Jacek jest dla władzy jak wrzód na dupie. Boimy się, że zrobią z nami to, co z Teatrem Polskim, z którego zostały zgliszcza - słyszymy w legnickim teatrze im. Modrzejewskiej. W Tygodniku Wrocław, piątkowym dodatku do Gazety Wyborczej Wrocław, pisze Magdalena Kozioł.

Jest taki burdel, że nie słyszę połowy tekstu. Muzyka ciszej! - zarządza Jacek Głomb. W piątek od rana trwają próby do spektaklu „Orkiestra", a on siedzi na widowni i dogląda. Każdy szczegół musi być dopracowany do perfekcji. Nazajutrz wieczorem w „Modrzejewskiej" start po długim lockdownie. Dawno niewidziana publiczność widz przyjdzie na pewno, bilety wszystkie wyprzedane.

Obuta w czerwone szpilki kobieta nagle się potyka. To akurat akcja poza scenariuszem. - W podłodze są dziury - zgłasza, a Głomb szybko reaguje: - Sprawdzić podłogę!

ZAŁODZE OPADAJĄ SZCZĘKI

Jacek Glomb to weteran - w legnickim teatrze od 27 lat. Ale przyszłość jego jako dyrektora i tej sceny stanęła pod znakiem zapytania. Marszałek, który od 2008 r. prowadzi placówkę i współfinansuje razem z miastem Legnica, uparł się, żeby zrobić konkurs. Po raz pierwszy.

W 80-osobowym zespole teatru wybrzmiewa jedna fraza: „wszystkim nam opadły szczęki". Nie mają złudzeń, po co jest ten konkurs. Aktorka Magda Skiba bierze kilka łyków herbaty: - Wszystko się teraz może rozpierdolić. Zamiast ambitnych przedstawień, będzie disco polo, kabaret, a w mieście co krok - warsztaty lepienia pierogów. Mierzi ją, że Głomb, który tyle tu osiągnął, musi udowodnić prawo do fotela dyrektorskiego. - Dla niego to upokorzenie po tylu latach - kwituje Joanna Gonschorek, w „Modrzejewskiej" od 1995 r.

WŁADZA WOLI TOUR DE POLOGNE

W pewne sobotnie popołudnie przed teatrem słychać było okropny kaszel. Nagranie leciało z taśmy wzmocnione głośnikami. Na budynku transparent: „Wiemy, że rząd wyżywi się sam, szkoda, że naszym kosztem". Głomb przez lata awanturował się o pieniądze dla kultury, a politycy od prawa do lewa mieli to gdzieś.

Witold Krochmal, wojewoda z AWS, na pierwsze urodziny „Modrzejewskiej" od nadania legnickiemu teatrowi patronki, w przysłanym faksie objaśnił im świat: „Prawdziwa sztuka obroni się sama". Ludziom opadły ręce. Pierwszy, ale nie ostatni raz.

W maju 2003 r. znowu protest. Pod teatrem chór Klubu Gońca Teatralnego śpiewał „Odę do pana wojewody". Ten już się zmienił. W kraju władzę przejęło SLD, a rząd w terenie na Dolnym Śląsku reprezentował Stanisław Łopatowski. „Modrzejewska" domagała się z nim rozmów i jawnego podziału pieniędzy na kulturę, a nie jak zwykle, decyzji za zamkniętymi drzwiami gabinetów. Załoga ubierała się na ciemno, z otwartych okien na cały Rynek puszczała: Bacha, Mahlera, Beethovena i czekała na Łopatowskiego.

On miał jednak inne sprawy. Jego rzecznik raportował: - W Głogowie z mieszkańcami spotyka się prezydent Aleksander Kwaśniewski i wojewoda musi tam być. Ma posiedzenie Komisji Dialogu Społecznego. Ma napięty grafik i wizytę ambasadorów krajów arabskich. Minęły miesiące. Łopatowski wreszcie zapowiedział się na wrzesień na spektakl „Zony". Ale ostatecznie go nie obejrzał. Bo musiał towarzyszyć premierowi Leszkowi Millerowi, gdyż ten w Karpaczu postanowił śledzić na żywo jeden z etapów Tour de Pologne.

Miller został bohaterem na deskach „Modrzejewskiej" w spektaklu „Obywatel M.". To była historia o tym, jak prosty chłopak z Żyrardowa dochodzi do najwyższych stanowisk w państwie. Premier, choć zaproszony z miejscem w pierwszym rzędzie, na premierę nie przyjechał.

SĄDOWY SPÓR O WIERSZ

Modernizacja ul. Wrocławskiej w Legnicy we wrześniu 1998 r. była wielkim wydarzeniem. Media trąbiły: „W czasie uroczystego otwarcia doszło do próby porwania prezydenta Legnicy Ryszarda Kurka!". Okazało się, że to był happening w stylu lat 60. z pojazdami ze spektaklu „Zły" wg Tyrmanda. Głomb uznał, że klasyczne przecięcie wstęgi przez władzę pod krawatem to nuda i sztywniactwo. Media uspokajały: „Prezydent w czasie porwania nie ucierpiał, a otwarta przez niego ulica zmniejszy cierpienia kierowców".

