"Słabi" Magdaleny Drab w reżyserii Rafała Sabary to opowieść o ludziach neuronietypowych, a także feministyczny manifest wymierzony w tych, którzy "objaśniają nam świat". Spektakl na podstawie sztuki legnickiej aktorki, dramaturżki i reżyserki recenzuje Izabella Adamczewska.

Jak pokochać centra handlowe? Zajść w ciążę. Nie wiem, czy Magdalena Drab czytała przejmująco szczerą opowieść Natalii Fiedorczuk-Cieślak, na pewno jednak wpisuje się "Słabymi" w modę na portretowanie macierzyństwa non fiction (tu oczywiście nawiązuję do tytułu książki Joanny Woźniczko-Czeczott). Główna bohaterka dramatu Drab, Anina (nie bez znaczenia, że jej imię jest palindromem i brzmi tak samo czytane wspak) w centrach handlowych się nie podkochuje, ale wpada w ramiona rzeźnika. Puentę można by wyczytać w gazetowej kronice kryminalnej, czego autorka nie ukrywa, nazywając "Słabych" "banałem teatralnym". Może i banał, ale jaki prawdziwy.

Inni ludzie

 W tekście Drab pobrzmiewa inspiracja Dorotą Masłowską, nie tylko w autoprezentacjach postaci (np. tej granej przez Milenę Lisiecką, która zawsze najlepiej obstawia wyniki wyborów parlamentarnych i lubi oglądać "talent show na punkcie umiejętności i wyglądu twarzy").

Drab portretuje "innych ludzi" - innych, ale jednak dziwnie do nas podobnych, choć groteskowych i przerysowanych, którzy "nie są bohaterscy, a właśnie banalni i słabi". Anina jest nadwrażliwa, Jan - niewrażliwy. Ona ma depresję poporodową, on może zespół Aspergera. Otaczają ich osoby, które chcą na siłę unormalniać: nauczyć chodzić i się nie garbić (ją), pić piwko, grać w bilard, nie pracować (jego). "Taki jeden" snuje monolog o zbawczym wpływie imprezowej rutyny, "taka jedna" wprowadza w arkana zimnego chowu na przykładzie własnego Brajanka, wojownicza terapeutka rozsypuje się nad oceanem wina. To język mówi postaciami. Rafał Sabara, reżyser, chyba to podobieństwo wyłapał, bo ubrał Mariusza Ostrowskiego w kostium parówki, co nasuwa skojarzenie z absurdalnymi pieczarkami w inscenizacji "Bowiego w Warszawie". Ale w przeciwieństwie do Masłowskiej, która skrywa się w ironicznym dystansie, Magdalena Drab pisze w tle feministyczny manifest, wymierzony w męski mięsny świat, mechanizm społecznego upupiania oraz czary terapii i afirmacji.

"Kobieta-resztka"

Historia Aniny układa się w kobiecą drogę krzyżową - bohaterka Drab upadnie trzy razy, pod ciężarem "dziecka", "męża" i "biustu". Komentarze na temat jej sytuacji wypowiadane są wprost. Peroruje terapeutka: "Po zbyt częstym i długim macierzyństwie kobieta nieraz okazuje się kobietą zjedzoną, nieinteresującą i też niezainteresowaną dalszym byciem kobietą. A przynajmniej takie sprawia wrażenie. Jest to kobieta nadpsuta, nieświeża, kobieta-resztka. Jak przywrócić kobiecie-resztce choć trochę wypełnienia? Można zrobić to oczywiście silikonem w prywatnej klinice. (...) Można też wypełnić kobietę z zewnątrz i od środka spojrzeniem, ale to nie zawsze się udaje". Albo: "Kobieta to temat rzeka. Rzeka ma swoje ujście około siedemdziesiątki, kiedy przestają ją dotyczyć reklamy środków na menopauzę, wyczerpała już środki na nietrzymanie moczu i osteoporozę i niekobieco dogorywa swoich ostatnich dni". Dla reżysera wyzwaniem było nie wyprodukować agitki.

Striptiz w mięsnym

I Sabarze się to udało, choć można mieć zastrzeżenia do pomysłu na finalną scenę. Narysowane przez Drab didaskalia reżyser przepisał na zainstalowane na Scenie Kameralnej nie-miejsce - skrzyżowanie poczekalni z blokowym korytarzem, porodówką i mięsnym (świetna scenografia i kostiumy Beaty Nyczaj. Znakomity pomysł z ruchomymi kafelkami w scenie striptizu).

Prezentacja postaci dokonuje się w kursującej z góry na dół windzie. Kiedy po raz pierwszy otwierają się drzwi, na podłodze widz dostrzega skulone kobiece ciało, w kolorystyce polskiej flagi. Naga od pasa w górę, w czerwonych rajstopach, Elżbieta Zajko staje się uosobieniem Matki Polki, społecznej własności. Ale szybko z tej roli wychodzi. Jej postać zbudowana jest na nerwie, w tiku i nadekspresji, szczerze i z zaangażowaniem. Wszyscy aktorzy zresztą grają w "Słabych" świetnie.

Każda z postaci, choć rysowanych grubą krechą, jest dopracowana w szczegółach - Agnieszka Skrzypczak jako dyskotekowa "madka", Matylda Paszczenko jako wojownicza terapeutka, Mikołaj Chroboczek w roli opresyjnego męża, Mateusz Ostrowski jako drobny pijaczek zajadający się "męskimi wędlinami" (baleron, salceson) i Marek Nędza, zimny (żelazny?) Jan. Urszula Parol podkreśliła koncepcję postaci choreograficznie. Rytm i powtarzalność budują spektakl. Bywa zabawnie, ale przede wszystkim spektakl Sabary jest rozdzierająco smutny. Tu nie ma happy endu.

(Izabella Adamczewska, „Kobieta non fiction. Premiera Słabych w Teatrze Jaracza, https://lodz.wyborcza.pl/, 07.03.2022)