Od premiery Snu srebrnego Salomei Juliusza Słowackiego w reżyserii Piotra Cieplaka w THM minął rok. Krótsze i dłuższe wypowiedzi na temat tego spektaklu pojawiały się tu i ówdzie, coraz jednak rzadziej.
Z pewnością najnowsza atoli wieść – o laurze Grand Prix wywiezionym z Rzeszowa, gdzie Sen… był prezentowany na 2. Festiwalu Arcydzieł – Rzeszowskie Spotkania Teatralne – nieco wzmocni teatr.
Ostatnio w kryzysie własnościowo-finansowym.
Nagrodzono spektakl, reżysera i aktorów – Mateusza Krzyka – Semenko oraz Magdalenę Biegańską (Nagroda za nieoczywiste piękno postaci Salomei), której kreacja podpisanemu poniżej od razu wydała się arcydzielna (na co są dowody w Piastowskiej z 29.11.2022r.).
Co do rozmów i publikacji o Śnie… szczególnie warta zauważenia wydaje się nowiutka rozmowa Piotra Cieplaka z Bronisławem Tumiłowiczem, którą e-teatr.pl opublikował 16 listopada 2023 roku pod tytułem: Słowacki należy do pedagogów wstydu.
Tak właśnie wymyślił Piotr Cieplak.
Od razu zauważa się w tym orzeczeniu swego rodzaju nieskrępowanie. Potocznie przypisywane artystom.
Reżyser ujawnił je zresztą już podczas prasowej konferencji w dniu 16 listopada 2022 roku poprzedzającej premierę Snu… . Mówił wówczas o wyjątkowym podmiotowym traktowaniu Ukrainy, Ukraińców i ukraińskości przez Słowackiego.
O sztuce trudnej i nudnej – stwierdził wówczas także.
Dlatego, jak niedawno odnotował @kt, podczas pracy nad inscenizacją Snu… usiłowano Słowackiego przetłumaczyć na język polski, żeby w końcu ten dramat, (…) był zrozumiały dla widza. @kt zapisał także wyrażoną przez reżysera Snu… nadzieję, że został uproszczony język, a nie myśli tego utworu.
Towarzystwo Litewskie i Ziem Ruskich, w jakie zaangażował się Słowacki w Paryżu w 1831 roku nazywało mieszkańców terenów, na których rozgrywają się sceny Snu…. – Rusinami, Rutenami lub Ruśniakami. Niekoniecznie Ukraińcami. A ziemie, o których wypowiadał się Piotr Cieplak, nie istniały jakoś rozłącznie, odrębnie, autonomicznie (podmiotowo?). Przeciwnie, pisano w ustawie Towarzystwa o niczym nie zatartych węzłach braterskich, jakie spajały dawną Polskę (pisownia oryginalna).
Więcej, opisując moskiewskie szykany po powstaniu listopadowym, stwierdzono, że Litwini i mieszkańcy ziem ruskich (trzy Rusie polskie: czerwona, biała i czarna) zachowali swój typ narodowy; oni pozostali Polakami.
Na ile stwierdzenie to rozpoznawało rzeczywiste ówczesne poczucie narodowej przynależności do Polski i identyfikowanie się z polskością Rusinów, Rutenów lub Ruśniaków trudno byłoby zapewne i wówczas, i dzisiaj ustalić. Zdaje się, że podobnie byłoby z ustaleniem ówczesnego poczucia narodowej przynależności mieszkańców ziem, które nazywa się współcześnie Ukrainą.
Faktem jest, że takie słowa wypowiedział przewodniczący Towarzystwa Litewskiego i Ziem Ruskich Cezary Plater. Cytujemy za Janem Zielińskim SzatAnioł. Powikłane życie Juliusza Słowackiego.
Ciekawe, czy w głowie Słowackiego uczestniczącego wówczas w zebraniu Towarzystwa, podczas którego padły przytoczone słowa, zaczął już kiełkować zamiar podmiotowego potraktowania Ukrainy, Ukraińców i ukraińskości, którym nieco później posłuży się w Śnie… ?
