Żyję, ale nie znam dnia ani godziny. Byłabym za tym, żeby mnie trzasnęło nagle, jak mojego ojca. Ale taka śmierć może się zdarzyć tylko dobrym ludziom - mówi Anda Rottenberg. Artykuł Wojciecha Szota.
Codzienność Andy Rottenberg - słynnej kuratorki i krytyczki sztuki - jest niecodzienna, ale bywa też zaskakująco zwykła. Jej rozważania dotyczą sztuki, polityki, idei, ale również tego, co kupić w warzywniaku. Napięcie, jakie wywołuje ten kontrast, sprawia, że trudno oderwać się od "Schyłku. Dziennika 2019-2022".
[…]
Funkcjonuje pani w świecie, który nie jest wcale zwykły.
- Nie zabiegałam o znajomości. Mam w sobie niezgodę na autopromocję. Nie ogłaszam i nie zapowiadam w serwisach społecznościowych swoich spotkań autorskich, publicznych wykładów, nowych książek. Nie chwalę się sobą.
Jak pani się gdzieś pojawia, wszyscy to widzą. "Wszyscy" znają Andę.
- Nie wiem, jak to się stało. Dlatego lubię być za granicą, bo tam nikt mnie na ulicy nie poznaje. Choć to też się zmienia nawet w Tavirze, w której teraz jest więcej Polaków. Siedzę zimą na słońcu i piję kawę w ulubionym miejscu, czuję się zrelaksowana i nagle kątem oka widzę, jak ktoś mnie pokazuje palcem…
Na szczęście nie podchodzą. Czy ta defensywność, która pojawiła się po Zachęcie, ewoluuje?
- Może się nawet wzmocniła? Jak PiS przejął media publiczne, bojkotowałam je. Nie przyjmowałam zaproszeń do publicznej telewizji, radia, nie udzielam wywiadów. Kiedy podchodziła reporterka czy reporter z mikrofonem, odmawiałam. W dzienniku jest scena, jak lokalna dziennikarka popłakała się po takiej bardzo kulturalnej odmowie. Naprawdę było mi przykro. Próbowałam jej wytłumaczyć, że to nic osobistego, pani jest bardzo miłą osobą, ale mam zasady i nie chcę ich łamać. To była próba wierności sobie. "Nadal mam nadzieję, że nie przegapię momentu, gdy się okaże, że więcej mam zepsutych części niż dobrych, czy sprawnych, wliczając w to głowę".
Nasłuchuje się pani?
- Muszę kontrolować, czy wszystkie śrubki jeszcze są na swoim miejscu. Skarżyłam się niedawno mojej wnuczce, że zapominam nazwisk, nazw miejscowości. To się robi żenujące. Odpowiedziała, że jak zapytam, jak jej idzie biznes, który porzuciła rok temu, to się zacznie martwić. Mam jednak poczucie, że już zeszłam ze sceny. Pracuję w prywatnym piśmie i prywatnym radiu. W piśmie mam etat, ale to nie ja tam przyszłam, pismo przyszło do mnie. Gdy mi zaproponowano pracę w "Vogue’u", troszkę się speszyłam, bo tylko raz pracowałam w redakcji. Ale to był rocznik "Polish Art Studies". Trochę inne tempo. Nagle okazało się, że mam 74 lata i zaczynam kierować działem kultury "Vogue’a". Poszło gładko. Może dlatego, że nikomu nie zagrażam, nie konkuruję z młodszym koleżeństwem? Wszyscy są niezwykle dla mnie mili. Dużo się od nich uczę, nasiąkam tą młodą energią. Jednak jestem wrogiem zajmowania publicznych stanowisk przez 30 lat, tego przyspawania się do dyrektorskiego fotela. To jest niemoralne. Chyba że się wystartuje w konkursie i obroni swoją wizję i miejsce. Tak zrobił Paweł Jaskanis, który po 22 latach kierowania muzeum pałacu w Wilanowie wygrał kolejny konkurs. To samo zrobił dyrektor Wawelu. Przystąpił do konkursu i go wygrał. Podobnie dyrektor Muzeum Narodowego we Wrocławiu. Bardzo ich za to szanuję. I nie rozumiem tych, którzy dawno przekroczyli wiek emerytalny, a gdy po wielu dekadach są zwalniani, publicznie ronią łzy i opowiadają o poczuciu krzywdy. Jak to się ma do godności? Co z kwestią smaku? Zna pan Jacka Głomba?
Tak, dyrektor teatru w Legnicy.
- Właśnie się okazało, że odchodzi. Przyjaźnimy się. Spytałam, o co chodzi, bo różne tam przejścia miał. Może miał widok na inny teatr? Odpisał mi właśnie. Nie ma widoków, odchodzi, bo był tam 30 lat i wystarczy. Podoba mi się ta odpowiedź. Na pierwszą sugestię, czy nie zechciałabym odejść z redakcji, natychmiast się spakuję.
Dokąd wtedy?
- Do domu.
[…]
Anda Rottenberg. Rocznik '44. Historyczka i krytyczka sztuki, publicystka. W latach 1993-2001 dyrektorka Państwowej Galerii Sztuki Zachęta w Warszawie. Autorka m.in. autobiograficznej książki "Proszę bardzo" (nominacja do nagrody "Nike") i wielu książek o sztuce. Od 2018 roku publikuje swoje dzienniki. Anda Rottenberg, "Schyłek. Dziennik 2019-2022", wyd. OsnoVa, Warszawa 2024. Książka dostępna w dobrych księgarniach i w formie e-booka na Publio.pl. Tam też inne pozycje Andy Rottenberg - "Rozrzut", "Proszę bardzo" i "Lista”.
Cały artykuł dostępny jest – TUTAJ.
(Wojciech Szot, „Anda Rottenberg: Widzi pan... No, nie umarłam. Czuję jednak, że zeszłam już ze sceny”, https://wyborcza.pl/, 13.02.2025