Podczas dzisiejszej sesji Rady Miasta w Legnicy prezydent Tadeusz Krzakowski lakonicznymi deklaracjami próbował gasić pożar w Teatrze Modrzejewskiej. Ale zanim się do tego zabrał, jego radni dolali niemało benzyny do ognia. Z niezrozumiałych powodów przez trzy i pół godziny przetrzymali obrońców teatru w poczekalni do mównicy. Tekst Piotra Kanikowskiego.

W porządku obrad przygotowanym przez przewodniczącą rady Martę Wisłocką nie przewidziano punktu poświęconego sytuacji Teatru Modrzejewskiej po czerwcowej decyzji prezydenta o wypowiedzeniu marszałkowi Dolnego Śląska umowy na współprowadzenie placówki. Mimo tego na sesję przyszła kilkunastoosobowa grupa pracowników i obrońców legnickiej sceny. Chcieli przypomnieć o czekającej już dwa miesiące na rozpatrzenie petycji w obronie Teatru Modrzejewskiej i raz jeszcze zaapelować do prezydenta Tadeusza Krzakowskiego, aby wycofał swe pismo z urzędu marszałkowskiego. Przez rządzącą miastem większość zostali potraktowani wrogo. Prezydenccy radni sprzeciwili się wnioskom Macieja Kupaja z Koalicji Obywatelskiej, aby umożliwić im zabranie głosu na początku sesji. Nigdy wcześniej nie było z tym problemu. Jeśli na sesji pojawiali się mieszkańcy z ważnymi dla siebie sprawami, to, szanując ich czas, zawsze udzielano im głosu od razu.

Przedstawiciele teatru trzy i pół godziny czekali na pozwolenie zabrania głosu. Sesja zaczęła się tuż po godzinie 10 rano a dopiero o godz. 13.35 – w przedostatnim punkcie obrad – zaproszono do mównicy Beatę Kowalską, prezeskę Stowarzyszenia Teatr Niezbędnie Potrzebny. Bez śladu urazy, z klasą, której brakło radnym, powiedziała o podpisanej przez ponad 5 tysięcy osób petycji, o artystycznej i edukacyjnej działalności Teatru Modrzejewskiej, o niepokoju o przyszłość legnickiej sceny.

- Wypowiedzenie umowy o współprowadzenie teatru właśnie teraz, w dobie szalejącej inflacji, oznacza dla niego śmierć. My, miłośnicy Teatru Modrzejewskiej, nie możemy się z tym pogodzić. Dla wielu osób, które podpisały petycję, teatr jest bardzo ważną częścią życia. Wielu z nas wychowało się na spektaklach teatru legnickiego. Nasi profesorowie z języka polskiego zaszczepili nam miłość do tego miejsca, a potem my przekazaliśmy ją naszym dzieciom, a one swoim. Nasze stowarzyszenie postuluje więc, o wycofanie się z decyzji o wypowiedzenie umowy na dotację teatru. Dlaczego? Bo teatr niezbędnie potrzebny jest temu miastu i jego mieszkańcom – mówiła Beata Kowalska.

Obrońcom teatru udało się wywołać prezydenta Legnicy do tablicy. Po raz pierwszy od początku kryzysu (tj. od 30 czerwca 2022 r.) Tadeusz Krzakowski osobiście zabrał publicznie głos w tej sprawie. Decyzję o wypowiedzeniu umowy marszałkowi uzasadniał trudną sytuacją finansową miasta. Wskazywał, że aby zabezpieczyć środki na bieżące wydatki i płace pracowników o 30 procent obciął budżety czterech miejskich instytucji kultury: Galerii Sztuki, Legnickiego Centrum Kultury, Muzeum Miedzi i Legnickiej Biblioteki Publicznej. Z kalendarza wykreślono szereg imprez. Przypomniał, że teatr formalnie nie jest miejską placówką, a Legnica jako jedyne z grodzkich miast przez lata dokładała po 1,5 mln zł do prowadzenia marszałkowskiej instytucji kultury.

fot. Piotr Kanikowski

Tadeusz Krzakowski zapewniał, że wypowiedzenie umowy nie oznacza, że Legnica przestanie wspierać finansowo teatr. Liczy, że uda się wynegocjować z marszałkiem Dolnego Śląska nową umowę, bardziej adekwatną do obecnej sytuacji miasta. Czeka na zaproszenie do rozmów. Jeśli go nie będzie, to on zaprosi marszałka do siebie.

- W procedurze uchwalania budżetu na rok 2023 zapisałem też punkt, który mówi: dofinansowanie Teatru im. Heleny Modrzejewskiej pan dyrektor ma planować w kwocie nie większej niż 1,5 mln zł – oznajmił podczas sesji prezydent Legnicy. – Takie pismo zostało wysłane do pana dyrektora.

Z wielu pytań, jakie padły na sesji, najistotniejsze postawił radny Maciej Kupaj. Wspierany przez Aleksandrę Krzeszewską i Łukasza Laszczyńskiego przez kilkadziesiąt minut bezskutecznie próbował ustalić podstawę prawną, która by pozwalała prezydentowi bez zgody rady miasta wypowiedzieć umowę z 2009 roku na przekazanie marszałkowi do współprowadzenia Teatru Modrzejewskiej. Ich zdaniem prezydent przekroczył swoje kompetencje, dlatego wypowiedzenie zostawione w urzędzie marszałkowskim jest bezpodstawne. Radca prawny Mirosław Zagrobelny próbował przekonywać, że prawo prezydenta do wypowiedzenia umowy wynika z uchwały Rady Miasta Legnica z grudnia 2008 roku, ale sytuacja przypominała tę z “Chatki Puchatka”: “Im bardziej Puchatek zaglądał do środka, tym bardziej Prosiaczka tam nie było”. Uchwała składa się bowiem z dwóch punktów. W pierwszym, radni wyrazili wolę przekazania Teatru Modrzejewskiej do prowadzenia samorządowi województwa, w drugim stwierdzili, że: “Teatr zostanie przejęty przez Samorząd Województwa Dolnośląskiego oraz prowadzony jako wspólna instytucja kultury z Miastem Legnica”. Nigdy rada nie dała Tadeuszowi Krzakowskiemu zgody na zerwanie umowy z marszałkiem.

- Pan prezydent powinien zrobić tylko to, na co mu pozwoliła rada – mówił Maciej Kupaj.

Na argumenty Macieja Kupaja Mirosław Zagrobelny odpowiadał w końcu tylko, że jako radca prawny nie zgadza się z jego twierdzeniem.

Na swoim facebooku aktor Paweł Palcat komentuje dzisiejszą sesję:

„Co dalej z teatrem? Nie wiem. Nie chodzi tylko o nas- aktorów. Aktor to zawód- nomada. Jednak w teatrze pracują osoby (ponad 70), które całe swoje życie związały z tym miastem. Tym drobnym gestem na początku dzisiejszej sesji pokazaliście dobitnie, gdzie nas wszystkich macie.

I żeby była jasność- to nie jest kwestia nieobecnych radnych. Mam politykę w tym samym miejscu, gdzie Wy macie nas i nasz czas. To jest kwestia waszego elementarnego szacunku do waszych wyborców.”

Fotorelacja Piotra Kanikowskiego dostępna jest – TUTAJ.

(Piotr Kanikowski, „Protest obrońców teatru na sesji rady miejskiej w Legnicy”,  https://24legnica.pl/, 26.09.2022)