Przekładana cztery razy – przez pandemię i chorobę aktora – opolska premiera “Króla Leara” Williama Szekspira w reżyserii Anny Augustynowicz w piątek 4 czerwca doszła do skutku. Spektakl jest koprodukcją Teatru im. Jana Kochanowskiego w Opolu i Teatru Modrzejewskiej w Legnicy. Po roku prób i wspólnych występów dwa zespoły robią wrażenie tak zgranych jakby stanowiły jeden precyzyjnie zestrojony instrument. Pisze Piotr Kanikowski.


W stosunku do wcześniejszej o 10 (9 - @KT) miesięcy legnickiej premiery tego samego przedstawienia reżyserka wprowadziła drobne korekty wymuszone warunkami technicznymi. Scena w Opolu jest ogromna. Anna Augustynowicz nieco ją ograniczyła, przeznaczając znaczną jej część pod widownię, ale i tak aktorzy mieli dużo więcej przestrzeni “do zagospodarowania” niż w Teatrze Modrzejewskiej. To wymagało od nich perfekcyjnej emisji głosu, niezależnie od wyzwania dla akustyka. Warto docenić profesjonalizm, dzięki któremu każda wypowiedziana w tej trudnej przestrzeni kwestia docierała tam, gdzie powinna.

Szersza i inaczej zbudowana scena dała widowni wgląd w to, co w Legnicy działo się niejako “poza kadrem”, w kulisach. Na jej obrzeżach od czasu do czasu pojawiały się niektóre postacie, aby przyglądać się i przysłuchiwać innym. Bardzo ciekawe było to “poszerzenie kadru”, wyrysowanie marginesów, na których, czasem coś się działo, a czasem nie działo się nic. Dzięki temu utracone królestwo Leara jeszcze ściślej nałożyło się na teatralną przestrzeń. Stary trick teatru w teatrze, po który sięgnęła Anna Augustynowicz, działa. Podczas czegoś, co wygląda jak próba generalna przedstawienia, rozgoryczony upadkiem człowiek ma szansę rozpoznać swój los, by zrozumieć, że nie był zabawką bogów ale ofiarą własnych wyborów. Obsadzony w tytułowej roli Mirosław Zbrojewicz nie tyle jest starym królem, co aktorem z takim samym jak Lear poczuciem krzywdy. Musi coś zrobić z niezabliźnionymi ranami, które będą się jątrzyć pod wpływem szekspirowskiej tragedii. Obnosi po scenie tandetną plastikową koronę, zamiast berła ściska w dłoni skrypt z tekstem sztuki, siedzi nie na tronie, ale na odstawionym na bok stosie krzeseł przykrytych foliowym workiem. Znosi gorzkie docinki Błazna, że jest pajacem (‘Wszystkie inne tytuły porozdawałeś, z tym natomiast przyszedłeś na świat”). Uczy się zamiast pozoru i pochlebstw cenić prawdę, nawet jeśli jest nieprzyjemnie szorstka.

W legnickiej wersji “Króla Leara” Augustynowicz w pierwszej scenie po podniesieniu kurtyny widzowie widzieli Leara leżącego jak martwy na wózku do przewożenia zwłok. Potem jakby obudzony z głębokiego snu (wskrzeszony?) król budził się, gniewnie naciągał szlafrok z pomocą usługujących mu bóstw, Junony  i Minerwy, po czym dopiero przystępował do podziału królestwa. W finale, ściągał szlafrok i kładł się na wózku. Tej sugestywnej, mocno determinującej odbiór całego spektaklu klamry nie zobaczyliśmy w Opolu. Powód był prozaiczny: brak kurtyny. Może dlatego w Legnicy wydawało mi się, że patrzę na senny majak , podczas gdy w Opolu wszystko było czystsze, bardziej jednorodne, szlachetnie teatralne. Brakowało mi jednak kilku stopni oddzielających widownię od sceny jako wyraźnej granicy między przestrzenią dla aktorów (do grania) a dla przestrzenią dla widzów (bez grania). W Legnicy wielokrotnie przekraczały ją postacie dramatu, z grającą Jowisza “ubóstwioną”, monumentalną Katarzyną Dworak na czele.

"Król Lear" powstał jako koprodukcja Teatru im. Jana Kochanowskiego w Opolu a Teatru Modrzejewskiej w Legnicy. Gra w nim 13 (14 - @KT) aktorek z dwóch zespołów (Karolina Kuklińska, Beata Wnęk-Malec, Gabriela Fabian, Cecylia Caban, Anita Poddębniak, Judyta Paradzińska, Weronika Krystek, Aleksandra Listwan, Ewa Galusińska, Zuza Motorniuk, Magda Drab, Katarzyna Dworak,  Katarzyna Osipuk oraz (zamiennie) Ada Szczepaniak i Magdalena Maścianica), co stanowi odwrócenie sytuacji z teatru elżbietańskiego, w którym wszystkie role (także kobiece) kreowali mężczyźni. U Augustynowicz Mirosław Zbrojewicz, grający Leara, jest jedynym mężczyzną w obsadzie, w czym można widzieć zapowiedź końca patriarchalnego świata.

Nie wiem, jak jest w przypadku Teatru im. Jana Kochanowskiego Opolu, ale w repertuarze Teatru Modrzejewskiej “Król Lear” stanowi osobliwość, bo nie zostawia aktorom pola na najdrobniejszą improwizację, margines luzu. Jest jak ułożony przez surowego profesora test, w którym bardziej od fantazji ceni się precyzję. Wystudiowany chłód przedstawienia wyreżyserowanego przez Annę Augustynowicz, może przytłaczać, i nie zmieniają tego nawet żarty wpisane precyzyjnie w jego partyturę. Po premierze w Opolu publiczność bardzo długo biła brawa, jednak nie było – jak w Legnicy – owacji na stojąco.

(Piotr Kanikowski, "Legnicko-opolski “Król Lear” doczekał premiery w Opolu", https://24legnica.pl/, 6.06.2021)