Pierwszy etap wirtualnej podróży w objeździe Teatr Polska za nami. Wtorkowy (24 listopada) spektakl "Wiernej watahy" dedykowany był skomputeryzowanym mieszkańcom Chojnowa, choć -z racji technologii - mógł go oglądać każdy, kto skorzystał z platformy wirualnamodrzejewska.pl i poprosił o kod dostępu do sieci. Podobnie będzie także w następnych dniach, bo takich "przystanków" w tej trasie będzie jeszcze sześć.

Po raz pierwszy i z konieczności wymuszonej pandemicznym zamknięciem scen dla publiczności legnicki teatr dokonał wielokamerowego zapisu przedstawienia. Nie była to jednak prosta rejestracja, ale wielogodzinna realizacja zakończona montażem fragmentów. Wprawne oko dostrzegło np. zmianę sposobu i kąta ustawienia kamer, by wzbogacić zapis o dokrętki i liczne zbliżenia. Widz otrzymał zatem coś, czego nie doświadcza w trakcie zasiadania na teatralnej widowni.

Mimo relatywnie skromnych środków zaangażowanych w tę realizację (dwa dni, trzy kamery) ostateczny efekt budzi najwyższe uznanie i nie zmienią tej oceny drobniutkie niedoskonałości (jak np. czasami zbyt szerokie ujęcie w planie ogólnym, które pokazywało więcej, niż chcieliby realizatorzy, czy chwilowe gubienie kadru przez ruch kamery). W zamian niektóre sceny można było doświetlić specjalnie dla kamer, co znakomicie wzbogaciło plastyczność obrazu. Brawa!

"Wierna wataha” to opowieść z pogranicza jawy i sennego koszmaru z motywem konfliktu w jaki popada jednostka w konfrontacji ze zbiorowością, gdy wyłamuje się z ustalonych przez nią praw, reguł i hierarchii. W małym miasteczku dwie rodziny od pokoleń oddają swoich synów na służbę Kościołowi żyjąc w przekonaniu, że właśnie ten rytuał chroni lokalną społeczność od wojen, zarazy i innych nieszczęść. Przychodzi jednak pokolenie, w którym rodzą się wyłącznie córki, a dojrzewająca dziewczynka wyznaczona na świętą nie ma ochoty, by składano ją w zakonnej ofierze. Wątpliwości ma także ojciec dziewczynki. Jednak matka ze wściekłą determinacją staje w obronie dotychczasowego porządku.

W poetyckim klimacie mrocznej baśni, w stylizacji nawiązującej do antycznej tragedii, w efektownej oprawie graficznej i dźwiękowej, legniccy twórcy zrealizowali pełen emocji spektakl opowiadający o dramatycznie wysokiej cenie buntu przeciw społecznie uświęconym regułom, których źródłem jest wiara zredukowana do obrządku i tradycji. W efekcie jesteśmy świadkami przemocy wymuszającej zachowanie status quo ludzkiego stada.

Recenzji i opisów tego teatralnego przedstawienia było wiele. Nie miejsce, by je tu przytaczać. Znamienne są ostatnie słowa w spektaklu, objaśniające tytuł przedstawienia i finałową katastrofę, która przywraca społeczne status quo ante: "Wszystko w imię miłości, jedności, tradycji i dobra wspólnego. Bo przecież jeden wilk nic nie znaczy. I co? Dalej za trudne? Dalej za trudne...?".

Po emisji spektaklu widzowie zostali zaproszeni do (dołączonej do nagrania) rozmowy z twórcami "Wiernej watahy" (autorami tekstu, reżyserami, ale też odtwórcami ról w przedstawieniu) Katarzyną Dworak-Wolak i Pawłem Wolakiem, którą w swoim dyrektorskim gabinecie poprowadził szef legnickiej sceny Jacek Głomb.

Było m.in. o genezie tekstu, który opublikował miesięcznik Dialog (1/2018), a który pod koniec stycznia 2018 roku trafił na deski legnickiej Sceny Gadzickiego. Tekst dramatu redakcja anonsowała wówczas następującym opisem-streszczeniem: "Mroczna baśń osadzona w małym miasteczku. W dwóch rywalizujących ze sobą rodzinach przychodzą na świat same córki, choć wszyscy czekają na narodziny przyszłego księdza. Wreszcie najmłodszą córkę przeznaczają do klasztoru jako ofiarę. Wychowywana na świętą dziewczynka zaczyna się buntować, podobnie jej ojciec, tymczasem matka w obronie wspólnoty zamienia się w wilczycę. Społeczność domaga się krwawego rytuału... Sztuka napisana jest poetyckim językiem, stylizowanym na ludową opowieść, ale przedstawia uniwersalne mechanizmy wykluczenia".

- Chcieliśmy poruszyć temat wykorzystywania i uprzedmiotowienia kobiet. Ale nie wiedzieliśmy jak to ugryźć, aż trafiła do nas książka "Zakonnice odchodzą po cichu" (Marty Abramowicz - @KT), która dała nam trochę po głowie. Bo łączyła tradycję z funkcję niewolniczą  i buntem tych kobiet. Olśnienie przyszło jednak później - zauważył Paweł Wolak.

- Od początku miała to jednak być opowieść uniwersalna o ucisku jednostki przez społeczeństwo. O tym że jesteśmy wciśnięci w obyczaj i tradycję oraz silnie uzależnieni od tego, gdzie i w jakim czasie się urodziliśmy. Motywem była niezgoda na taki stan rzeczy - dodała Katarzyna Dworak-Wolak.

Jak wyjaśnili autorzy tekst powstał z przenikania się podstawowych elementów ich opowieści, jakimi są kobiety, tradycja i religia. Chodziło jednak o to, by unikać doraźności, publicystyki, interwencyjnego reportażu. Chodziło o metaforę. Stąd mikrospołeczność, elementy legendy, metafizyki i baśniowości, zarówno w tekście i w przedstawieniu.

- Chodziło nie tyle o kościół katolicki, ale o każdy system opresyjny, a te istnieją w różnych kulturach. Inna sprawa, że do dzisiaj nie znalazłem jeszcze własnej odpowiedzi, czym jest i jakie znaczenie ma tradycja - objaśniał Paweł Wolak.

Wspomniano także o zaskakującym przyspieszeniu zdarzeń i zderzeń, do jakich doszło ostatnio w Polsce. Symbolem jest plakat do przedstawienia autorstwa Justyny Sokołowskiej (jej wizualizacje w formie witraży były także elementem scenografii przedstawienia), który kilka tygodni temu zawisł na legnickich słupach, a zatem w chwili, gdy równocześnie po ulicach miasta przeszły demonstracje Ogólnopolskiego Strajku Kobiet.  Nagle zarówno plakat jak i sama sztuka zaskakująco wpisały się w rzeczywistość i stały się bardziej aktualne, niż wydawało się to twórcom "Wiernej watahy" w momencie tworzenia i późniejszej premiery spektaklu.

Rozmawiano także o kulisach niełatwych relacji, jakie są między zaprzyjaźnionymi kolegami aktorami, gdy część z nich wchodzi w funkcje reżyserów spektakli.

Grzegorz Żurawiński