Maciej Stuhr jako Papkin, dramat sądowy o uchodźcach i bezczelny, jadowicie śmieszny, spektakl według bestsellerowej powieści "Chłopki". Artykuł Witolda Mrozka.

Dyskusje o teatrze dotyczyły ostatnio głównie przemocy, pieniędzy, skandali i politycznych konkursów na dyrektorskie stanowiska. Na koniec roku przypomnijmy sobie jednak — niespodzianka! — o przedstawieniach, artyst(k)ach i rolach. Teatralna mapa Polski intensywnie się zmienia — warto ją sobie co jakiś czas odświeżyć. Oto subiektywny wybór siedmiu przedstawień 2024 roku, które zostaną ze mną na długo. Na koniec zaś — ważny bonus.

  1. Nie ma tu tematów tabu. „Chłopki" w Teatrze Modrzejewskiej w Legnicy

Bezczelny, jadowicie śmieszny, a nieraz przejmujący spektakl, luźno inspirowany książkowym bestsellerem Joanny Kuciel-Frydryszak. Gdy polska inteligencja po latach fantazji o dworkach i herbach nauczyła się wzruszać również losem małorolnej prababki, teatralny duet — Jędrzej Piaskowski i Hubert Sulima — dba o to, by nie było za łatwo, za gładko i za miło. 

Nie ma tu tematów tabu: czy będą to przemoc w „czułym", politycznie poprawnym wydaniu, kult rodziny Ulmów, powierzchowna moda na „zwrot ludowy" czy ostrożnie przypudrowywana na co dzień niechęć sporej części polskiego społeczeństwa do Ukraińców. A rola Pawła Palcata jako księgowej Barbary Niecnoty? To trzeba zobaczyć. 

  1. Maciej Stuhr uwodzi widzów. Gangsterska „Zemsta" w Teatrze Komedia w Warszawie

Mówcie, co chcecie, ale w warszawskich teatrach zrobiło się dość nudno. Największą niespodziankę sprawił widzom w stolicy żoliborski Teatr Komedia — scena przez lata omijana raczej przez recenzentów, kojarzona z komercją. Michał Zadara wystawił tu sztukę zamordowaną już dawno, jak by się zdawało, lekturowymi inscenizacjami, ekranizacjami i szkolnymi brykami.

Otóż, jak się okazuje, „Zemsta" Aleksandra hrabiego Fredry wciąż potrafi być szalenie atrakcyjna — zwłaszcza gdy ktoś umie ją przeczytać poza sztampami. To był świetny rok dla Zadary i mam nadzieję, że polski teatr odkryje tego reżysera na nowo.

  1. Rosjanie wkraczają na Warmię. „Wszystko na darmo" w Teatrze Jaracza w Olsztynie

Wydana w 2006 roku powieść Waltera Kempowskiego o ostatnich dniach II wojny światowej w hitlerowskich Prusach Wschodnich stała się w Olsztynie teatralną opowieścią o przemocy, konformizmie, tęsknocie i zwykłym ludzkim bezwładzie. Kameralny spektakl w reżyserii Weroniki Szczawińskiej i Piotra Wawra jr pokazuje świat w stanie rozpadu i ludzi, którzy za wszelką cenę próbują zachować w nim swoją „normalność" - czymkolwiek by ona nie była. To precyzyjnie zagrane, mistrzowsko operujące rytmem, wyczuciem groteski i nastroju przedstawienie zdecydowanie powinno objechać festiwale.

  1. Krystian przyjeżdża do Sosnowca. „Persona. Ciało Bożeny" w Teatrze Zagłębia w Sosnowcu

Jak nie o chłopkach, to o geniuszach. Wspomniani już Jędrzej Piaskowski i Hubert Sulima też mieli świetny rok. Choć „Persona. Ciało Bożeny" jest słusznie czytane jako satyra na kult KrystianaLupy — too spektakl z Teatru Zagłębia w Sosnowcu mówi też o sprawach większych, ważniejszych i mniej jednostkowych. O niespełnionych marzeniach i aspiracjach, o sentymentalizowaniu i sprzedawaniu „historii z życia wziętych", o trudzie — potrzebnym i beznadziejnym — przełamywania społecznych podziałów.

