Uwspółcześniona wersja "Kartoteki" Tadeusza Różewicza została zaprezentowana w Teatrze Modrzejewskiej w Legnicy w nietypowy sposób. Odbiorcy mieli okazję poczuć większą niż zwykle bliskość z aktorami, poprzez zbudowanie widowni na scenie. Intymność ta stworzyła warunki do obserwowania losów głównego bohatera, jakby ten znajdował się w swego rodzaju terrarium lub brał udział w reality show. Recenzja Urszuli Laszczyńskiej.
Scenografia autorstwa Katarzyny Pawelec i Radosława Niezgody przyciąga uwagę. Okrąg pościeli - niczym arena, na której rozgrywa się walka Bohatera z nim samym - bieli się pośród widowni. Szklany parawan na dalszym planie dzieli przestrzeń sceniczną na dwie części i również za nim dzieją się rzeczy istotne dla sztuki. Dodatkowo stanowi on lustro, w którym odbijają się aktorzy, a także widzowie. Ciekawe doświadczenie stanowi obserwowanie pracy ruchomych elementów sceny. Wszystko to daje możliwość głębszego wczucia się w losy postaci, utożsamienie się z nimi. Niestety przytłacza chaotyczność rekwizytów. Różnego rodzaju przedmioty, stale przekładane i przerzucone przez bohaterów, tworzą nieprzyjemny kontrast z białym materiałem wyściełającym krąg "łóżka".
Ciekawym zabiegiem multimedialnym były, przedstawiające newsy o świecie mody, urody, polityki i przyrody, projekcje kolaży video autorstwa Maksymiliana Nowaka i Karola Budrewicza. Materiał, podkreślający niepokój i zagubienie Bohatera, unaaczniał widzowi chaos i natłok przekazu medialnego naszych czasów.
Gra aktorska wywołuje mieszane uczucia. Pojawią się tu bohaterowie kreowani dość przeciętnie, ale zabłyśnie też kilka ciekawszych wykonań. Mateusz Krzyk, wcielający się w główną rolę, zdaje się zbytnio zatracać w zniechęceniu i bierności postaci. Jego gra jest dość monotonna, większość kwestii wypowiada na tej samej intonacji. Katarzyna Pawelec (@kt: Katarzyna Dworak) w roli Matki, mimo iż nie ma ona licznych kwestii, wypada bardzo naturalnie. Oddaje emocje swojej bohaterki poruszającą mimiką i postawą ciała, a także ostatnim nostalgicznym monologiem. Ciepło i autentyczność Radosława Niezgody (@kt: Pawła Wolaka) w roli Wujka stanowią kotwicę, utrzymującą widza w świecie normalności, pomagającą nie zatracić się w absurdzie i smutku spektaklu. Artysta wciela się w kilka postaci, prezentując bogaty warsztat.
Reżyser Maksymilian Nowak w swoim spektaklu dyplomowym postawił na uwspółcześnienie przekazu. Jest to częsty zabieg w teatrze. Oczywiście nasze czasy – jak każda epoka – mają swoje problemy, kryzysy, pytania. Jednak czy rzeczywiście zmagamy się dziś z tym, z czym postać z oryginalnej sztuki, a zarazem jej autor – koszmarem przeżytej II Wojny Światowej? Nihilizm i zatracenie wartości, wynikające z tego potężnego konfliktu zbrojnego, złamały hart ducha niejednego człowieka.
Obecnie utrata poczucia sensu i celu ma swoje źródło raczej w konsumpcjonizmie, natłoku informacji, śmietniku kulturowym. Mimo wszystko, w przeciwieństwie do ludzi żyjących w czasie wojny czy komunizmu, mamy szansę w pełni decydować, w jaki sposób chcemy budować nasze życie. Może to właśnie ten ogromny wachlarz możliwości - często w połączeniu z brakiem autorytetu, nadrzędnego celu i sensu - jest zbyt przytłaczający dla wielu współcześnie żyjących osób...
Nie popadajmy w marazm, nie usprawiedliwiajmy się "światem wokół nas" - to my go tworzymy! Czas wyjść z zaklętego "kręgu pościeli" i egoizmu.
(Urszula Laszczyńska, „Czy to my w tym lustrze?”, http://www.dziennikteatralny.pl/, 9.07.2024)