Kurek, związany z SLD, rządził do 2002 r. Zrezygnował przed końcem kadencji i zastąpił go Tadeusz Krzakowski z tej samej partii. Potem wygrał wybory i znowu kolejne, i kolejne. W „Modrzejewskiej" nie ma dobrych notowań. - To on stoi za tym konkursem - nie ma wątpliwości Szymon Antoniak, przewodniczący Związku Zawodowego Pracowników Teatru.


Skąd spina między Krzakowskim i Głombem, każdy w „Modrzejewskiej" wie. Prezydent groził dyrektorowi odwołaniem, donosił na niego do prokuratury, oskarżając o niegospodarność, odmówił podwyżek pracownikom i nasłał komornika. Głomb się odwijał: wywieszał czarne flagi, organizował marsze protestacyjne, krytykował politykę kulturalną prezydenta Legnicy.

W 2008 r. zrobił to wierszem: "Kiedy prezydent Tadeusz K, /Zbyt dużo sztuki doznał za dnia /Myśl go pociesza nieco drastyczna/ Kultura - owszem, lecz tylko fizyczna". Wydrukowano go i ustawiono na schodach „Modrzejewskiej". Miejscy strażnicy przybiegli, zrobili notatkę, a Głomb miał w sądzie sprawę. Za to, że wiersz zajął pas drogi niezgodnie z jej przeznaczeniem. Po ludzku - blokował ruch pieszym. Krzakowski obrażony nie był - tak się przynajmniej zarzekał. Wskazywał, że to tylko Głomb „potrzebuje istnieć i cierpi, kiedy o nim się nie pisze". Ostatecznie sąd winy Głomba się nie dopatrzył.

Jakie stanowisko w sprawie konkursu ma dziś prezydent Krzakowski? Na to pytanie mieszkańcom Legnicy nie odpowiedział. „Wyborczej" też.

SPISEK ZAMIENIA SIĘ W RECHOT

Średnia wieku kilkunastu osób - 60 plus. Przynależność: Prawo i Sprawiedliwość i Legnicki Klub „Gazety Polskiej". W rękach biało-czerwone flagi, fotografie Marii i Lecha Kaczyńskich i transparenty z hasłami: „Rechot Putina słychać w Legnicy", „Smoleńsk - pamiętamy". - Legnicki teatr jest przedłużeniem TVN-u - grzmiała przed telewizyjnymi kamerami Krystyna Sobierajska z Klubu „Gazety Polskiej". Inni się darli: - Prawdziwi patrioci to Jarosław Kaczyński i Antoni Macierewicz. No i świętej pamięci Lech Kaczyński.

To reakcja na planowane w grudniu 2014 r. wystawienie na deskach „Modrzejewskiej" poznańskiego „Spisku smoleńskiego" w reż. Lecha Raczaka, który ściągnął do Legnicy Głomb. Ledwie tytuł pojawił się na afiszach, do boju ruszyli miejscy radni Legnicy. Oprotestowali go. Powód? Obraza uczuć religijnych i wspólnoty Polaków. Wcześniej „Spisku" nie widzieli.

Z kolei Patryk Wild, radny Bezpartyjnych Samorządowców, nie widział spektaklu „III Furie" w reżyserii Marcina Libera, ale na sejmiku utrącił przyznanie złotej odznaki Zasłużony dla Województwa Dolnośląskiego na 40-lecie legnickiej sceny. Na sesji dowodził, że ona się „Modrzejewskiej" nie należy, bo - jak gdzieś przeczytał na temat spektaklu - pluje się tam na Polskę i szarga drogie naszemu narodowi wartości.

GŁOMB SIĘ NARAŻA, BO DZIAŁA W KOD

Alhmin Bedrry, obywatel Bangladeszu, pracował w barze serwującym kebab w pobliżu dworca PKP w Legnicy. W styczniu 2017 r. zamaskowany mężczyzna rzucił się na niego w autobusie i uderzył w twarz. To był atak rasistowski - ocenił Komitet Obrony Demokracji i na sesję przedłożył stanowisko potępiające takie zachowania w mieście. Nie przeszło. Zablokowali je radni od prezydenta Krzakowskiego razem z PiS. Jacek Głomb, wówczas działacz KOD, o PiS na Fb napisał: - Hańba. Przecież ta formacja polityczna tworzy atmosferę do rasistowskich ataków.

