We Wrocławskim Teatrze Współczesnym reżyser Marcin Liber przygotowuje wystawienie antywojennej i ironicznej "Rzeźni numer pięć" Kurta Vonneguta w adaptacji Michała Kmiecika, której głównym bohaterem jest fatalistycznie nastawiony do świata i obdarzony zdolnością spontanicznego przenoszenia się w czasie Billy Pilgrim. Postać tę zagra gościnnie legnicki aktor Rafał Cieluch. Premiera na dużej scenie WTW 26 czerwca o godz. 19.15.


"Rzeźnia numer pięć, czyli Krucjata dziecięca, czyli Obowiązkowy taniec ze śmiercią" (taki jest pełny tytuł powieści z elementami absurdu, satyry i science fiction) to jedna z największych powieści antywojennych w literaturze światowej.  Motywem do jej napisania było wojenne doświadczenie autora - pozbawione militarnego znaczenia dywanowe bombardowanie Drezna. W nocy z 13 na 14 lutego 1945 roku nad miasto nadleciało ponad pół tysiąca amerykańskich i angielskich ciężkich bombowców zrzucając bomby zapalające. Dziesiątki tysięcy ludzi spłonęło żywcem lub udusiło się z braku tlenu w trakcie wielogodzinnej burzy ogniowej wywołanej bombardowaniem.

Kurt Vonnegut, podobnie jak bohater jego książki Billy Pilgrim, przeżył masakrę ukryty w podziemnej chłodni do przechowywania mięsa i, podobnie jak on, został później zmuszony do pracy przy znajdowaniu i grzebaniu ciał zabitych. Pisarz chciał opisać swoje doświadczenia z tamtego okresu, ale nie potrafił ująć ich w słowa przez ponad dwadzieścia lat. Tego co przeżył i zobaczył, nie dało się ująć w ramy fabuły – stąd fragmentaryczna postać powieści, w której prawda miesza się z fantazją, a teraźniejszość z przeszłością i przyszłością.

Tak powstała książka o pisarzu, który nie potrafi wymazać z pamięci wspomnień z czasów wojny, chociaż z racji swego zawodu od lat zajmuje się tworzeniem fikcji; książka silnie autobiograficzna, mieszająca dokument z science fiction, pełna trupów i gwałtu, oskarżeń i egzorcyzmów, panicznego strachu i miłości; wreszcie – mówiąc słowami autora – książka „krótka i popaprana, bo o masakrze nie sposób powiedzieć nic inteligentnego”. Jak zauważył recenzent magazynu Life powstało „Wspaniałe dzieło… i bardzo śmieszna książka, która nie pozwala nam na uśmiech. Smutna książka bez łez”.

Główną postacią powieści jest obdarzony zdolnością spontanicznego przenoszenia się w czasie Billy Pilgrim, jedyny syn fryzjera z fikcyjnego Ilium w stanie Nowy Jork, optyk z wykształcenia, później pomocnik kapelana w pułku piechoty na froncie europejskim II wojny światowej. Wzięty do niewoli obecny jest przy bombardowaniu Drezna. Fatalistycznie nastawiony do świata wie, że nie ma wpływu ani na swoją przeszłość, ani przyszłość.

Marcin Liber, reżyser: "Rzeźnia numer pięć" jest spektaklem o tym, jak trudno jest coś ważnego wyczytać dziś z tej powieści, z wątków, które są już w jakimś sensie przerobione, przepracowane. Jest w nas gotowość do budowania świata alternatywnego, wobec świata, w którym przyszło nam żyć. Jest to teatr przygodowy, ironiczny. To powieść pacyfistyczna, w duchu pokoju i mam nadzieję, że po wyjściu z przedstawienia, widzowie będą szczęśliwymi ludźmi.

Michał Kmiecik, adaptator: Pierwsza wersja adaptacji, którą przygotowałem, była bez postaci Kurta Vonneguta i nie było tam tego wszystkiego, co moim zdaniem jest najciekawsze w "Rzeźni". Czegoś, co ja w niej najbardziej cenię, czyli opowieści tego konkretnego autora, który wpisał siebie w swoją książkę na co najmniej trzech poziomach. Jasne stało się w pewnym momencie, że aby ta adaptacja miała sens i nie była tylko opowieścią o wydarzeniach, musi zawierać filozofię Vonneguta i cały jego ogląd świata. Trzeba więc było Kurta Vonneguta na tej scenie po prostu powołać. Zatem ostatecznie mamy chyba w szczytowym momencie dziesięciu Kurtów Vonnegutów jednocześnie.

Mirek Kaczmarek, scenograf: U Vonneguta miesza się plan realistyczny, realny z utopią, science-fiction. Jak to zrobić na scenie, żeby połączyć jedno z drugim? Nie starałem się tego łączyć, bo plan realistyczny i tak byłby trudny do odtworzenia. Musielibyśmy pójść w stronę dokumentu, co znakomicie robi kino. Nie musi tego robić teatr. Stąd powstał obraz łączący dwa światy w jednej przestrzeni i okazało się, że te realistyczne opowieści wojenne, w komiksowym anturażu wcale nie są mniej dotkliwe. Wręcz przeciwnie.

Reżyser wrocławskiej "Rzeźni numer pięć" to twórca dobrze znany legnickiej publiczności teatralnej. Pierwszy raz dał się jej poznać za sprawą dramatu "Katarzyna Medycejska. Bóg/ Honor/Ojczyzna" poznańskiego Teatru Usta Usta zaprezentowanego w 2007 roku podczas I Międzynarodowego Festiwalu Teatralnego „Miasto". Cztery lata później była to już legnicka realizacja i znakomite, punkowo drapieżne „III Furie” (2011) spektakl tak głośny, że spory o jego wymowę owocowały skutkami dla teatru jeszcze długo po premierze. Dokładnie w 100.rocznicę odzyskania przez Polskę niepodległości na legnickiej Scenie Gadzickiego wystawił dramat „Popiół i diament – zagadka nieśmiertelności” (2018) w polemice z dziełami Jerzego Andrzejewskiego i Andrzeja Wajdy.

W obu legnickich realizacjach Marcina Libera Rafał Cieluch grał bardzo ważne role przewodnika-komentatora opowiadanych historii. W "III Furiach" był to przeniesiony w czasie z greckiej mitologii didżej MC Apollo, zaś w "Popiele i diamencie" Stańczyk wyprowadzony z Matejki, ale i z "Wesela" Wyspiańskiego.

Grzegorz Żurawiński