O spektaklu „CHŁOPKI. OPOWIEŚĆ O NAS I NASZYCH BABKACH” Huberta Sulimy w reż. Jędrzeja Piaskowskiego z Teatru Modrzejewskiej w Legnicy na Warszawskich Spotkaniach Teatralnych pisze Paulina Sygnatowicz.
Co łączy przedwojenny folwark z nowoczesną korporacją? Więcej, niż mogłoby się wydawać. Duet Sulima/Piaskowski spektaklem Chłopki. Opowieść o nas i naszych babkach stawia gorzką diagnozę: trudno wyzwolić się z folwarcznej mentalności, którą kobiety noszą w sobie od pokoleń.
Tytuł spektaklu Teatru Modrzejewskiej w Legnicy, zaprezentowanego podczas Warszawskich Spotkań Teatralnych, słusznie przywodzi na myśl głośny reportaż Joanny Kuciel-Frydryszak. Hubert Sulima nie adaptuje go wprost, lecz traktuje jako punkt wyjścia do opowieści o tym, jak głęboko w kobietach tkwi dziedzictwo folwarcznego zniewolenia.
Od wiejskiej chaty do „szlacheckich” salonów
Pierwszy akt rozgrywa się w groteskowej korporacji Dżem War Inc. – firmie produkującej dżemy, przygotowującej się do rebrandingu. „Wiejski” dżem ma stać się „szlachecki”. To ironiczna metafora pozornych przemian – zmienia się opakowanie, nie zawartość. Podobnie kobiety – choć zamieniły chodaki na szpilki, a wiejskie chaty na biura w wieżowcach – nadal tkwią w schematach podporządkowania, lęku i pracoholizmu.
Współczesne korporacje przypominają przedwojenne folwarki – rządzą nimi twarde reguły i ukryta przemoc. Władza należy do kobiet tylko pozornie. W roli „pana” występuje nie tylko właścicielka przedsiębiorstwa (znakomita Małgorzata Urbańska), lecz także główna księgowa (Paweł Palcat). Ich władza budzi strach i prowadzi do buntu, który kończy się jedynie iluzorycznym zwycięstwem.
Skserowane dziedzictwo
Centralnym elementem scenografii (Anna Maria Karczmarska i Mikołaj Małek) jest kserokopiarka – metafora kobiecego dziedziczenia. To ona „powiela” wzorce: gotowość do poświęceń, lęk przed biedą, podporządkowanie. Symboliczna scena, w której do biura wkracza tania sieć handlowa, unaocznia strach przed powrotem do przeszłości, gdy królowała nędza. Trudno jednak mówić o powrocie, skoro mechanizmy obecne w przeszłości nadal mają się dobrze.
Zespół legnickiego teatru znakomicie odnajduje się w groteskowej estetyce spektaklu i konwencji kampu (w przerysowanych rolach kobiecych występują mężczyźni), które są znakiem rozpoznawczym Jędrzeja Piaskowskiego. Aktorki i aktorzy tworzą wyraziste, żywe postaci, a całość pierwszego aktu bawi i zarazem niepokoi.
Rozmycie
Drugi akt przynosi zmianę – znika satyra, pojawia się niemal poetycka narracja i wątek ukraiński z odniesieniami do trwającej wojny oraz dawnych wydarzeń na Wołyniu. Choć poruszający, rozmywa główny temat przedstawienia, przez co Chłopki stają się niejako dwoma spektaklami w jednym. Ten drugi zasługuje na osobną recenzję.
Sądząc po reakcjach widowni, do warszawskiej publiczności, która do Teatru Dramatycznego przybyła prosto z korporacyjnych biur, mocniej przemówiła pierwsza część. Postawiona w niej teza znajduje niestety pełne odzwierciedlenie w stołecznej rzeczywistości.
(Paulina Sygnatowicz, „Kto pracuje w korporacji, ten się w teatrze (nie) śmieje”, https://teatrdlawszystkich.eu/, 25.05.2025)