Można zadać i inne pytanie – kiedy Juliusz Słowacki postanowił zostać pedagogiem wstydu, jak nazywa poetę reżyser w rozmowie cytowanej przez e-teatr.pl ?
Czy mogło to nastąpić w związku z poglądem wygłoszonym przez Cezarego Platera, który, zdaje się, podmiotowości Ukraińców nie zechciał zauważyć?
Pedagogikę wstydu przyłapano szybko jako stronniczy wihajster nowomowy przydatny do konstruowania każdej wersji historii, która nie pasuje do wersji oceniającego (Jacek Lindner).
Sen… mógłby wydać się wytworem pedagogiki wstydu, który pokazuje polskich panów jako zbrodniarzy, ale dopiero po odpowiednim spreparowaniu.
Piotr Cieplak dokonał, jak przyznał przed premierą – śmiałych decyzji oczyszczania tekstu Snu… z poetyckich girlandów, aby wyłonić temat dramatu w brzmieniu współczesnym i dotkliwym.
e-teatr.pl z 16 listopada przynosi ciekawe stwierdzenie Piotra Cieplaka na temat Snu… , które rzuca nieco światła na tę sprawę. Mianowicie Sen srebrny… został określony jako tekst mający niesłychaną zawartość informacji o charakterze historycznym.
To intrygujące: odzierać dramat z poetyckości niezrozumiałej dla odbiorcy (choć nie wiadomo, według jakich badań czy pomiarów zostało to ustalone i na jakiej grupie odbiorców) i zaproponować dzieło literackie jako odpowiednią porcję poznawczą – tekst zawierający informacje o charakterze historycznym.
Lektura podstawowych opracowań o dramacie Słowackiego – choćby wstępu Aliny Kowalczykowej poprzedzającego wydanie Snu… w Ossolineum lub artykułu Stanisława Makowskiego do hasła Sen srebrny Salomei w Przewodniku encyklopedycznym. Literatura polska. uświadamia łatwo, że to nie poznawcze zamiary powodowały Słowackim w pracy nad Snem… A girlandy przetrzebione w miesięcznej pracy nad tekstem w legnickim THM nie miały być zbędnymi ozdobnikami w dramacie.
Czyszczenie więc tekstu z tych girlandów (tak!), czyli upraszczanie języka musiało jednak doprowadzić do uproszczenia także i myśli utworu. Jedno implikowało drugie. Nieuchronnie.
Trudno pomyśleć, że zrobiono to właśnie Słowackiemu zatroskanemu, aby język giętki powiedział wszystko, co pomyśli głowa.
Już więc nie zachwycamy się Słowackim, gdyż wielkim poetą był, lecz że pedagogiem wstydu był?
Takim go chcemy mieć. Po odpowiedniej obróbce.
Nieco dalej w cytowanej przez e-teatr.pl rozmowie Piotr Cieślak z wciąż nieposkromioną swobodą twierdzi, że możnowładcy wypisywali na sztandarach brzmiące gorzko hasło Bóg, Honor, Ojczyzna. Co jest nieprawdą jawną, gdyż dewiza owa pojawia się na sztandarach wojska polskiego dopiero w XX wieku na mocy dekretu
z 15 X 1943 r. Prezydenta RP na uchodźstwie Władysława Raczkiewicza. Zaś słowa ojczyzna i honor widniały na Pałacu Kazimierzowskim w Warszawie, siedzibie Szkoły Rycerskiej założonej w 1765 r. przez Stanisława Augusta Poniatowskiego.
Mało jest ścisłości w zacytowanej wypowiedzi reżysera o sztandarach, ale pewnie nie o ścisłość miało tu chodzić. Gorycz miałaby pojawiać się dlatego, że jak chciałby Piotr Cieślak – pod wspaniałą dewizą możnowładcy (polscy panowie, pyszni i zapatrzeni w siebie, krwawi, prześladowcy tych ukraińskich chłopów) wyjątkowo okrutnie traktowali Ukraińców. O ich podmiotowości nie myśląc zgoła wcale.
