Tego bałaganu można było uniknąć. Teatry miały wrócić na początku maja. Potem - pod koniec maja. Nagle się okazuje, że wrócą 21 maja. Rząd RP w błyskotliwy sposób pokazał, jak dać komuś coś, na co ten ktoś czeka - a jednocześnie go zlekceważyć i obrazić. Byłaby z tego niezła scena w czarnej komedii romantycznej. Pisze Witold Mrozek.
Wpierw były więc nadzieje (na otwarcie kultury po majówce), później rozczarowanie (że stanie się to dopiero 29 maja). Wreszcie w środę – gest, który miał poprawić sytuację, bo premier niespodziewanie przesunął otwarcie teatrów i kin na 21 maja, ale pokazał zarazem totalny brak jej zrozumienia przez rządzących.
Owszem, teatry czekały w blokach startowych, szykowały się na przyjęcie widzów już od początku miesiąca, ale właśnie z myślą o 29 maja. A każdy spektakl wymaga zsynchronizowania pracy kilkudziesięciu artystów - którzy najczęściej pracują także równolegle nad innymi spektaklami oraz filmami czy serialami - techników i innych pracowników. To ogromne logistyczne przedsięwzięcie, kalendarzowa ekwilibrystyka. Zmieniając plany z dnia na dzień, rząd pokazuje, że nie ma pojęcia, jak działa teatr.
Kilka miesięcy przygotowań w kilka dni
Sytuację tę tak opisała jedna z kuratorek polskich festiwali: „Planujesz festiwal na 24-30 maja, rząd ogłasza na kilka tygodni przed, że chociaż zapowiedział otwieranie kultury po weekendzie majowym, to jednak otworzy ją od 29 maja. Przekładasz festiwal, nabierasz rozpędu, tracisz po drodze świetnych artystów, ale radocha, że w ogóle się uda. Masz nowy termin, nowy program, kilka miesięcy pracy odtworzone w kilka dni, stres odkładający się na karku, ale jest ekstra. Rząd więc publikuje po wielu dniach oficjalne zarządzenie, że owszem - otwiera kulturę, ale muzykom nie wolno grać [co najmniej do 5 czerwca]. Odwołujesz koncerty, tworzysz nowy program, osiągasz hi-speed, stres dalej odkłada się na karku, ale wciąż jest ekstra, bo pojawiają się nowe możliwości, nowi fantastyczni twórcy. Rząd więc ogłasza, że się namyślił i jednak otworzy kulturę od 21 maja”.
Kuratorka nie jest w swoich odczuciach osamotniona. Konrad Imiela, dyrektor Teatru Capitol we Wrocławiu, tłumaczył w TOK FM: „Z wyprzedzeniem zaplanowaliśmy premierę na 29 maja. Pracujemy ciężko na próbach. Nie będę teraz zmieniał repertuaru”. Również Stary Teatr w Krakowie trzyma się powrotu w czerwcu – mówił o tym dyrektor Waldemar Raźniak na środowej konferencji prasowej.
Kto wróci wcześniej?
Oczywiście, ludzie teatru cieszą się, że wracają do widzów. Niektóre nawet faktycznie wrócą wcześniej. Na przykład Teatr Rozrywki w Chorzowie otworzy się już 21 maja. Na scenie m.in. musicale "Zakonnica w przebraniu" i "Producenci".
22 maja wróci Teatr Wybrzeże w Gdańsku – m.in. z pokazami „Emigrantek” w reżyserii Elżbiety Depty, a zaraz później z premierami: „Niepokojem” Iwana Wyrypajewa w reżyserii Grzegorza Wiśniewskiego i „Balkonem” Jeana Geneta w reżyserii Jana Klaty (konkretne daty poznamy wkrótce).
Już 21 maja lubelski Teatr Osterwy da farsę „Czego nie widać”. Warszawski Powszechny zostanie przy scenie plenerowej (teatry w plenerze mogą działać od 15 maja). W plenerze i online zostanie też Nowy Teatr w stolicy.
Wysokie standardy bezpieczeństwa w polskich teatrach; badania, z których wynika, że to nie one są miejscami transmisji wirusa; przestrzeganie reżimu związanego z maseczkami, dezynfekcją i dystansem – na to wszystko środowisko teatralne od dawna zwraca uwagę. Również głosem ekspertów, akredytowanych przy ministerialnym Instytucie Teatralnym. To znane analizy, nie sprzed tygodnie czy miesiąca.
Tego bałaganu, stresu i poczucia lekceważenia można było uniknąć. Niestety, twórcy znów zostali z poczuciem, że władza nie traktuje ich poważnie.
(Witold Mrozek, "Czy premier wie, jak działa teatr? Tego bałaganu można było uniknąć", https://wyborcza.pl/, 13.05.2021)