W Legnicy się uczyłem, że najważniejsze było dobro spektaklu, o czym zawsze przypominał nam dyrektor Jacek Głomb, mówiąc, że sztuka może zmieniać świat. Idealistyczna, a być może naiwna wiara, ale bardzo mi bliska. Drugą istotną kwestią, której nauczyłem się w Legnicy, to praca zespołowa - mówi Przemysław Bluszcz w rozmowie z Olą Siudowską.


Ukończył Wydział Lalkarski filii Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej we Wrocławiu. Występował na deskach Teatru im. Modrzejewskiej w Legnicy. Obecnie aktor Teatru Ateneum w Warszawie. Zagrał w wielu filmach i serialach.

Przyznał Pan kiedyś, że nie film, nie telewizja, a teatr jest Pana ojczyzną. Jak Pan wspomina dwanaście lat na scenie legnickiego teatru?

Teatr im. Heleny Modrzejewskiej w Legnicy był dla mnie wyjątkowym miejscem, do którego trafiłem, będąc jeszcze w szkole teatralnej. Zostałem zaproszony do dyplomu i miałem wymarzony debiut. Zagrałem w spektaklu "Jak wam się podoba" w reżyserii Roberta Czachowskiego, zresztą bardzo udanym, nagrodzonym Złotym Yorickiem. To był bardzo formacyjny czas i zawsze to podkreślam, że miałem ogromne szczęście, które w moim zawodzie jest czymś nieoczywistym i nieodzownym. Jestem wdzięczny losowi, że kilkakrotnie to szczęście uśmiechnęło się do mnie.

Od 12 lat jest Pan w zespole warszawskiego teatru Ateneum. Są jakieś różnice pomiędzy Warszawą a Legnicą, jeśli chodzi o podejście do zawodu, do widza?

W Legnicy się uczyłem, że najważniejsze było dobro spektaklu, o czym zawsze przypominał nam dyrektor Jacek Głomb, mówiąc, że sztuka może zmieniać świat. Idealistyczna, a być może naiwna wiara, ale bardzo mi bliska. Drugą istotną kwestią, której nauczyłem się w Legnicy, to praca zespołowa. Tam nikt nie miał problemu z tym, że w jednym spektaklu gra główną rolę, a w kolejnym drugi plan. Poza tym nazwisko na afiszu napisane małym drukiem odziera aktora z egoizmu i uczy pokory.

Zdecydowanie tak. Są momenty, kiedy płynie się na otwartych żaglach, a potem przychodzi flauta i nie ma żadnych propozycji. A Pan znalazł się w takiej sytuacji?

Zdarzały się chwile milczącego telefonu, jeśli chodzi o telewizję czy film, ale będąc w zespole teatralnym, zawsze coś grałem. Poza tym mój zawód daje wiele innych możliwości, a ja potrafię, jak to się ostatnio modnie mówi, dywersyfikować działania. Zawsze interesowała mnie praca z głosem, stąd pojawiły się możliwości czytania audiobooków, a potem dubbing, co bardzo sobie cenię.

Możemy również usłyszeć Pana w supergrze - „Cyberpunk 2077"!

Rzeczywiście, niejednokrotnie użyczałem głosu postaciom w grach komputerowych, co zresztą bardzo lubię.

Kilkanaście lat temu podjął Pan decyzję o przeprowadzce do Warszawy. Bał się Pan tej decyzji?

Uznaliśmy z żoną, że to idealny czas na rodzinną i zawodową rewolucję. Czułem, że mój czas w teatrze legnickim powoli się kończy, z kolei moja żona zaczęła mocno działać na polu reżyserskim, dzieci stały przed wyborem nowych szkół, więc wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazywały, że to właściwy moment Czułem ekscytację, a jednocześnie trudno było mi się odnaleźć. Nie było łatwo wniknąć z zewnątrz do dość hermetycznego, pełnego zależności i czasem niejasnych interesów, świata. Okazało się, że centrum naszej galaktyki działa na trochę innych zasadach, a karuzela kręci się kilka razy szybciej. Pamiętam, że mieszkając już w Warszawie, wyjechałem na kilka dni do Wrocławia. Siedziałem w kawiarni i lekko zaskoczony zastanawiałem się, dlaczego tak długo muszę czekać na kawę.

Co Pana nakręca w ten zawód?

Ostatnio miałem taką refleksję, że przez większość życia zawodowego byłem kimś w rodzaju dorożkarskiego konia. Wchodziłem z projektu w projekt i nie dawałem sobie czasu i przestrzeni na to, żeby się tym nasycić i nacieszyć. Dziś, po niemal dwudziestu pięciu latach, mam poczucie, że wreszcie to potrafię. Poza tym - wspomniana różnorodność - to, że gram w serialu, filmie czy spędzam długie, twórcze godziny w studio nagraniowym - nadal mnie pozytywnie nakręca.

Od dwóch lat gra Pan w „Leśniczówce". Czy stała rola w serialu daje Panu poczucie bezpieczeństwa?

Po wybuchu pandemii zdałem sobie sprawę, że niektórzy moi koledzy, żyjący tylko z teatru, muszą podejmować dramatyczne decyzje. Ja miałem to szczęście, że po dwóch tygodniach od wybuchu pandemii mogłem nagrywać audiobooki, a na plan serialu wróciłem po kilku miesiącach. Serial daje poczucie stabilizacji finansowej, ale również możliwość doświadczania równoległej rzeczywistości, co jest bardzo przyjemnym doznaniem. W serialowym życiu jestem wyelegantowanym Januszem Karczem wzbudzającym postrach, a na co dzień Przemkiem Bluszczem, który chodzi po domu w dresach i łagodnie patrzy na otaczający go świat.

Często Pan słyszy, że gra paskudne postaci?

Na tyle często, że zdążyłem się już do tego przyzwyczaić. Usłyszałem ostatnio od miłośnika „Leśniczówki", że Janusz Karcz jest typem wybitnie paskudnym. Trudno się z tym nie zgodzić, choć ja odnajduję w nim kilka pozytywnych cech. Ta postać jest pisana przez scenarzystów w taki sposób, że mogę go pokazać w różnych kolorach, odsłonach i właśnie ta różnorodność daje mi największą satysfakcję.

A o czym prywatnie marzy Przemysław Bluszcz?

Chciałbym, żeby ludzie ze sobą rozmawiali, a nie szukali ujścia dla swoich frustracji. Myśląc o naszych dzieciach, które mają funkcjonować w tej dziwnej, pękniętej rzeczywistości, która jest dookoła, musimy zdać sobie sprawę, że jedynie pełna szacunku rozmowa i wysłuchanie się nawzajem dają nam jakąkolwiek nadzieję na coś nowego i lepszego. Powinien nastąpić kres przemocy, każdej przemocy.

Lubi Pan eksplorować świat, poznawać inne kultury, miejsca, zapachy?

Lubię kulturę śródziemnomorską, jej architekturę, historię i klimat. Zawsze mnie wzruszało, że ludzie potrafią siedzieć godzinami na placach czy w kawiarenkach, wspólnie cieszyć się chwilą i nie istnieje bariera pokoleniowa.

Co Pan robi, gdy nie pracuje?

Lubię muzykę, w każdej jej emanacji, a ostatnio słucham sporo podcastów, które mnie skłaniają do refleksji. Niezwykłe, jak zwyczajne rozmowy potrafią natchnąć nadzieją. I dalej wierzę, że sztuka może zmienić świat.

(Ola Siudowska, "Przemysław Bluszcz: Teatr jest moją ojczyzną!", Życie na Gorąco nr 19/2021, źródło: e-teatr.pl)