Sobotnie popołudnie w gorzowskim teatrze w pełni poświęcone zostało tytułowej bohaterce jednej z najnowszych produkcji Osterwy – „Papusza znaczy lalka”. O sposobie realizacji opowieści o tej cygańskiej poetce, przez wiele lat swojego życia związanej z Gorzowem, rozmawiali zaproszeni goście: Katarzyna Knychalska – autorka sztuki, Lidia Przybyłowicz – działaczka i propagatorka kultury, dr Piotr Krzyżanowski z Akademii Gorzowskiej oraz Tomasz Domagała – krytyk teatralny. Dyskusję moderowała dziennikarka i pisarka Renata Ochwat.

Debata „Wokół Papuszy” odbyła się w teatralnej kawiarni Art Cafe, do której widzowie gorzowskiego Osterwy udali się zaraz po opadnięciu kurtyny, kończącym spektakl „Papusza znaczy lalka” w reżyserii Jacka Głomba. Warto przypomnieć, że zamysłem twórców, bardziej niż odtworzenie biografii cygańskiej poetki, było zrealizowanie opowieści o współczesnej kobiecie i sile jej marzeń. Papusza w przedstawieniu gorzowskiego teatru została zmultiplikowana, wciela się w nią sześć aktorek: Marzena Wieczorek, Joanna Ginda, Magdalena Kasperowicz, Magdalena Dwurzyńska, Marta Karmowska i Tina Popko.

Renata Ochwat rozpoczęła dyskusję od wspomnienia poprzednich prób artystycznego przetworzenia życia Papuszy, zarówno w przestrzeni literackiej, jak i filmowej. Czy teatr jest odpowiednim miejscem do poruszania tego tematu? Czy życie Papuszy da się przedstawić na scenicznych deskach?

Katarzyna Knychalska: Jakbym uważała, że się nie da lub nie warto tego robić, to bym się do tej pracy nie paliła. Nie ma złych tematów dla teatru. Teatr, przynajmniej ten, który robimy z Jackiem Głombem, nie jest dokumentem i wręcz nie znosi dokumentu. Ten teatr nie chce być opowieścią jeden do jednego biograficzną. Papusza kolejny raz została do czegoś wykorzystana. Myśmy wykorzystali Papuszę do czegoś dobrego…

Tytułowa bohaterka sztuki napisanej przez Katarzynę Knychalską została, jej zdaniem, wykorzystana do opowiedzenia uniwersalnej historii kobiety, którą Tomasz Domagała nazwał „wielką  tajemnicą”.

Tomasz Domagała: Papusza ma jedną wspaniałą cechę dla teatru – jest tajemnicą. Wszystko, co jest tajemnicą ma potencjał do rozrastania się w mit. Nie ma lepszego miejsca niż scena, żeby zbadać kim jest Papusza, jakie jest jej znaczenie. Książki i konferencje naukowe są od badania życia danego człowieka, a spektakl jest od tego, żeby użyć tego życia do opowiedzenia o świecie, o nas.

Goście panelu dyskusyjnego zwracali uwagę na to, że spektakl gorzowskiego teatru jest pierwszą profesjonalną realizacją przedstawienia inspirowanego życiem oraz twórczością Papuszy. Swoimi wrażeniami po obejrzeniu "Papusza znaczy lalka" podzieliła się Lidia Przybyłowicz.

Moje związki z gorzowskimi Cyganami są dość zawiłe i pokrętne. Pamiętam tabory. Nie da się być gorzowianinem czy gorzowianką i nie mieć styczności z Cyganami.  Idąc na ten spektakl wiedziałam na pewno, że pan dyrektor Głomb podjął się zadania niezwykle trudnego. Ile osób narodowości cygańskiej – tyle opinii. Obecność Romów w Gorzowie jest bardzo silna. Było to takie rzucenie się psom na pożarcie. Dla mnie jest to spektakl o kobiecie, o inności, niezgodzie na to, co nas otacza, o wrażliwości ponadprzeciętnej. To jest spektakl nadzwyczaj aktualny i prawdziwy. Romowie to jest naród o tyleż dumny, ile roszczeniowy. Być może to wynika z ich losu. Myślę, że nie byłoby spektaklu, który zachwyciłby romską część Gorzowa.