Słowacki pedagogiem wstydu był. O ile tekst Snu… potraktuje się jako mający niesłychaną zawartość informacji o charakterze historycznym. Wyłącznie.
Pozostawanie poety pod wpływem koncepcji Towiańskiego, wzorów Calderona czy Szekspira nie mogło się przydać w legnickiej inscenizacji Snu…, skoro twórcy spektaklu zechciało się powybrzydzać Słowackim na polski patriotyzm. Od czasów koliszczyzny aż po pacyfikacje z udziałem polskiego wojska i policji za II Rzeczpospolitej oraz Wołyń – jako zrozumiały i usprawiedliwialny od-wet (ten Wołyń też się nie wziął z niczego).
Gdy słyszę zawołanie: Wołyń pamiętamy!, to za każdym razem zadaję sobie pytanie: Kto to mówi? Boję się takiej narracji, która nie ma nic wspólnego z makabrycznymi wydarzeniami wołyńskimi – mówi Piotr Cieplak, Bronisławowi Tumiłowiczowi. Szkoda, że to nie zostało rozwinięte, bo byłoby ciekawym dowiedzieć się, z czym ma związek to zawołanie jeśli nie z makabrycznymi wydarzeniami wołyńskimi.
Czy mielibyśmy w tej elipsie doszukać się domniemania, że zawołanie: Wołyń pamiętamy! jest wytworem jakiejś brudnej rewizjonistycznej gry politycznej prawicy? Polskiej politycznej prawicy?
Zauważmy, że w związku z Wołyniem nie przywołuje się w cytowanej rozmowie nacjonalizmu ukraińskiego tamtych lat.
Warto przy tym jeszcze przypomnieć, że Wołyń to także wcześniejsze lata, kiedy po dojściu do władzy bolszewików na tych ziemiach trwała wielomiesięczna umiejętna praca piotrogrodzkich przybłędów wypaczająca głęboko zakorzenione poczucie sprawiedliwości zauważalne wśród Rusinów (Zofia Kossak, Pożoga).
O tym składniku relacji polsko-ukraińskich chętnie się zapomina, wyjaskrawiając przez to polskie zbrodnie pańskie.
Rzeź, poświęcona rabacji galicyjskiej wystawiona w THM, podobnie proponowała, oględnie mówiąc, jednostronny, nieciekawy, a przez to fałszywy obraz ziemiaństwa polskiego.
Na koniec jeszcze jedna opinia Piotra Cieplaka o Śnie…: jest to tekst dobry, uniwersalny. Pokazuje postacie złożone. Ukraińcy i Polacy są spleceni w krwawym uścisku, kiedy nawet trudno rozsądzić, co jest czarne, a co białe.
Słyszymy tu także uproszczenie wygodne dla koncepcji Słowacki pedagogiem wstydu był: Ukraińcy i Polacy. Sprawa nie tak łatwa jest jednak.
Cytowany przez @kt Tomasz Domagała, inaczej niż Piotr Cieślak, chce rzecz widzieć dokładniej i czujnie, na szczęście, zauważa: podziały narodowościowe nie są takie oczywiste ani w historii polsko-ukraińskich ziem, ani w dramacie Słowackiego.
Bez żadnych natomiast obiekcji trzeba natomiast uznać trafność sądu reżysera: To jest sytuacja dramatyczna.
Zgoda.
I poza wszystkim tym, jednak Słowacki wielkim poetą był, a nie żadnym tam postempowym pedagogiem wstydu.
Tutaj jeszcze pro domo sua zauważę, że za redaktorowania w @kcie Grzegorza Żurawińskiego ten nadzwyczajny skrupulant uważnie ujawniał moje potknięcia i błędy rzeczowe, za co powinienem dziękować, natomiast teraz w tekście Tomasza Domagały Regimentarz stale nazywany jest Stempkowskim zamiast Stempowskim – bez żadnych interwencji ze strony @ktu, co trochę peszy.
(Adam Kowalczyk, „Słowacki wielkim poetą był”, https://www.gazetapiastowska.pl/, 21.11.2023)