Piaskowski i Sulima sprawnie żonglują teatralnymi konwencjami, łączą fantazję, bezpardonowy temperament, subtelność i dosadność. Ogień z wodą. W Warszawie ten sam spektakl byłby sensacją, a twórców zapraszano by do telewizji śniadaniowych wraz z grającą główną rolę Mirosławą Żak. W Sosnowcu — jest po prostu świetnym przedstawieniem, które dobrze się stało, że chociaż zaproszono je na festiwal Boska Komedia w nieodległym Krakowie.

  1. Ślązacy mają dość (i Ślązaczki też). „Godej do mie" w Teatrze Śląskim w Katowicach

Robert Talarczyk na Śląsku wyskakuje z każdej lodówki, warto zauważyć go też trochę dalej od hajmatu. W „Godej do mie", kameralnym dramacie rodzinnym, Talarczyk pokazuje się nie tylko jako reżyser, ale też dramatopisarz. Współczesna mieszczańska para z wyższej klasy średniej — to nietypowy zestaw postaci do sztuki granej po śląsku. Żadni wściekli górnicy ani poczciwe omy — Dariusz Chojnacki i Agata Radzikowska grają pogrążoną w kryzysie parę raczej z filmów Bergmana niż Kutza. I pytają, czym jest dzisiaj język śląski i do czego się go używa. Intymnie zagrany, psychologiczny teatr bardziej z Londynu niż z Krakowa, choć przecież z Katowic.

  1. Gwiazda boi się coming outu. „Susan Sontag" w Teatrze Jaracza w Olsztynie

Agnieszka Jakimiak i Mateusz Atman opowiedzieli o życiu Susan Sontag, legendarnej pisarki, mówiąc zarazem bardzo o naszym tu i teraz. Na pograniczu biograficznej historii i gry z obrazem powstał spektakl, który jest szalenie atrakcyjny, wciągający, zabawny, a jednocześnie stanowi intelektualne wyzwanie.

Na teatralnej mapie Polski warto zacząć bardziej zauważać Olsztyn — Teatr Jaracza pod dyrekcją Pawła Dobrowolskiego to jedno z nielicznych miejsc, gdzie teatralny program układa się w sposób odważny, ambitny i mądry zarazem.

  1. Ostaszewska sądzi Polskę. „Sytuacja graniczna" w Centrali w Warszawie

Współczesny dramat sądowy, niestety oparty na faktach. W przedstawieniu Michała Zadary i Instytutu Prawa Performatywnego gwiazdorska obsada — Maja Ostaszewska, Barbara Wysocka, Mateusz Janicki — mówi o tym, co wciąż dzieje się na granicy. A co mówi o polskim teatrze, że po zmianie władzy o uchodźcach i o łamaniu prawa także przez nowy rząd odwagę ma opowiadać tylko niezależna, offowa Centrala? I czy warszawskie Muzeum Sztuki Nowoczesnej, w którego nowym budynku odbyła się premiera, odważy się powtórzyć pokazy przedstawienia?

Na koniec — cud na Woronicza. TVP odkrywa współczesny teatr

Da się? Da się. Na ekranie pojawiły się musical „1989" w reżyserii Katarzyny Szyngiery, „Jak nie zabiłem swojego ojca i jak bardzo tego żałuję" Mateusza Pakuły, „Zapiski z wygnania" w wykonaniu Krystyny Jandy czy „Spartakus. Miłość w czasach zarazy" Jakuba Skrzywanka.

Okazało się, że wybitne i aktualne spektakle z Gdańska, Szczecina, Krakowa czy Kielc mogą zagościć w domach. To najlepsza ze zmian w TVP ostatniego roku, wyczekiwana znacznie dłużej niż osiem lat — bo Teatr TV jeszcze przed rządami PiS zdawał się być często obrażony na współczesny polski teatr. Dziś na szczęście jest inaczej, a pod kierunkiem dyrektora Michała Kotańskiego „największa scena Polski" wróciła do tego, po co została stworzona.

(Witold Mrozek, „7 świetnych spektakli i cud w TVP. Jaki był 2024 rok w polskim teatrze?”, https://wyborcza.pl/, 27.12.2024)