Wątek tajemniczości życiorysu Papuszy oraz złożoności tej bohaterki kontynuował również dr Piotr Krzyżanowski – autor książki „Między wędrówką a osiedleniem. Cyganie w Polsce w latach 1945-1964” oraz współautor publikacji „Cyganie. Mity i fakty”.

Faktycznie Papusza była wielką tajemnicą i to też pokazuje spektakl. Nie da się jej pokazać w jednym wymiarze. Jej życie było skomplikowane. Byłem ciekaw, jak z punktu widzenia historycznego zostanie pokazana ta historia. Życie Papuszy rozgrywało się w trudnym okresie między koczowniczym a osiadłym trybem życia Cyganów. A warto zaznaczyć, że Cyganie to nie jest monolit – oni dzielą się na wiele grup.

W dalszej części rozmowy Renata Ochwat wspomniała o premierze spektaklu, na której licznie obecni byli przedstawiciele gorzowskiej społeczności romskiej. „Wyszli obrażeni, bo spodziewali się zupełnie czegoś innego. Spodziewali się innej muzyki, kolorowych strojów i że będzie pięknie, radośnie” – mówiła moderatorka dyskusji.

Katarzyna Knychalska: Nie zakładaliśmy, żeby kogokolwiek obrazić. Chcieliśmy to zrobić z naszą miłością do Romów tak, jak my to rozumiemy. W sztuce niezwykle ważny jest dystans, który pozwala opowiedzieć coś bardziej obiektywnie. Przyszliśmy, żeby zrozumieć, ale i zobaczyć ciemne strony w życiorysie. Ta kobieta wycierpiała się ogromnie dużo – trochę przez swoją wspólnotę, ale też od tej wspólnoty otrzymała wiele radości i wsparcia.

dr Piotr Krzyżanowski: Romowie dużo przecierpieli w swojej historii, ale nie mieli możliwości o tym powiedzieć. Oni nie mają języka pisanego. Ich historie opowiadają nie-Cyganie. Jeśli chodzi o Papuszę i zdradę cygańszczyzny – poszło o język. Ona przeszła drogę od zdrajczyni cygańskich tajemnic do bohaterki.

Uczestnicy dyskusji zwrócili również uwagę na wizualną część przedstawienia, odnosząc się między innymi do minimalistycznej, ale również wielowymiarowej scenografii autorstwa Małgorzaty Bulandy.

Tomasz Domagała: Scenografia jest lasem. Ci ludzie mogą tam mieszkać. Dla nich domem jest las, ziemia, wierzą w Boga, diabła, mają swoją mitologię, nie widzimy żadnych kapłanów, którzy im to organizują. W różny sposób plecie się tu los Papuszy, ale też los społeczności. Cała historia o Bogu, wyznaczenie granic metafizycznych tego świata jest absolutnie zachwycające.

Lidia Przybyłowicz: Dla mnie siłą spektaklu jest właśnie ta monotonność koloru, ta skromność, a jednocześnie wspaniałość scenografii, kostiumów oraz multiplikacja postaci.

Katarzyna Knychalska: Ta tęsknota za cepelią, która była w niektórych widzach, jest w rzeczywistości tęsknotą za światem, który nie istnieje. Wystarczy zobaczyć stare zdjęcia z taborów.

W samej końcówce spotkania głos zabrał również reżyser przedstawienia Jacek Głomb, który zwrócił uwagę na to, że Papusza, poza ściśle określonymi środowiskami, nie jest w Gorzowie powszechnie znana. „Została zamieciona pod dywan, a ten spektakl ma upowszechnić jej życie. Zwróćmy uwagę, że w spektaklu nie pada ani jedno słowo o tym, że Papusza jest z Gorzowa, mówi się natomiast, że to miasto ją zjada”.

„Papusza znaczy lalka” znajduje się w listopadowym repertuarze Teatru Osterwy i na Scenie Byrskich będzie ją można obejrzeć do 10 listopada włącznie. Październikowe i listopadowe pokazy spektaklu realizowane są w ramach Miejskiego Programu Profilaktyki i Rozwiązywania Problemów Alkoholowych oraz Przeciwdziałania Narkomanii na rok 2022.

fot. Ewa Kunicka

Konrad Pruszyński