Młodzieżówka PiS zażądała przeprosin i ujadała: że Głomb toczy „brudną i niehonorową grę polityczną z zajadłą nienawiścią", że namawiał do Majdanu „aby Polak wystąpił przeciwko Polakowi" i obalił demokratycznie wybrane władze. A Głomb w KOD bronił demokracji. Organizował protesty, marsze, ścigała go policja, ciągany był po sądach. - Dla PiS był jak wrzód na dupie, ale zawsze po robocie - słychać w „Modrzejewskiej".

Po robocie dwa razy próbował wejść do czynnej polityki. W wyborach 2001 r. kandydował bez powodzenia na senatora z ramienia Bloku Senat 2001 (z rekomendacji UW). W 2011 r. ponownie bezskutecznie z ramienia PO. Ale kandydatce PiS Dorocie Czudowskiej deptał mocno po piętach. Walkę o mandat skończył z wynikiem 29,30 proc poparcia, a Czudowska - 29,50 proc.

Z Robertem Gulaczykiem, szefem Związku Zawodowego Aktorów Polskich w „Modrzejewskiej", siadamy w klubo-kawiarni. Wzdycha: - Przeminęły Unia Wolności, AWS, SLD, pierwszy PiS, a Jacek zawsze spadał na cztery łapy. Bronił miejsca i wizji teatru, który artystycznie nigdy nie szorował po dnie. Czy obroni się teraz? Szczerze? Nie wiem, gdzie w tym szukaniu dyrektora jest jakiś haczyk.

Dolnym Śląskiem od 2018 r. rządzą Bezpartyjni Samorządowcy z PiS i już przedstawiali programy „ratowania" kultury. Aktor Mateusz Krzyk wskazuje na efekty w Teatrze Polskim we Wrocławiu, z którego zostały zgliszcza. - Boimy się powtórki z rozrywki - mówi. W niezależną komisję konkursową nie wierzy. Widzi, że nadszedł czas dyrektorów cichych i pokornych. I na sznurku władzy. Jacek Głomb do nich nie należy, bo to z natury wojownik.

JANDA, HOLLAND, SKIBA? PO WŁADZY TO SPŁYWA

4 października 2020. Krystyna Janda podpisała petycję do władz województwa w obronie szefa „Modrzejewskiej": „Znam pana dyrektora i bardzo cenię Jego działalność". Była 2481. osobą. Przed nią i za nią inne wybitne nazwiska: Artur Barciś, Mirosław Baka, Andrzej Seweryn, Agnieszka Holland, Magdalena Łazarkiewicz, Joanna Kos-Krauze, Anna Augustynowicz, Sylwia Hutnik, Janusz Anderman, Gianina Carbunariu, czy Lucian Dan Teodorovici. Podpisali legniczanie, Dolnoślązacy - ludzie z całej Polski i z zagranicy. W tym Krzysztof Skiba: - Decyzje urzędników odbieram jako bezmyślny atak na kulturę i jej przedstawicieli.

Po władzy Dolnego Śląska to spłynęło. Nie chce przedłużyć Głombowi kontraktu. Po władzy spłynęło też, kiedy Głomba w obronę wzięło 36 dyrektorów scen teatralnych i operowych w Polsce, m.in: Maciej Nowak, Jacek Jakiel, Maciej Englert, Konrad Imiela. Po władzy spłynęło też, kiedy „za" Głombem stanęły związki zawodowe „Modrzejewskiej", 90 proc. załogi i mieszkańcy Legnicy, kiedyś prowincjonalnej i posowieckiej „Małej Moskwy".

Szymon Antoniak: - Tworzymy fajny zespół. Legnicka scena jest inkubatorem talentów. Inspicjent Mateusz Sikorski: - Jacek ma serce i mocno się we wszystko angażuje. Z sukcesami. Robert Gulaczyk: - Ma intuicję w dobieraniu ludzi. Moim marzeniem było tu pracować. Magda Skiba: - Żeby nie wyszło łubu-du-bu... Jesteśmy tu jak rodzina.

Marszałek Cezary Przybylski wie swoje. Obwieścił, że czeka na inne wizje i koncepcje różnych osób działających w sferze kultury na terenie kraju. Termin zgłoszeń mija 22 marca. Jacek Głomb swoją wizję i koncepcję już ma. Opublikuje wszystko na Fb. Po co? - Przecież wszystko ma być transparentnie - odpowiada.

Tymczasem władze województwa już przygotowały regulamin dla komisji konkursowej. Absurdalny. Ma ona „dokonać analizy złożonych przez uczestników koncepcji zarządzania i programu działania Muzeum Karkonoskiego" i podpisać oświadczenie, że zapoznali się z regulaminem pracy komisji „przeprowadzającej konkurs na kandydata na stanowisko dyrektora Opery Wrocławskiej".

(Magdalena Kozioł, "Sprawa Jacka Głomba. Dla władzy wrzód na dupie", Gazeta Wyborcza Tygodnik Wrocław, 19.03.2021)