany przez flamandzkiego reżysera i artystę wizualnego Jana Lauwersa na podstawie 13 tragedii Szekspira. Zadaje on pytania o to, co we współczesnym świecie oznacza przemoc w sztuce i dlaczego tak lubimy ją oglądać. Tego wieczoru podczas uroczystej gali odbędzie się wręczenie Nagrody Złotego Yoricka i nagród w Konkursie SzekspirOFF.

(Grażyna Antoniewicz, "Z wizytą u Leara, który był kobietą. Trwa 25. Festiwal Szekspirowski", Polska Dziennik Bałtycki, 5.08.2021)